Ta Noc - cz.1
(1) – Za bardzo zaplanowane
A/N: Zanim zaczniecie czytać, a nie zerknęliście na „blurb”, zalecam przeczytanie najpierw „Tamtego Dnia” (https://niesmialek.blogspot.com/2018/05/miraculum-fanfiction-tamten-dzien-cz-1.html), bo niniejsza książka jest kontynuacją i po pierwsze będzie się odwoływać do pewnych wydarzeń z części pierwszej (więc dobrze by było wiedzieć, do jakich…), a po drugie – jeśli nie czytaliście „TD”, to ten rozdział jest jednym wielkim spoilerem i zepsuje Wam lekturę „TD”…
* * *
Pokój wyglądał idealnie. Marinette
obrzuciła go uważnym spojrzeniem, żeby sprawdzić czy wszystko znajdowało się na
swoim miejscu. Uprzątnęła nawet biurko, przy którym zazwyczaj szyła. Westchnęła
cicho, kiedy jej wzrok padł na stary domek dla lalek. Domek, w którym przez dwa
lata mieszkała Tikki – istota najbliższa jej duszy, kwami Biedronki, które
dawało Marinette moc tworzenia.
Od trzech lat domek dla lalek
stał pusty w kącie i przypominał dziewczynie o tych wspaniałych dniach – bo
choć obowiązki superbohaterki wypełniały jej czas i niejednokrotnie musiała
opuścić lekcje lub zarwać noc, ratując Paryż przed superzłoczyńcą, Władcą Ciem,
to za każdym razem odczuwała ogromną radość, że znów się udało. Ale przede
wszystkim miała przy sobie istotę tak bliską, tak życzliwą, tak pozytywną…
Mama Marinette próbowała poruszyć
temat wyrzucenia starej zabawki i nie rozumiała oporu córki przed pozbyciem się
tego rupiecia. Nie mogła wiedzieć, jak ogromną wartość sentymentalną dla dawnej
superbohaterki miało to byłe mieszkanko jej kwami. Domek był tym cenniejszą
pamiątką dla Marinette, że przypominał jej o Tikki i o chwilach z nią spędzonych.
Wciąż wzruszała się na myśl o tym, że nawet nie mogła się z nią pożegnać –
Mistrz Fu tak znienacka postanowił odebrać jej Miraculum. Podobnie zresztą jak
odebrał Miraculum Czarnemu Kotu.
Myśl Marinette odbiegła w
kierunku jej partnera. Przez tyle miesięcy walczyła u boku Czarnego Kota i
odrzucała jego zaloty, nie wiedząc, że pod maską skrywał się Adrien Agreste –
jej wielka miłość. Dopiero pewnego dnia, kiedy ubrana jedynie w piżamę
uratowała go przed tłumem fanów, Adrien przeniósł swoje uczucia z Biedronki na
Marinette, też nie wiedząc, że zakochał się w tej samej dziewczynie. Po raz
drugi.
Westchnęła z rozrzewnieniem. To
były przedziwne trzy lata! Straciła ukochaną przyjaciółkę – kwami, które
wiedziało o niej wszystko, ale zyskała chłopaka, który chciał poświęcić swoje
życie, żeby ochronić ją przed śmiercią. Czasami zdarzało się jej śnić o tamtym
koszmarnym wieczorze i o momencie, kiedy Gabriel Agreste wypowiedział swoje
życzenie. Szczęście w nieszczęściu, że źle dobrał słowa! Adrien przeżył, odzyskał
mamę i stracił ojca. Ale co to za ojciec, który chciał zabić własne dziecko?
Trochę to trwało, zanim
otrząsnęli się po tamtym wieczorze. Emilie Agreste dochodziła do siebie jeszcze
przez kilka miesięcy. Po jakimś czasie uległa namowom lekarzy i korzystając z
okazji, że Adrien miał wakacje, wyjechała z synem do szwajcarskiego uzdrowiska na
parę tygodni.
Dla chłopaka oznaczało to czasowe
rozstanie z Marinette, z którą dopiero co zaczął chodzić i chciał spędzać z nią
każdą chwilę. Z drugiej strony, odzyskana po latach mama wymagała jego uwagi i
opieki, więc wyjazd do Szwajcarii był dla niego okazją do wspólnego spędzenia
czasu i nadrobienia zaległości. Tymczasem Marinette została w Paryżu,
zaharowując się w piekarni rodziców, byle tylko nie tęsknić.
A tęskniła. I za Tikki, i za
Adrienem… I o ile o tęsknocie za chłopakiem mogła pogadać choćby z najbliższą
przyjaciółką, Alyą, o tyle o Tikki nie mogła wspomnieć nikomu. Nikomu poza
Adrienem. A jego akurat nie było przy niej.
Po wakacjach życie znormalniało,
a właściwie zaczęło wyglądać tak, jak zawsze powinno. Adrien nie miał już tak
napiętego grafiku, był pod opieką kochającej i życzliwej matki, mógł cieszyć
się czasem spędzanym z przyjaciółmi i z ukochaną dziewczyną.
