Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 1

- Szach-mat, Tikki… - szepnęła Marinette, stawiając plecak w kącie pokoju.
- Jesteś pewna, że nie chciałaś powiedzieć „Ach, ile mam szmat?” – pisnęła cicho maleńka czerwona kulka, będąca kwami Biedronki.
- Szmat to akurat mam całkiem mało. Tyle, ile zdążyłam wziąć na szybko – mruknęła dziewczyna. – Chodziło mi dosłownie o szach-mat.
- Wytłumacz mi, proszę, tę twoją przenośnię, bo nie rozumiem.
- Sytuacja bez wyjścia, Tikki – odparła zdawkowo Marinette i powtórzyła jakby do siebie: – Sytuacja bez wyjścia.
- Dramatyzujesz… - oceniło kwami.
- Dramatyzuję?! – oburzyła się dziewczyna. Tak szybko odwróciła głowę w stronę czerwonego stworzonka, że aż kilka kosmyków jej ciemnych włosów wymknęło się z luźnego koka.
- Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj dużo przeszłaś, ale czy to nie jest pocieszające, że masz kochających przyjaciół, którzy się tobą zaopiekowali? – spytała retorycznie Tikki, uśmiechając się pokrzepiająco do swojej właścicielki.
- Masz rację… - westchnęła Marinette po chwili zastanowienia. – Całe szczęście, że mam Alyę.
- I Czarnego Kota – dodało znacząco kwami.
- Czarnego Kota?
- W końcu cię dzisiaj uratował.
Marinette przewróciła oczami i spojrzała wymownie na Tikki.
- Dobrze wiesz, że uratowałabym się sama, gdyby się nie zjawił. Właściwie byłam już gotowa do przemiany. Całe szczęście, że nie zdążyłam powiedzieć „Tikki…”
- Uważaj! – uprzedziło kwami, bo jeszcze chwila, a Marinette dokończyłaby magiczne zaklęcie i zmieniłaby się w Biedronkę.
- No tak… Masz rację… - zreflektowała się dziewczyna. – Gdybym zdążyła to powiedzieć, zdradziłabym mu swoją tożsamość. A tyle lat mi się udawało zachować to w sekrecie. Ale masz rację. Dobrze, że się zjawił. Przynajmniej mógł mnie tu przynieść od razu i nie musiałam się błąkać po mieście.
- Przede wszystkim to on zasugerował, żebyś zadzwoniła do Alyi – sprecyzowała Tikki, zerkając na swoją właścicielkę znacząco.
Marinette westchnęła i usiadła zrezygnowana na łóżku. To był ciężki dzień i szczerze mówiąc, nie sądziła, że wszystko skończy się pomyślnie. Bo mimo że nazwała obecną sytuację „bez wyjścia”, tak naprawdę było to najlepsze rozwiązanie jej obecnych kłopotów. I gdyby nie Czarny Kot, nie wpadłaby na nie tak szybko.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi i po chwili ukazała się w nich ruda głowa jej najlepszej przyjaciółki, Alyi Césaire.
- Mogę wejść? – spytała.
- Jasne! W końcu jesteś u siebie… Dzięki za przygarnięcie… - Uśmiechnęła się z wdzięcznością Marinette.
- Daj spokój! – Alya machnęła ręką. – Od czego ma się przyjaciół?
- Na pewno nie będę przeszkadzać?
- Mari, bo zaraz cię kopnę! Mamy wolny pokój, więc możesz zostać nawet do końca życia. Całe szczęście, że Czarny Kot zdążył cię zabrać z tego dachu. Kto wie, czy wasza kamienica nie runęłaby dzisiaj w nocy, grzebiąc cię żywcem pod gruzami?
- Alya, daruj sobie te malownicze opisy. – Marinette aż się wzdrygnęła i wstała z łóżka. – Muszę tam wrócić i zabezpieczyć rzeczy rodziców.
- Ani się waż! – przyjaciółka powstrzymała ją gestem przed wyjściem. – Jeśli już, to pójdziemy tam wszyscy razem. Poza tym uważam, że twoi rodzice bardziej cenią sobie twoje życie niż swoje rzeczy. Czy ty sobie wyobrażasz, co oni by mi zrobili, gdybym ci pozwoliła tam wejść, a dom wtedy by się zawalił?
- Myślę, że umarłabyś w strasznych męczarniach! – Marinette wreszcie się roześmiała. – Dzięki, Al.
- Spoko. Możesz na mnie liczyć. A teraz zbieraj cztery litery. Zamówiliśmy pizzę i lada moment powinna przyjść.
- Ee, Al?
- No co tam?
- No bo… Ad-Adrien też będzie jadł z nami?
- Mari… - Alya roześmiała się głośno i podparła się pod boki. – Myślałam, że już dawno ci przeszło!
