Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Pojawił się w szkole niespodziewanie. Z pewnym siebie uśmiechem przywitał zebrany już na dziedzińcu szkoły niezły tłumek uczniów – każdy w swoim gronie przyjaciół lub wielbicieli. O tak… To był jego żywioł. Był przyzwyczajony do wzbudzania powszechnego zainteresowania i zachwytu gdziekolwiek się pojawił. Nie inaczej było dzisiaj. Wszystkie rozmowy ucichły, wszystkie oczy wpatrzone były w niego. Tak, to lubił…
Rozejrzał się uważnie. O, chwileczkę. Ktoś zignorował jego pojawienie się. Dwie dziewczyny gadały jak najęte w kącie, zupełnie nie zwracając na niego uwagi. Ani na to, jakie poruszenie wywołał. „Wyzwanie przyjęte” pomyślał i ruszył zdecydowanym krokiem w ich stronę.
- Nie no, śmiech na sali! – zirytowała się Chloe, czym przyciągnęła uwagę znajdujących się nieopodal kolegów z klasy. – No co wy?! Przecież to… niedorzeczne! – dodała ze złością, widząc, że nowy przystojniak kieruje prosto do tej gamoniowatej Marinette Dupain-Cheng.
Marinette była właśnie w trakcie opowiadania swojej najlepszej przyjaciółce, Alyi, o spotkaniu Adriena z nową koleżanką z lekcji szermierki, Kagami. I dochodziła właśnie do kluczowego momentu, który wywołał w niej tyle emocji, kiedy nagle usłyszała tuż nad sobą:
- Cześć!
Podskoczyła przestraszona.
- Cześć. – odpowiedziała, nie mając pojęcia, kim jest ten chłopak. Był wysoki, przystojny i uśmiechał się z zabójczym niemal urokiem.
- Cześć! – odpowiedziała Alya dobitnie. – Przerwałeś nam rozmowę. Nie uważasz, że to trochę niegrzeczne?
- Alya! – wykrzyknęła Marinette, czerwieniąc się zakłopotana.
- Masz rację. – odpowiedział szarmancko. – Pozwól, że was przeproszę. Jestem tu nowy i pomyślałem, że byłoby miło kogoś poznać.
- Taa… I wybrałeś jedyne osoby zajęte rozmową? – Alya nie miała litości.
- Alya… - poprosiła cicho Marinette, próbując przywołać przyjaciółkę do porządku. Nie lubiła konfliktowych sytuacji.
- Jestem Luka. – przedstawił się wreszcie Nowy.
- Jestem Marinette. A to jest Alya.
- Miło mi was poznać. – Luka posłał im kolejny zabójczy uśmiech.
- Mów za siebie. – mruknęła Alya. – Sorry, Marinette, ale spadam. Przyszedł Nino. Do zobaczenia w klasie!
I poszła sobie.
- Cześć! – Alya przywitała się całusem ze swoim chłopakiem. – Widziałeś to? – spytała, wskazując głową na Marinette zagadaną już na dobre z Nowym.
- Kto to? – spytał Nino, obejmując Alyę.
- Nowy kolega. Luka. Wziął sobie Marinette na celownik.
- Myślisz? – Nino nie był przekonany.
- Nie widzisz, że on ją podrywa?
- A Ty widzisz?
- Wy, chłopcy… Jesteście beznadziejni… - westchnęła. – Przecież gołym okiem widać. Przyjrzyj się dobrze.
- A nie myślisz, że to trochę podejrzane? Że tak sobie przyszedł do szkoły i od razu rzucił się na Marinette? – Nino nie podzielał przypuszczeń swojej dziewczyny.
- Mnie to nie dziwi. Jest przecież śliczna. I bardzo sympatyczna. Widocznie od razu to zauważył. Pewnie dlatego, że gadałyśmy i nie zwracałyśmy na niego uwagi. W przeciwieństwie do całej reszty. Nie chcę być złośliwa, ale gość jest na straconej pozycji. – stwierdziła Alya.
- Nie jesteś złośliwa… Ale po co mu od razu podcinać skrzydła. Niektórym dobrze zrobi trochę zazdrości. – mruknął Nino, wyraźnie pijąc do Adriena.
- Myślisz? – Alya była bardziej sceptyczna. – On jest odporny na jakiekolwiek znaki. To przecież takie oczywiste, że są dla siebie stworzeni. Ale nie. Oboje będą udawać, że ich to nie dotyczy.
- On jest uparty jak osioł. Może dobrze mu zrobi, jak ktoś mu otworzy wreszcie oczy.
- Ona chyba nie widzi. – zmieniła temat Alya, wracając do komentowania rozmowy Marinette i Luki.
- Czego? – nie nadążył Nino.
- Że on ją podrywa.
- Też mi się wydaje, że on ją czaruje.
- Spokojnie, jest odporna.
- Nie wydaje mi się. Zobacz, jak ona na niego patrzy.
- Kto patrzy? – rozległ się głos tuż za ich plecami. Oboje podskoczyli i spojrzeli za siebie. Za nimi stał Adrien, który właśnie spojrzał w kierunku, w który oni wpatrywali się przez ostatnie kilkanaście minut. Zmarszczył brwi na dosłownie ułamek sekundy, ale momentalnie się opanował. – Co to za jeden? – zapytał, ze zdziwieniem odkrywając, że w głosie zadrgała mu nuta agresji. Chwila, czyżby był zazdrosny? Nie, bez przesady! Przecież to Marinette!
- Luka. – pospieszyła z odpowiedzią Alya, mrugając porozumiewawczo do Nino. Jej nie umknęła ta nutka w głosie Adriena.
- Co za Luka? – zapytał Adrien, siląc się już na obojętny ton.
- Nasz nowy kolega. Będzie z nami chodził do szkoły.
