Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 7
Następnego ranka Marinette wstała
z postanowieniem, że postara się porozmawiać z Adrienem, choć nie miała nawet
pomysłu, jak zagaić tę rozmowę. Przecież nie mogła tak po prostu podejść i
strzelić propozycją, żeby przyszedł na wieczorne spotkanie grupy wsparcia. Minęło
nieco czasu, od kiedy w czwórkę stanowili paczkę bliskich przyjaciół. Nie mogła
przecież kontynuować w miejscu, w którym kiedyś skończyli.
---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 6 <- Poprzednia część | Następna część -> Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 8
Szykując śniadanie, zastanawiała
się, kiedy stali się sobie tak dalecy. Kiedyś byli przecież przyjaciółmi!
Skoczyliby za sobą w ogień – on kilkukrotnie ochronił ją przed akumą lub
atakiem superzłoczyńcy, ona nie pozostała mu dłużna, nawet jeśli nie była we
wcieleniu superbohaterki. A potem wszystko się pochrzaniło.
Potem. Znaczy kiedy?
Marinette zastygła w połowie
szykowania tostów francuskich i próbowała sobie przypomnieć moment, w którym
Adrien odłączył się od ich radosnej grupki przyjaciół. To było parę lat temu i
musiała nieco pogrzebać we wspomnieniach ze szkoły. Ze wszystkich sił nie
chciała wiązać tego z pojawieniem się w jego życiu Kagami Tsurugi, bo od lat
zmagała się z poczuciem winy, że nigdy jej nie polubiła przez zazdrość o
Adriena. Ale analizując własne wspomnienia i to, co trzy dni temu wyrwało się
Nino, dochodziła niezmiennie do tych samych wniosków – że to właśnie Kagami odciągnęła
Adriena od jego przyjaciół. Zapewne przy pełnym poparciu ze strony jego ojca.
Westchnęła ciężko. Miała
wrażenie, że zanim go gdziekolwiek zaprosi, musi jakoś do niego dotrzeć, odnaleźć
ścieżkę do niego – ścieżkę, która mocno zarosła chaszczami. Dawny Adrien sam by
poszukał drogi powrotnej. Ale nie ten Adrien, którym stał się teraz. Z tego, co
zdążyła zauważyć, przez gąszcz zapuszczonej jak dżungla ścieżki do przyjaciela przedzierali
się z maczetą raczej Alya z Nino… Pytanie – kolejne z wielu w jej głowie – kto
rozpoczął tę drogę? Jak się w ogóle znaleźli po latach izolacji Adriena? Kiedy
w ogóle rozstał się z Kagami? Kiedy rzucił modeling? Marinette przez moment
wyrzucała sobie, że przestała interesować się życiem Adriena. Podobnie jak
życiem Czarnego Kota. Czy ona też odizolowała się od przyjaciół, jak tylko
zaczęła chodzić z Luką?
- Odkrywasz nowe metody
gotowania? – spytała z przekąsem Alya, przyglądając się od dobrej chwili
zamyślonej przyjaciółce.
- Słucham?
- Gotowanie metodą medytacji?
- Ee, n-nie…? – odparła z
wahaniem Marinette i zerknęła na swoje ręce zdumiona, że były czymś zajęte.
- Tosty francuskie? – Uśmiechnęła
się Alya. – Mogę liczyć na jednego ekstra?
- Dla wszystkich robię – poinformowała
ją przyjaciółka.
- Adrien chyba już wyszedł, ale
ja i Nino nie odmówimy.
- Nie ma Adriena? – zdziwiła się
Marinette i popatrzyła w stronę jego pokoju.
Rzeczywiście drzwi były lekko
uchylone, co wskazywało na nieobecność lokatora. Marinette stłumiła
westchnienie, choć sama nie była pewna czy czuje rozczarowanie, czy raczej
ulgę. Wciąż nie wymyśliła sposobu, w jaki miałaby go zaprosić na wieczorne
spotkanie grupy wsparcia – wręcz zaczęła mieć wątpliwości. Może to był jednak
zły pomysł? Może lepiej nie ładować się z butami w jego życie? Czarny Kot dał
jej do zrozumienia, że Adrien może nie być zainteresowany wywlekaniem swoich
osobistych spraw w obecności dwójki obcych mu ludzi. Bo kimże dla niego była po
latach Marinette Dupain-Cheng? A kim mógł być dla niego Czarny Kot?
- Tylko mi nie mów, że to
śniadanko robiłaś z myślą głównie o nim! – zaśmiała się Alya. – Przez żołądek
do serca?
- Odczep się! – odparła
Marinette, żartobliwym tonem łagodząc słowa, których użyła. Alya wybuchnęła głośnym
śmiechem. – Nam wszystkim przyda się coś na ząb. Coś dobrego! –
podkreśliła. – Na podniesienie nastroju.
