Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 6

Marinette czuła się całkowicie wypompowana. To był długi i męczący dzień. Jakoś dowlekła się wreszcie do pokoju i padła na łóżko.
- Żyjesz, Księżniczko? – rozległo się przy oknie, co postawiło dziewczynę natychmiast z powrotem do pionu.
- Czarny Kocie? – odparła wątłym głosem, mrużąc oczy ze zmęczenia. – Nie umawialiśmy się przecież na dzisiaj.
- Owszem, nie umawialiśmy się na spotkanie grupy wsparcia. Ale zapowiedziałem, że wpadnę zapytać, jak poszły oględziny twojego walącego się domu.
- Ach, no tak… Rzeczywiście coś wspominałeś…
- No to opowiadaj. Jak było?
- Przede wszystkim pan Mattieu powiedział, że dobrze, że się wyprowadziłam, bo on nie dałby nawet centa na to, że budynek by wytrzymał jedną noc ze mną w środku.
- Widzisz?! – Czarny Kot aż sapnął z satysfakcją, dając jej do zrozumienia, że miał rację, zabierając ją do Alyi.
- Tak, Kocie… - Westchnęła z rezygnacją. – Pogratulować twojemu uporowi. I mojej intuicji… - dodała z lekkim uśmiechem.
- Niech ci będzie. Podzielę się z tobą splendorem – zażartował, puszczając do niej oko. – I co teraz?
- Musiałam zabrać swoje rzeczy, ale nie daliśmy rady wziąć za dużo. Najważniejsze, że mam z powrotem swoją maszynę do szycia i projekty. Kamienica wymaga gruntownego remontu, a to nie będzie łatwe, bo przecież znajduje się w centrum Paryża i jakiś miejski nadzór budowlany się w to wszystko wtrącił. Nie wiem, czy jeszcze nie przyślą jakiegoś konserwatora zabytków, ale mam nadzieję, że nie, bo to wszystko jeszcze bardziej wydłuży… Nie do końca to wszystko ogarnęłam.
- Najważniejsze, że jesteś tu bezpieczna, Księżniczko. Wiesz, jak długo potrwa ten remont?
- Nie mam pojęcia. Miesiąc? Pół roku? A przecież muszą jeszcze znaleźć przyczynę.
- Będziesz mogła tu zostać tak długo?
- Raczej mam poważne obawy, że to Alya mnie stąd już nigdy nie wypuści.
- Chyba że wyjdziesz za mąż… - wtrącił żartobliwie, na co ona rzuciła mu zdumione spojrzenie. Skąd wiedział, co powiedziała jej Alya, kiedy faceci już wyszli z cięższym kalibrem, a one jeszcze pakowały jej ubrania?
- Obawiam się, że mój mąż będzie musiał wprowadzić się tutaj… - mruknęła, przypominając sobie słowa przyjaciółki.
Czarny Kot zerknął na nią nieodgadnionym wzrokiem, ale nie skomentował tego w żaden sposób.
- Tak czy inaczej, mogę zostać… - podsumowała, nie zauważywszy nawet jego spojrzenia. – Zatem, jeśli jesteś nadal zainteresowany naszą grupą wsparcia, to zapraszam tutaj. – Uśmiechnęła się nieśmiało.
- Super… - mruknął, wciąż trawiąc informację o mężu.
- A tak przy okazji… - zaczęła z wahaniem, na co Czarny Kot zastrzygł uszami. – Chciałam cię o coś zapytać…
- Tak?
- Czy miałbyś coś przeciwko temu, żeby do naszej grupy wsparcia dołączył Adrien?
- Ad-Adrien? – zająknął się Czarny Kot. – A po co?
- To długa historia – odparła wymijająco.
- Mamy czas – odparł, rozsiadając się na parapecie.
- Och… - zmieszała się nagle. – Nie wiem, czy… Jak by to powiedzieć… Och… Chodzi mi o to, że Adrien też poszedł z nami dzisiaj do mojego domu. I przez chwilę miałam okazję mu się trochę przyjrzeć – wyznała, a kiedy Czarny Kot uśmiechnął się znacząco, zgromiła go wzrokiem. – Nie o to chodzi, Kocie! Uch… - zawahała się, ale wiedziała, że skoro powiedziała „a”, to trzeba powiedzieć „b”. – On… Widzę, że jest bardzo przygnębiony. Jakby zgaszony.
