Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 32
Zasiedzieli się. Było to do
przewidzenia. W końcu nie widzieli się parę ładnych lat. Uzbierało się trochę
plotek do nadrobienia. Przyjaciele dyskretnie pominęli najnowsze doniesienia
związane ze zbliżającym się ślubem burmistrzówny i znanego muzyka. Nikt nie
chciał robić przykrości Marinette.
KONIEC <3
---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 31 <- Poprzednia część
Powoli goście zaczęli się
wykruszać. Około północy zamknęły się drzwi za ostatnimi – to Nathaniel i Alix
nie mogli się nagadać z przyjaciółmi. Wreszcie ich partnerzy dali im do
zrozumienia, że jutro też jest dzień i można się umówić na kawę. W tym momencie
Marinette zerknęła na Nathaniela, bo przez myśl przeszło jej wspomnienie ich
poprzedniego spotkania, po którym ostatecznie rozstała się z Luką. Adrien także
przypomniał sobie tę historię i choć nie odezwał się ani słowem, ścisnął jej
dłoń pokrzepiająco.
Kiedy czwórka ostatnich gości
wyszła, Alya rzuciła się przyjaciółce na szyję i powiedziała:
- Dziękuję ci, kochana! To był
najpiękniejszy prezent, jaki mogłam sobie wymarzyć!
- Cieszę się, Al…
- Oni wszyscy mi powiedzieli, co
zrobiłaś. Odwiedziłaś ich wszystkich po kolei i osobiście zaprosiłaś na dzisiaj.
Jesteś naprawdę cudowna! Dziękuję!
- No już, już… - wtrącił się
Nino, który odciągnął narzeczoną od przyjaciółki i zaprowadził do sypialni.
- Kocham cię, dziewczyno! –
zawołała jeszcze Alya, zanim Nino zamknął drzwi.
- Hmm… To było bardzo sprytne… -
mruknęła Marinette.
- Co takiego? – zainteresował się
Adrien, podchodząc do dziewczyny od tyłu i obejmując ją w pasie.
- Zostawili nas z tym całym
sprzątaniem…
- Bałagan nie zając. Nie
ucieknie… - mruknął, całując ją w kark.
- Ale zarośnie do jutra. Ja się
nie podejmuję myć zapleśniałych brudów… - powiedziała, na co on tylko oparł
czoło nas jej ramieniu i westchnął z rezygnacją.
- Razem pójdzie nam szybciej… - powiedział
po chwili.
- Dzięki, Kocie…
Rzeczywiście znacznie szybciej
ogarnęli salon po imprezie, pracując zespołowo. Doskonale się uzupełniali –
nawet w tak prozaicznej czynności, jaką było sprzątanie. Kiedy ostatnie
naczynia wylądowały w zmywarce, stanęli naprzeciwko siebie – nagle
onieśmieleni.
- Czy ja ci już dzisiaj mówiłem,
jak ślicznie wyglądasz? – spytał Adrien i wyciągnął rękę w jej stronę.
- Dzisiaj jeszcze nie… - Mówiąc
to, podała mu swoją dłoń.
- Naprawdę? – zdziwił się.
- Jest po północy, Kocie… Ale wczoraj
zdążyłeś mi powiedzieć to z jakiś milion razy… - Uśmiechnęła się do niego.
- To dobrze… - przyciągnął ją do
siebie. – Kwiaty były, komplementy były, czułości były. Myślę, że możesz
odhaczyć naszą pierwszą randkę, Księżniczko.
- Jeszcze się nie skończyła,
Kotku… - wymruczała, po czym wspięła się na palce i pocałowała go.
- Dziwnie tak trochę umawiać się
na randkę, jak mieszkamy razem. Normalnie, to na koniec odprowadziłbym cię do
domu i pożegnałbym pod drzwiami.
- A ja bym zaprosiła cię do
środka…
- Naprawdę?
- Przecież wygrałam nasz wyścig… Słyszałam
coś o jakiejś nagrodzie dziś wieczorem… - uśmiechnęła się zalotnie.
Adrien zerknął na nią niepewnie, ale
nie wzięła tego na poważnie i zażartowała:
- No co? Strach cię obleciał?