- Ach… - przyjaciółka westchnęła
ze zrozumieniem. – Zauważyłaś…
- Co niby miałam zauważyć?
- No… To, co my z Nino
zauważyliśmy od razu, jak się do nas wprowadził. Co z nim zrobiła ta okropna
baba. Ja to bym jej wygarnęła. Może i Nino boi się, że Kagami zrobiłaby z niego
sushi, ale ja mam to w du…
- Al… - wtrąciła Marinette
ostrzegawczo.
- …pie. – dokończyła Alya
spokojnie. – No co? Jesteśmy dorośli.
- Nie miałabyś nic przeciwko,
żeby Kagami zrobiła ze mnie sushi? – Nino włączył się do rozmowy, obejmując
swoją dziewczynę w pasie i całując ją w ucho.
- Posiekałabym ją na plasterki,
zanim by cię tknęła – zapewniła go Alya. – Chciałam powiedzieć, że mam wywalone
na to, co by ze mną zrobiła. Za spapranie życia Adrienowi należy jej się porządne
manto.
- Skąd macie pewność, że to wina
Kagami? – spytała Marinette, przysłuchując się przyjaciołom przy okazji
przyrządzania śniadania, choć były to tylko pozory.
- Wow – skomentowała Alya, na co
przyjaciółka obrzuciła ją badawczym spojrzeniem.
- Co?
- Normalnie: wow! – powtórzyła
Alya, a Nino i Marinette wymienili spojrzenia. – No co? – zaśmiała się.
- Nic nie czaję… - Nino wzruszył
ramionami.
- Ja też nie – przyznała Marinette.
- Jestem pod wrażeniem, że Mari
próbuje bronić swojej głównej rywalki. Zawsze myślałam, że zazdrość cię
zaślepiała.
- Tak, nie omieszkałaś mi tego
rzucić w twarz, kiedy oskarżyłam Lilę o kłamstwa.
- Wiem, przepraszam. To była moja
największa pomyłka, jaką w życiu popełniłam.
- Daj spokój, Al. – Marinette machnęła
ręką. – Nie musisz w kółko za to przepraszać. Wyjaśniłyśmy to sobie przecież. A
zresztą… Po tylu latach przestało już mieć znaczenie, co ta kłamliwa małpa
wygadywała.
- Nie, Mari. Może i minęło wiele
lat, ale ja nie umiem sobie tak łatwo wybaczyć tego, że cię wtedy zawiodłam.
Zawiodłam jako przyjaciółka.
- Przestań, Al! Proszę! Ona nie
jest warta tego, żebyśmy w ogóle o niej rozmawiały.
- Szczególnie przed śniadaniem! –
wtrącił Nino.
- Właśnie! – przytaknęła Marinette
i sięgnęła po chleb.
Nino zaś pociągnął swoją dziewczynę
w stronę wysokich stołków przy blacie. Kiedy usiedli, zaczęli przyglądać się uwijającej
się przy kuchence przyjaciółce. Roznoszące się wkrótce po kuchni zapachy szybko
poprawiły nastrój Alyi. Podparła brodę na łokciach i oznajmiła:
- Jak będziesz nas tak dalej
rozpieszczać, to nigdy nie pozwolę ci się wyprowadzić!
- Nie będzie cię na mnie stać. –
Zaśmiała się Marinette. – A poza tym… Przynajmniej tak mogę wam się odwdzięczyć
za gościnę.
- A właśnie! – zaczęła Alya, po
czym zerknęła niepewnie na Nino, szukając jakby akceptacji dla tego, co chciała
powiedzieć. Gdy kiwnął jej głową, zaproponowała: - Myślę, że mogłabyś przestać
nazywać swój pobyt tutaj gościną i normalnie zamieszkać. Mam dla ciebie ofertę
na stole. Pokój. A ty dorzucasz się do czynszu i opłat. I spokój. Koniec z
odwdzięczaniem się lub poczuciem, że jesteś nam coś winna.
- Wiesz, że to oznacza koniec
śniadanek w wydaniu Dupain-Cheng? – Marinette uśmiechnęła się przekornie,
stawiając przed przyjaciółmi talerz z tostami francuskimi.
- Cholera… Chyba muszę to jeszcze
przemyśleć w takim razie… - zażartowała Alya, sięgając po tost.
- Koniecznie, skarbie! –
podchwycił Nino, łapiąc drugi tost. – Ja chyba wolę śniadanka…
Marinette roześmiała się i zanim
odwróciła się w stronę patelni, rzuciła:
- Myślę, że jakoś się dogadamy…
---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 6 <- Poprzednia część | Następna część -> Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 8
Komentarze
Prześlij komentarz