Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2019

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 4

- Dobry wieczór, Księżniczko… Marinette odwróciła się przestraszona w stronę okna, a trzymana w dłoniach piżama, w którą właśnie miała się przebrać, wypadła jej z rąk. Na parapecie w nonszalanckiej pozie siedział Czarny Kot i uśmiechał się do niej zawadiacko. Od razu podziękowała sobie w myślach, że nie zaczęła się przebierać dwie minuty temu, bo właśnie by ją zastał w trakcie zdejmowania ubrania lub co gorsza – w negliżu. Jakby tego było mało, natychmiast przypomniała sobie rozmowę przy kolacji o tym, jak miałby wyglądać jej potajemny związek z superbohaterem, i potwornie się zaczerwieniła. - Drugi raz mnie dzisiaj odwiedzasz… - wyrwało jej się. - Znów nie w porę? – uśmiechnął się krzywo. - Lepiej teraz niż za pięć minut. Zamierzałam się przebrać… - mruknęła pod nosem. - Mam nadzieję, że tym razem bez tak wstrząsających okoliczności natury – zauważył, nie słysząc jej komentarza. – Jeśli jednak i tym razem podłoga zatrzęsła się pod twoimi stopami, zacznę podejrzewać, że moż

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 3

Marinette z ulgą zamknęła za sobą drzwi do swojego pokoju. Ta kolacja była koszmarna. Alya była wprost nieznośna. Tak niesubtelnie wypytywała ją o Czarnego Kota, a Adriena o nią, że tylko głupi by się nie zorientował, o co jej chodziło. Całe szczęście, że Nino w końcu ją powstrzymał i mogli w spokoju zjeść wystygniętą już pizzę. Ale atmosfera pozostała napięta do samego końca. Adrien już prawie się nie odzywał do końca posiłku, a potem wymamrotał, że musi do rana skończyć jakiś skrypt. Po tych słowach wycofał się do siebie. Alya była tak zadowolona ze swoich zabiegów swatki, że pozwoliła się zaciągnąć Nino do ich pokoju. Marinette została sama nad stołem pełnych brudnych naczyń. Westchnęła i posprzątała. Przynajmniej tyle mogła zrobić, żeby się odwdzięczyć za przygarnięcie jej w tak niecodziennych okolicznościach. A kiedy skończyła, po cichu wymknęła się do siebie. „Do siebie”… Nie, to nie było jej miejsce. Wiedziała, że jest tu tymczasowo. Jak tylko okaże się, że z domem wszys

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 2

- No to opowiadaj ze szczegółami! – Alya bez wstępów poruszyła temat dnia. - Że niby co? – Marinette prawie upuściła kawałek pizzy. - Och, no nie udawaj! Przystojny superbohater ratuje cię z walącego się domu i trzymając w ramionach, mknie przez pół miasta po paryskich dachach… W tym momencie zarówno Marinette jak i Adrien jednocześnie zakrztusili się pizzą. Nino zaś spojrzał na swoją dziewczynę z wyrzutem. - Heloł?! Nie zapomniałaś o kimś? - Moje serce wciąż należy niepodzielnie do ciebie, skarbie! – Alya uśmiechnęła się do niego czule. – Ale sam przyznaj, że Czarny Kot zmężniał i wyprzystojniał. - Prędzej piekło zamarznie, niż coś takiego przejdzie mi przez gardło – odparł Nino, a Adrien roześmiał się głośno, definitywnie porzucając jedzenie. Przysłuchiwanie się rozmowie przyjaciół groziło śmiercią przez zakrztuszenie. - No więc? – spytała Alya ponaglająco. - Nie zwróciłam uwagi, Al – wyznała Marinette. – Byłam przejęta tym, co się stało z moim domem. - No, ale mu

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 1

- Szach-mat, Tikki… - szepnęła Marinette, stawiając plecak w kącie pokoju. - Jesteś pewna, że nie chciałaś powiedzieć „Ach, ile mam szmat?” – pisnęła cicho maleńka czerwona kulka, będąca kwami Biedronki. - Szmat to akurat mam całkiem mało. Tyle, ile zdążyłam wziąć na szybko – mruknęła dziewczyna. – Chodziło mi dosłownie o szach-mat. - Wytłumacz mi, proszę, tę twoją przenośnię, bo nie rozumiem. - Sytuacja bez wyjścia, Tikki – odparła zdawkowo Marinette i powtórzyła jakby do siebie: – Sytuacja bez wyjścia. - Dramatyzujesz… - oceniło kwami. - Dramatyzuję?! – oburzyła się dziewczyna. Tak szybko odwróciła głowę w stronę czerwonego stworzonka, że aż kilka kosmyków jej ciemnych włosów wymknęło się z luźnego koka. - Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj dużo przeszłaś, ale czy to nie jest pocieszające, że masz kochających przyjaciół, którzy się tobą zaopiekowali? – spytała retorycznie Tikki, uśmiechając się pokrzepiająco do swojej właścicielki. - Masz rację… - westchnęła Marinette p

Majowe opowiadanie MariChat

Na Tumblr trwa MariChat May 2019, a ja jeszcze nie mam gotowego opowiadania. Są takie chwile, kiedy mam ochotę rozciągnąć dobę o dobre kilkanaście godzin, żeby mieć czas na pisanie. Kiedy nie mam weny, jakoś mniej mnie uwiera brak czasu. Ale kiedy ta wena wręcz rozsadza mi mózg, to frustracja robi się nie do zniesienia. Sprężam się, żeby zdążyć z MariChatowym opowiadaniem, zanim maj się skończy. Życzcie mi powodzenia! Szkoda, że nie możecie podesłać mi czasu... :-) Do zobaczenia wkrótce! L.K. 

