Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 8
Marinette niecierpliwie wyczekiwała końca zajęć na uczelni. Do ostatnich minut wykładu siedziała jak na szpilkach, zerkając niecierpliwie na zegarek. Wciąż nie miała pojęcia, jak zagadnąć Adriena, ale najpierw musiała go w ogóle dopaść, co od rana stanowiło misję niemożliwą. Wykładowca wreszcie dał studentom sygnał do rozejścia się. Marinette zebrała szybko swoje rzeczy i wybiegła z sali, ignorując całkowicie swoją najlepszą – wręcz jedyną – koleżankę z grupy, V é ronique Lumi è re, która zastygła w połowie gestu machania ręką. Biegnąc do domu, Marinette układała w głowie hipotetyczne scenariusze, jak zacząć z Adrienem rozmowę o dołączeniu do grupy wsparcia. Ostatecznie doszła do wniosku, że na początek zaprosi go niezobowiązująco na wieczór, a dopiero po jakimś czasie razem z Czarnym Kotem wtajemniczą go, czemu te spotkania mają służyć. Plan był raczej mętny, ale i tak był lepszy od wszystkiego, co wymyśliła do tej pory. Wpadła do mieszkania zdyszana, bo trudno było nie złapać...