- Nie o to chodzi… Czuję… Czuję
presję oczekiwań…
- Adrietyzujesz!
- Że co proszę? – zaśmiał się, bo
tym określeniem całkowicie go zaskoczyła.
- Wracasz do tego adrienowego
perfekcjonizmu. Wiesz, że wszystko musi być na wysoki połysk, bo wszyscy tego
od ciebie oczekują. Przypominam ci, że wyrwałeś się z tego. Pamiętasz?
- Ale ja chcę, żeby było idealnie.
- I będzie. To przecież ja.
- No właśnie! – podchwycił. – To ty!
- Ale przecież jestem tylko zwyczajną
dziewczyną…
- Ty nigdy nie byłaś zwyczajną
dziewczyną, Księżniczko…
- Och, przymknij się już Kocie… -
mruknęła i pocałowała go.
Nie trzeba mu było dwa razy
powtarzać. Chwycił ją mocno i podniósł, a ona zaraz oplotła go nogami.
Przylgnęła do niego, zanurzając ręce w jego włosach.
- Do ciebie czy do mnie? –
spytał, ruszając z kuchni w stronę ich pokojów.
- Boże, co za frazes! – zaśmiała
się.
- No i co z tego? Zawsze chciałem
to powiedzieć...
- U ciebie dzisiaj śpią kwami.
- Serio? – zdziwił się.
- Tikki mi obiecała. A swoją
drogą… Właśnie sobie uświadomiłam, że ja jeszcze nigdy nie byłam u ciebie w
pokoju… - dodała z namysłem, celowo się z nim drażniąc.
- Nie czas na zwiedzanie –
wtrącił zniecierpliwiony.
- Masz rację. Pora na kocięta… -
szepnęła i zaczęła całować okolice jego ucha.
To spowodowało, że Adrien już się
nie zastanawiał, tylko skręcił do pokoju Marinette. Przerzucił swój słodki
ciężar na jedną rękę, drugą próbując bezskutecznie znaleźć suwak w sukience.
Przecież jakoś musiało się ją ściągać! Za progiem dziewczyna na oślep machnęła ręką,
żeby zamknąć drzwi.
- A skarpetka? – spytał nagle,
uświadamiając sobie przy okazji, że Marinette zdążyła rozpiąć mu połowę guzików
przy koszuli. Jak ona to robiła?! I gdzie był ten cholerny zamek od sukienki?!
- Cholera… - wyrwało się dziewczynie.
- Już się robi! – zawołała Tikki.
- Miało was nie być! –
przypomniała jej właścicielka z wyrzutem.
- I ciekawe, kto by wam wtedy
zawiesił skarpetkę na klamce… - skomentował Plagg.
- I po nastroju… - mruknął Adrien
i usiadł na łóżku, wciąż z Marinette w objęciach.
- Myślałby kto, że tak łatwo cię
rozproszyć… - szepnęła mu dziewczyna prosto w ucho i znowu zaczęła go całować w
to zaskakujące miejsce w tamtej okolicy, o którego istnieniu nie miał wcześniej
pojęcia. Jak również o piorunującym działaniu pocałunków, które z tego miejsca
wysyłały dreszcze dosłownie wszędzie.
- Skarpetka wisi! – poinformowała
Tikki.
- Dzięki, Tik… - mruknęła
Marinette, nie przestając badać nieznanych terenów, co doprowadzało jej
chłopaka do szału, a raczej do skraju wytrzymałości.
- Powodzenia, dzieciaku! –
dorzucił Plagg.
- Idźcie już! – Adrien machnął
ręką z udawaną irytacją, czym wprawił Marinette w kolejne chichoty. – Tak ci
wesoło?
- Bardzo…
- Jeszcze będziesz błagać o litość!
– mruknął i przerzucił ją na plecy.
- Ty będziesz błagał pierwszy,
Agreste... – zachichotała.
- Wyzwanie przyjęte, Moja Pani… -
szepnął tuż przy jej ustach.
KONIEC <3
---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 31 <- Poprzednia część
Komentarze
Prześlij komentarz