Nie taki znów nieświadomy - Epilog

Słońce zachodziło, rozlewając złotawą poświatę po dachach Paryża. Na zalanej światłem kopule Bazyliki Sacré-Cœur na wzgórzu Montmartre siedziały dwie istoty – drobny Chińczyk ubrany w zieloną zbroję i okrągły kapelusz oraz jeszcze drobniejsza Chinka w ognistym qipao. Byli całkowicie niewidoczni dla turystów, którzy wpatrywali się w malowniczy zachód słońca i panoramę miasta, całkowicie ignorując piękno rozświetlonej bazyliki. - Będzie mi brakowało Wayzza – wyznał Jadeitowy Żółw. - Mistrzu, jest jeszcze czas, żebyś zmienił zdanie – szepnęła Smocza Pani. - Nie, Sabine. Jestem już za stary. Czas odpocząć… Czas, żebym odnalazł moją Marianne. Miracula będą bezpieczne z tobą. Będziesz doskonałym Strażnikiem. Urodziłaś się w roku Smoka, nie mogło być lepiej. - Ale muszę się jeszcze tak wiele nauczyć. - Przecież nie przerywamy szkolenia. Jak już wspomniałem, byłaś moją najlepszą uczennicą… KONIEC *Tym razem już na serio koniec tej historii (choć nie wykluczam sequelu… Kiedyś…

Nie taki znów nieświadomy - cz.19

Marinette wpatrywała się w Mistrza Fu szeroko otwartymi oczami, nie mogąc sformułować nawet jednego zdania, które miałoby sens. Choćby tak prozaicznego i naturalnego jak wypowiedziane przez Adriena: - Dzień dobry, właśnie się do pana wybieraliśmy. - To dobrze się składa, że przyszedłem. – Mistrz Fu uśmiechnął się do nastolatków. – Zaoszczędziliśmy nieco czasu. - Ykhm… - wtrąciła nieśmiało Marinette, która już doszła do siebie na tyle, by zauważyć główną komplikację. – Mamo? - Tak, kochanie? – Sabine zerknęła na córkę z domyślnym uśmiechem. - Skąd znasz Mi… Pana Chen? – zająknęła się Marinette, nie bardzo wiedząc, jak dużo może powiedzieć, więc na wszelki wypadek użyła fałszywego nazwiska Strażnika Miraculów. - Och, to długa historia… - zaśmiała się mama. – Może do nas dołączycie? - Do-Dołączycie? – powtórzyła osłupiała córka. Adrien pociągnął ją delikatnie za rękę i posadził przy stole obok Mistrza Fu. Sam zajął miejsce tuż obok niej i pokrzepiająco uścisnął jej dłoń.

Nie taki znów nieświadomy - cz.18

- Musimy iść do Mistrza Fu – oznajmiła nagle Marinette. Adrien spojrzał na nią nieprzytomnie. Jak to możliwe, że on jeszcze bujał w obłokach, a ona już zeszła na ziemię? - Zaczynam mieć poważne obawy, że nie odwzajemniasz nawet połowy moich uczuć – mruknął z urazą. - No wiesz co?! – wykrzyknęła oburzona. - Jak się nad tym zastanowić, to od wczoraj to ja zasypuję cię wyznaniami, pocałunkami i objęciami. Oczywiście nie opierasz się jakoś specjalnie… - dodał, a ona złożyła ramiona i spojrzała na niego ciężko, jak wielokrotnie już robiła jako Biedronka. – Ale zaczynam odnosić wrażenie, że w nasz związek wkradła się jakaś asymetria. - Z-Związek? – zająknęła się. - Jeśli za bardzo pędzę, to powstrzymaj mnie trochę – zreflektował się, a ukryte w kącie kwami tylko wymieniły rozbawione spojrzenia. Ten jutrzejszy ślub jednak wisiał w powietrzu. – Albo przynajmniej powiedz, gdzie robię błąd. - Adrien… - szepnęła Marinette. – To nie jest takie proste. Zrozum. Od dwóch lat wzdycham

Nie taki znów nieświadomy - cz.17

- No to jak się domyśliłaś? – spytał Adrien, kiedy wreszcie przerwał pocałunek. - A ty? - Ja pierwszy spytałem. – Nie dał się nabrać na wymijające pytanie Marinette. Westchnęła ciężko i wyswobodziła się z jego objęć, po czym wzięła go za rękę i poprowadziła na balkon. Jakoś swobodniej czuła się tam na dachu, gdzie było mniej uszu do podsłuchiwania. Nie, żeby podejrzewała swoich rodziców o takie praktyki, ale po kazaniu, którego wysłuchała przed godziną, mogła spodziewać się co najmniej zwiększonej kontroli. - Tylko się nie zapomnij i nie usiądź na barierce! – zażartowała, kiedy już wyszli na balkon. Adrien rzucił jej nieodgadnione spojrzenie i roześmiał się. A potem stanął obok niej przy barierce. - No więc? – przypomniał jej o swoim pytaniu, a ona zarumieniła się. Westchnęła i zerknęła na niego nieśmiało. - Najpierw mama pokazała mi zdjęcie w tych szmatach – powiedziała wreszcie. – Nie mogłam uwierzyć, że ubraliśmy coś takiego na siebie. Potem widziałam kilka zdjęć, na k