- Bo przeszło! – zaperzyła się Marinette, ale rumieniec na jej twarzy powiedział jej przyjaciółce coś zupełnie innego.
- Luka cię nie wyleczył z tego zauroczenia? – Alya nie mogła powstrzymać się od podrażnienia z przyjaciółką.
- Wyleczył… - Marinette skrzywiła się na wspomnienie byłego chłopaka. – Nie sądziłam jednak, że wyląduję pod jednym dachem z Adrienem.
- Kiedyś marzyłaś o tym, żeby z nim zamieszkać!
- To było kiedyś, Al. Dużo wody w Sekwanie upłynęło od tamtego czasu.
- Chodź już lepiej – poradziła Alya, biorąc przyjaciółkę za rękę. – Rozpakujesz się później. Zresztą wzięłaś tak mało rzeczy, że zajmie ci to pewnie pięć minut. Po kolacji zastanowimy się, czy i jak wrócić na miejsce tej twojej katastrofy budowlanej. A co do Adriena, to się nie przejmuj. Zazwyczaj nie wychodzi ze swojego pokoju. Zdziwiłabym się, gdyby dzisiaj zjadł z nami jak człowiek.
- A co on tam robi? – zaciekawiła się Marinette.
- Zarabia na utrzymanie – wyjaśniła Alya. – Od kiedy rzucił modeling i ojciec odciął go od funduszy, zarabia pisaniem jakichś gier. Ja się na tym nie znam. Moja znajomość zagadnień informatycznych ogranicza się do CMSa. Nigdy nie podejrzewałam, że z Adriena wyrośnie taki nerd – zażartowała, wychodząc z pokoju.
- Nie jesteśmy już dzieciakami z podstawówki, Al.
- Ale wszyscy poszliśmy w kierunkach, które już wtedy nas pasjonowały. Ja studiuję dziennikarstwo, ty uczysz się na projektantkę mody, Nino działa w branży muzycznej, Luka… Ups… Sorka…
- W porządku, Al. Wiem, co robi Luka.
- Wiem, że wiesz. Wszyscy wiemy. Nie cieszą cię jego sukcesy?
- Cieszą, cieszą…
- No to dlaczego go rzuciłaś?
- Wiesz dobrze. Mieliśmy różne spojrzenie na to, jak powinien wyglądać nasz związek – odparła enigmatycznie Marinette, zerkając niepewnie przez ramię na drzwi po prawej. Drzwi, za którymi mieścił się pokój Adriena. Dlaczego nie chciała, żeby usłyszał jej odpowiedź?
- Cześć, Nette! – przywitał się Nino, który właśnie położył talerze na stole w kuchni i wracał do lodówki po napoje. – Piwo? Wino? Cola?
- Hej, Nino! – Uśmiechnęła się w odpowiedzi Marinette. – Do pizzy to pewnie piwo.
- Adrien przyjdzie? – spytała Alya swojego chłopaka, wskazując nieznacznie brodą przyjaciółkę.
- Wybrzydzał ze smakami, to pewnie wyjdzie ze swojej nory. – Nino wzruszył ramionami.
- Dobrze wam się z nim mieszka? – spytała zdawkowo Marinette. – Bo ciągle tak narzekacie, że już sama nie wiem.
Przyjaciele wymienili spojrzenia.
- Czasami jest tak, jakby go w ogóle nie było. Zmienił się – oceniła Alya.
- Kagami go złamała – mruknął Nino. – Nie wybaczę jej tego nigdy. Gdyby nie to, że pewnie by mnie natychmiast pokroiła na sushi, to bym jej wygarnął. Ale może lepiej zrobić jak Adrien. Puścić w niepamięć.
- Popaprane trochę to nasze dorosłe życie… - westchnęła nagle Marinette. – Dobrze, że chociaż wy jesteście szczęśliwi.
- Wy też możecie być. Tylko… - zaczęła Alya, ale przyjaciółka jej przerwała natychmiast:
- Nie. Proszę… Nie myśl nawet o tym!
- W porządku – zgodziła się nieco za szybko, co wcale nie uspokoiło Marinette.
Zanim jednak zdążyła zareagować, wydarzyły się trzy rzeczy niemal jednocześnie. Do drzwi zadzwonił dostawca pizzy, Nino poszedł otworzyć, krzycząc po drodze „Pizza, ziom!” w stronę pokoju przyjaciela, a chwilę później Marinette tonęła w serdecznym uścisku Adriena, który szepnął jej do ucha:
- Cieszę się, że nic ci się nie stało, Mari!
Alya uśmiechnęła się pod nosem. Jeśli ona ich teraz nie wyswata, to nie nazywa się Alya Césaire!

---
Następna część  ->  Ciasno, że Kota nie wciśniesz - cz. 2

Komentarze

Popularne:

Rozdział 1 - "Na południe"

Ta Noc - cz.20

Ta Noc - cz.19

Ta Noc - cz.18

Ta Noc - cz.17