Ta Noc - cz.18

(18) – Mistrz Miraculów

Wezwani w środku nocy policjanci nie kryli zdumienia na widok superbohaterów, o których odejściu było przecież głośno trzy lata temu. Lila zimnym tonem odmówiła współpracy, dodając z wściekłością, żeby wszyscy poszli w diabły. Wyśmiała zarzuty Biedronki i Czarnego Kota, a następnie zamilkła na dobre. Policja zebrała zeznania pozostałych uczestników walki, spisała także doniesienie o porwaniu, a następnie odjechała w stronę aresztu wraz z przestępczynią.

– I co teraz? – spytała Alya, wciąż we wcieleniu Lisicy.

– Czas przepytać Wayzza… – westchnęła Biedronka. – Musimy znaleźć Mistrza Fu! Nie wiadomo, gdzie ta sadystka go trzymała… Nino? – zwróciła się do przyjaciela, który w kapturze ukrył kwami, zanim pojawili się policjanci.

– Możesz już wyjść, mały żółwiu… – Chłopak uśmiechnął się do stworzonka schowanego tuż przy jego policzku. – Strasznie jest roztrzęsiony… Może byśmy coś mu dali do zjedzenia, czy co…

– Zejdźmy z widoku – zaproponował Czarny Kot. – Będziemy się mogli przemienić i nakarmić nasze kwami.

Jak na komendę, wszyscy poderwali się w powietrze i ruszyli w stronę Mostu Aleksandra. Schronili się w przejściu pod nim i tam przeszli przemianę zwrotną. Cztery kwami rzuciły się na biednego Wayzza, zasypując go słowami radości, wsparcia i pocieszenia.

– Byłeś taki dzielny! – zachwycała się Tikki. – Nie dałeś się złamać temu potworowi!

– Mówiłem, że Wayzz sobie poradzi… – wtrącił kwaśno Plagg i przewrócił wymownie oczami.

– Dobrze, że udało się pokonać tę wariatkę! – skomentował Trixx. – Oczywiście głównie dzięki mnie i mocy Iluzji. Ale nie będę się przechwalać…

– Hmm… – mruknął znacząco Sass, ale nie kłócił się z Trixx w temacie, kto miał największe zasługi w zwycięstwie nad Lilą. – Nadszedł nasz czas…

– Mistrz jest w bardzo złym stanie – powiedział Wayzz, a w głosie pobrzmiewał smutek i zmęczenie. – Ta dziewczyna… Ona jest złem wcielonym… Nawet nie wiecie, jak traktowała Mistrza, co do niego mówiła…

– Gdzie go przetrzymywała? – spytała natychmiast Marinette, jakby się obawiała, że lada moment coś im przeszkodzi w uratowaniu Strażnika Miraculów.

– W jednym z budynków na cmentarzu Père-Lachaise.

– Psychopatka… – skomentował Nino.

– Zaprowadzisz nas tam? – Adrien zignorował uwagę przyjaciela, choć przez myśl przeszło mu to samo. – Ten cmentarz jest tak ogromny, że bez twojej pomocy nie znajdziemy Mistrza przez miesiąc…

– Nawet gdybym nie pamiętał, która to krypta, poprowadzi mnie więź, jaką mam z moim opiekunem.

– Opiekunem? – zdziwiła się Marinette. – Nie posiadaczem?

– Po tylu latach razem zmienia się perspektywa, Biedronko… – Wayzz uśmiechnął się wyrozumiale, dając dziewczynie do zrozumienia, jak niewiele jeszcze wiedziała o życiu. – Przypomnij sobie, co powiedziałaś o Tikki trzy lata temu.

Marinette zbladła na samo wspomnienie tamtego strasznego wieczoru, kiedy Mistrz Fu zabrał Miracula Biedronki i Czarnego Kota, nie pozwalając ich posiadaczom nawet pożegnać się ze swoimi kwami. Powiedziała wtedy, że najbardziej będzie jej brakowało przyjaźni Tikki. A teraz, kiedy ją odzyskała, nie była w stanie znieść myśli, że miałaby ją stracić po raz kolejny.

– Czy Mistrz znów…? – zaczęła, ale nie potrafiła skończyć tego pytania. Strach przed ponownym rozstaniem chwycił ją za gardło. – Ja nie… Nie mogę…

– Nie martw się na zapas, kochanie… – szepnął Adrien, obejmując ją pocieszająco. – Wtedy to była jedyna racjonalna decyzja, jaką Mistrz mógł podjąć. Teraz mamy inne okoliczności. Bądźmy dobrej myśli…

– Najgorsza jest niepewność – stwierdziła Alya. – Lećmy na ten cmentarz, póki jest jeszcze w miarę ciemno. Za dnia wzbudzimy tylko niepotrzebną sensację…

Tak naprawdę zależało jej na pośpiechu z uwagi na przyjaciółkę, która mogłaby popaść w typową dla siebie spiralę tworzenia scenariuszy. Dlatego też podała pierwszy z brzegu w miarę rozsądny powód, byle Marinette nie zdążyła opłakać straty kwami, nawet jeśli nikt jej go nie odbierał. Przynajmniej na razie… A jeśli ten cały Mistrz zechce znów pozbawić Paryż superbohaterów, to Alya znajdzie argumenty, żeby mu to wybić z głowy!