- Na-Naprawdę?
- Kiedyś taki nie był. Wszyscy tak naprawdę byliśmy kiedyś inni, jakby bardziej weseli, optymistycznie podchodziliśmy do życia. Ale mimo wszystko… Nawet ja znajduję jakieś jasne strony swojego dorosłego życia. A on… Ech… Żal mi go. Normalnie po ludzku. I normalnie po przyjacielsku. I pomyślałam sobie, że skoro zamierzamy pomóc sobie nawzajem, możemy pomóc i jemu. Nie sądzisz? To była taka spontaniczna myśl dzisiaj popołudniu, ale potem doszłam do wniosku, że najpierw zapytam ciebie.
- Ekhm… - Czarny Kot odchrząknął. – Jak uważasz, Księżniczko. Może najpierw zapytaj jego, czy miałby ochotę zwierzać się ze swoich problemów?
- Oczywiście, że go zapytam! – Marinette spojrzała na niego wymownie. – Ale zanim to zrobię, chciałam dowiedzieć się, co ty o tym sądzisz. Bo przecież ta grupa to był twój pomysł i nie byłam pewna, czy chciałbyś poszerzać nasze grono. Ale jeśli nie masz nic przeciwko, zaproszę go może na jutrzejsze spotkanie, dobrze?
- To my mamy jutro spotkanie? – spytał zdziwiony.
- Kocie… - westchnęła teatralnie.
- Żartowałem. – Mrugnął do niej. – Przygotujesz jakieś przekąski?
- Jak obiecałam. Przyjdź o ósmej. Dasz radę?
- Pewnie. Nie mam planów na jutro.
- Dziękuję ci, Czarny Kocie.
- Za co?
- Że się zgodziłeś. Na Adriena.
- Nie jestem do końca przekonany. Nie będziesz się czuła nieswojo, opowiadając o swoim życiu uczuciowym dwóm facetom?
- Nie sądzę, żeby nasze spotkania miały służyć wywlekaniu bolesnej przeszłości na światło dzienne.
- No to jak wyobrażałaś sobie nasze spotkania?
- A ty jak sobie wyobrażałeś? – odbiła piłeczkę. – Że co opowiesz, nie zdradzając przy tym zbyt wielu szczegółów swojego cywilnego życia? Nawet nie możesz nazwać swojej dziewczyny po imieniu, bo jeśli ją znam to mogę się domyślić, kim jesteś.
- Byłej dziewczyny… - poprawił z tym samym grymasem, który mu towarzyszył za każdym razem, kiedy o niej mówił. Takim samym grymasem, który zawsze pojawiał się na jej twarzy, kiedy mówiła o Luce.
- Byłej. Tak.
- Masz rację, Księżniczko. Nie do końca to przemyślałem – przyznał. – Będę jej musiał wymyślić jakieś imię. Co powiesz na…
- Nic z rzeczy, które mogą mnie naprowadzić na jej imię! Albo osobowość!
- To słabo. Ale coś wymyślę – obiecał, po czym spojrzał z namysłem na Marinette i zebrawszy się na odwagę, wrócił do tematu Adriena: - Gorzej z twoim programistą.
- Nie moim. Chciałam mu tylko jakoś dać do zrozumienia, że jest nas więcej.
- Nas? – podchwycił.
- No, osób, które spotkał zawód. Ja nie wiem, co tam się stało. I nie chcę wiedzieć! – zastrzegła natychmiast. – Ale nie mogę przejść obojętnie wobec tego, że cierpi. Zrobiłabym cokolwiek, co mogłoby mu pomóc.
Czarny Kot przez chwilę wpatrywał się w nią roziskrzonym wzrokiem. A potem bez słowa do niej podszedł i mocno ją przytulił.

---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 5  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 7

Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Ta Noc - cz.20

Ta Noc - cz.19

Pan Gołąb po raz 72

Miraculum FanFiction: Zagadka Chloe B. - cz. 15