- Aha… - mruknął Adrien. Jakoś nie miał pomysłu, co miałby teraz powiedzieć. Na szczęście od błyskotliwej odpowiedzi uratował go dzwonek na lekcję. Ruszył więc przed siebie, celowo kierując się w stronę Marinette. Ot tak, żeby mimochodem się przywitać. – Cześć, Marinette. – powiedział, uśmiechając się jak co dzień do niej.
- Cześć, Adrien. – odpowiedziała mu całkowicie swobodnie. Zaskoczyła go. Zawsze wydawała z siebie jakieś śmieszne piski albo pięć razy powtarzała „Cześć” w różnych kombinacjach. A dzisiaj tak po prostu z uśmiechem i na luzie niezobowiązujące „Cześć, Adrien”?! Co się dzieje? I dlaczego ten uśmiech dzisiaj wydał mu się jakiś taki… uroczy? Usiadł w ławce w lekkim szoku.
Zaraz za nim do klasy weszli Alya z Nino. Zerknęli na siebie porozumiewawczo. Alya miała nieodgadnioną minę. Ona też zauważyła, że Marinette zachowała się zupełnie swobodnie przy Adrienie. Po raz pierwszy od roku! Niebywałe! Czyżby jednak Luka trochę ją oczarował i znieczulił na urok Adriena? Nie do uwierzenia, żeby piętnaście minut pogawędki zniweczyło kiełkujące od roku uczucia. Niemożliwe. Takie rzeczy się nie dzieją.
Nie było takiej możliwości, żeby którekolwiek z nich skupiło się na lekcjach.
Adrien w zastanawiał się nad tym, co wydarzyło się z samego rana. Skąd w nim ta ochota, żeby wybić – najlepiej pięściami – z głowy Nowemu te jego zabiegi wokół Marinette. Sam sobie wmawiał, że to dlatego, że Marinette jest jego przyjaciółką i nie chce, żeby ją ktoś skrzywdził. Nie ufał Nowemu. Tak, tak. To jest przyczyna. Po prostu martwi o Marinette. Żeby nikt jej nie skrzywdził. A Nowy nie ma wobec niej szczerych zamiarów. Tak, tak. To na pewno chodzi o to.
Marinette niemal przez cały dzień rozmyślała nad tym, co ją spotkało przed lekcjami. Była tym wszystkim zaskoczona i nieco oszołomiona. Jakoś nie mogła uwierzyć, że Nowy – sympatyczny i przystojny – właśnie ją wybrał sobie na towarzystwo w pierwszym dniu w nowej szkole. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że może Adrien poczuje jakąś zazdrość, ale szybko przekonała się, że nic z tego. Przywitał się z nią dzisiaj zdawkowo, a potem przez resztę dnia wyraźnie jej unikał.
Pod koniec dnia, wychodząc ze szkoły, była już wyraźnie podłamana. Po co ona się oszukuje. Wyraźnie powiedział Kagami, że Marinette jest dla niego tylko przyjaciółką. Właśnie… „Tylko przyjaciółką”… Och, to wszystko jest już do reszty beznadziejne…
Zwiesiła głowę.
- Hej, co to za smutki? – usłyszała tuż za sobą. Odwróciła się gwałtownie. Luka. Poczuła lekki zawód. Tak bardzo chciała, żeby to był Adrien…
- A tam, takie… - machnęła ręką, dając do zrozumienia, że to drobiazg.
- Potrzebujesz towarzystwa. – to nie było pytanie, ani nawet propozycja. On to po prostu stwierdził. - Odprowadzę cię do domu, dobrze? – niby zapytał, ale tak jakby stwierdził fakt, nie zostawiając jej wyboru.
- Eee, nie wiem… Miałam wracać z Alyą… - próbowała się wykręcić, czując wyraźny opór przed tym narzucaniem jej jego woli.
- Czy ona czasem właśnie nie idzie w tamtą stronę z chłopakiem? – uśmiechnął się przebiegle, wskazując na objętą parę oddalającą się w przeciwnym kierunku.
- Ach… - westchnęła. – Niech będzie. Zresztą, mieszkam za rogiem.
Wiedziała, że powinna być wdzięczna za takie wyróżnienie, jakim była ta szczególna uwaga, którą Luka ją obdarzył. Wiadomo, trochę jej to pochlebiało, że ze wszystkich dziewczyn w szkole wybrał właśnie ją. Ale jednocześnie boleśnie czuła, że oddałaby całą tę jego uwagę za to, żeby na jego miejscu był Adrien…
Adrien, który właśnie wybiegł ze szkoły i zobaczył, jak Marinette odchodzi w towarzystwie Nowego. Szarpnęło go w środku. Właściwie to miał ochotę podejść do Marinette i Luki i trzasnąć go po prostu w tę jego sympatyczną gębę. Skąd mu się takie mordercze myśli wzięły? Bo chce ją chronić?
Samochód z szoferem zatrzymał się z cichym piskiem opon. Na niego już czas. Nie zdoła przerwać romantycznego odprowadzania ze szkoły Marinette. Spojrzał na nią. Odwróciła się. Uśmiechnął się zrezygnowany i pomachał na pożegnanie. Odmachała. Ot, tak po prostu. Miała taki przepraszający uśmiech, czy tylko sobie to wmówił? Zauważyła, że jest mu źle z tym, że inny chłopak ją adoruje? Nie, przecież nie jest mu z tym źle. Jest jego przyjaciółką. Zależy mu na tym, żeby była szczęśliwa.
Boże, kogo on oszukuje?

---
Następna część  ->  Luka cz. 2

Komentarze

Popularne:

Pan Gołąb po raz 72

Szalik dla Dwojga - Cz. 16

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 4

Ta Noc - cz.20