Przemienili się, zaś Nino ponownie ukrył w kapturze Wayzza. Polecieli na cmentarz Père-Lachaise, który znajdował się w zupełnie innej części miasta, ale z supermocami zajęło im to zaledwie kilka minut. Dopiero za murami otaczającymi słynną nekropolię kwami Żółwia opuściło swoją kryjówkę i poleciało w kierunku ronda Casimira Periera, minęło jego pomnik i wleciało do jednej z krypt znajdujących się w okolicy. Towarzyszący mu superbohaterowie w milczeniu zgodnie podążyli jego śladem.

Mistrz Fu leżał w ciemnej celi na gołej ziemi. Oczy miał przymknięte, a ciałem wstrząsały fale dreszczy. Kiedy Biedronka wpadła do środka, Wayzz już przytulał się do policzka swojego opiekuna, ale staruszek wydawał się zbyt słaby, żeby podnieść dłoń do swojego kwami.

– Mistrzu? – spytała miękko superbohaterka. – Już wszystko dobrze… Zaraz cię stąd zabierzemy.

– Wiedziałem, że wam się uda… – odpowiedział ledwie słyszalnym szeptem.

– Mamy coś do jedzenia i picia? – Biedronka spojrzała na przyjaciół bezradnie.

– W cywilnym wydaniu mam camemberta… – mruknął Czarny Kot. – A ty pewnie jeszcze jakiś zapas ciasteczek dla Tikki…

– Skoczę po wodę! – zaproponował Nino i zanim ktokolwiek zareagował, wybiegł z krypty.

– Li… Lisica? – zająknął się Mistrz Fu na widok stojącej niedaleko nieznajomej. Nieco się usztywnił.

– Szczerze mówiąc, drażni mnie to imię! – odparła Alya. – Gdybym miała jeszcze kiedyś okazję „superbohaterzenia”, wolałabym inną ksywkę. Ta za bardzo mi się kojarzy z Lilą. Naprawdę nie sądziłam, że z niej taki potwór!

Mistrz Fu osunął się z powrotem na ziemię. Biedronka spojrzała bezradnie na Czarnego Kota, a on – jak zawsze w chwilach jej zwątpienia – uśmiechnął się pokrzepiająco. Kiwnął jej głową i szepnął:

– Plagg, chowaj pazury…

– Tikki, chowaj kropki! – Poszła za jego przykładem dziewczyna. – Możemy cię, Mistrzu, poratować tylko ciastkami i serem. Ale na początek wystarczy…

Podała staruszkowi jedzenie i zerknęła niecierpliwie na drzwi czy Nino nie wrócił już z wodą. Mimo że posiadał supermoce, nie był cudotwórcą i kilka minut, które upłynęły od jego wyjścia, to wciąż za krótko, żeby zdobył coś do picia.

– Szybko poradziliście sobie ze wskazówkami… – mruknął Mistrz Fu po chwili, kiedy już się posilił.

– Wcale nie było łatwo… – odparła Marinette.

– Nie mogło być łatwo. Wiedziałem, że ta dziewczyna jest przebiegła i jeśli wskazówki byłyby zbyt oczywiste, prześcignęłaby was w poszukiwaniach. Na szczęście nie zorientowała się w porę, że stawką były wszystkie miracula. Wpadła w prawdziwy szał, kiedy sobie to uświadomiła. Im bardziej była wściekła, tym większych nadziei nabierałem.

– Mistrzu… – zaczęła nieśmiało dziewczyna. – Nie zabierzesz nam ich znowu, prawda?

Strażnik Miraculów spojrzał na nią zaskoczony, a potem jego oczy napełniły się łzami. Serce Marinette zwolniło tempo, a w gardle poczuła niebezpieczny ucisk. Nie. Ona się nie zgodzi! Nie odda Tikki!

– Tamtej nocy, trzy lata temu… – zaczął Fu. – Wiem, że popełniłem błąd. Myślałem, że celem Biedronki i Czarnego Kota było pokonanie Władcy Ciem. Tymczasem… Zło potrafi przyjąć też inną formę. Jak choćby ta Lila… Myślę, że Paryżowi potrzebni będą superbohaterowie… I jak widzę, mogłaby ich być nawet całkiem udana czwórka.

– Dziękuję! – wykrzyknęła uszczęśliwiona Marinette i z całych sił objęła Strażnika Miraculów. Aż jęknął z bólu, więc natychmiast go wypuściła z objęć.

– Ale! – zastrzegł i spojrzał na nią poważnie. – Będziecie musieli przejść porządny trening. Nie ma już miejsca na działania intuicyjne. Muszę przekazać wam całą wiedzę o Miraculach. Kiedyś przecież zostaniesz nową Strażniczką…

– No właśnie… Ja chciałam jeszcze o tym…

– Nie dzisiaj! – uciął Fu. – Jestem za słaby… Ta noc uświadomiła mi, jak mało czasu mamy. I jak blisko było, żeby tajemna wiedza na wieki została zaprzepaszczona. Muszę naprawić ten błąd.

To powiedziawszy rozkaszlał się, jakby wysuszone gardło odmówiło współpracy. Na szczęście w tym momencie w drzwiach krypty zjawił się Nino z butelką wody w dłoniach, którą niezwłocznie przekazał staruszkowi. Mistrz Fu pił w błogim milczeniu, a wtedy z kąta wyszła Alya i zdecydowanym tonem oznajmiła:

– Ruda Kitka. Tak bym się nazwała…

---

Ta Noc – cz.17  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Ta Noc – cz.19 

Czytaj opowiadanie od początku 

Komentarze

Popularne:

Pan Gołąb po raz 72

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Szalik dla Dwojga - Cz. 16

Ta Noc - cz.20

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 13