Zdarzały się jednak i takie
wieczory, kiedy i Adriena, i Marinette dopadała tęsknota za ich kwami. Wtedy zazwyczaj
siadali bez słowa, tuląc się do siebie i pocieszająco głaszcząc po plecach czy
ramionach.
Z czasem (i z wiekiem) pieszczoty
obrały nowy, i co tu dużo kryć – dość spodziewany kurs i pewnego dnia między
Marinette i Adrienem pojawił się Temat. Temat związany z wejściem w nowy etap
znajomości.
Jak przystało na parę nastolatków
do szaleństwa w sobie zakochanych, zaczęli od… planowania. I według tych planów
to właśnie dzisiaj miała się odbyć ich „specjalna randka”, a noc miała się stać
„tą nocą”. A raczej „Tą Nocą”…
Stojąc na środku swojego pokoju,
Marinette zastanawiała się, co ją podkusiło zapraszać Adriena do siebie. Lepiej
było tę randkę zorganizować u niego, bo u niej „specjalna randka” oznaczała
spektakularną katastrofę.
Zaczęło się od rodziców. Sabine wyczuła
pismo nosem, zanim Marinette w ogóle się zająknęła o planach na wieczór. Co nie
znaczy, że dziewczyna zamierzała wtajemniczać swoją mamę w jakiekolwiek
szczegóły! Niemniej, intuicja matki nie zawiodła i Marinette musiała odbyć
krępującą rozmowę o środkach antykoncepcyjnych i mitach związanych z bezpieczeństwem
„pierwszego razu”.
– Stwierdziliśmy z twoim tatą, że
lepiej będzie, jak wybierzemy się na romantyczną kolację dziś wieczorem… –
poinformowała córkę Sabine, kończąc temat uświadamia. – Tylko pamiętajcie o
zabezpieczeniu!
– Mamo… – jęknęła upokorzona
Marinette.
– Teraz „mamo!”, a ile dziewcząt
w twoim wieku dopiero po fakcie dowiaduje się, skąd się biorą dzieci? I co? I
dramat! Jesteś za młoda i za mało odpowiedzialna na bycie matką, córeczko.
Rodzicielstwo to nie zabawa w dom.
– Ale skąd w ogóle pomysł…
– Kochanie, nie urodziłam się
wczoraj… – zaśmiała się Sabine. – Poza tym i tak uważamy, że długo wytrzymaliście.
Mówiąc to, mama puściło oko do
swojej córki, która miała ochotę zapaść się pod ziemię. Po raz kolejny w swoim
życiu Marinette musiała przyznać, że ma dość nietypowych rodziców. Może gdyby
dzisiejsza randka odbywała się u Adriena, mogłaby uniknąć tej koszmarnej
rozmowy? Potrząsnęła głową, natychmiast odpowiadając samej sobie. Wiedziała, że
byłoby jeszcze gorzej. Emilie była tak życzliwa, że aż wścibska czasami.
Przesiadywała z nimi wieczorami, wciąż spragniona towarzystwa. Niewykluczone,
że dzisiaj też siedziałaby z nimi w pokoju Adriena i nic by nie wyszło ze
„specjalnej randki”…
Marinette po raz ostatni rzuciła
okiem w swoje odbicie w lustrze. Na dźwięk dzwonka do drzwi, poczuła lekkie
ukłucie w żołądku, jakby dopadła ją trema. Przez moment żałowała, że jednak nie
poszli za ciosem dwa dni temu. Przynajmniej miałaby to już za sobą. Takie
planowane pierwsze razy były jednak beznadziejnym pomysłem!
Po chwili usłyszała pukanie do
klapy w podłodze.
– Proszę! – zawołała, starając
się opanować drżenie w głosie.
Po chwili z klapy wychynęła złota
czupryna jej chłopaka, który uśmiechnął się z lekkim zakłopotaniem. Wszedł po
schodkach do pokoju, trzymając w dłoniach czerwoną różę. Na widok Adriena,
wystrojonego w wyjściowe spodnie i białą koszulę, Marinette zarumieniła się,
ale zanim zdążyli się choćby przywitać, dobiegł ich radosny głos Sabine:
– Wychodzimy, kochanie! Pamiętaj
o… – zawiesiła głos, a Marinette założyłaby się, że rodzice właśnie
zachichotali ubawieni sytuacją – o tym, o czym rozmawiałyśmy.
– Czy twoi rodzice…? – spytał zmieszany
Adrien.
– Wychodzą na kolację.
– No tak, twoja mama powiedziała
mi to zaraz przy powitaniu. Ale… Mrugnęła przy tym tak znacząco, że… – urwał
zakłopotany.
– Że miałeś ochotę zapaść się pod
ziemię? – dokończyła domyślnie Marinette.
– No, raczej…
– Mnie przypomniała o
zabezpieczeniu… – szepnęła dziewczyna, czerwieniąc się okropnie.
– Jesteśmy aż tak przewidywalni?
– Nie mam pojęcia, jakim cudem
przez tyle miesięcy udawało nam się utrzymywać nasze sekretne tożsamości w
tajemnicy, skoro wszyscy czytają w nas jak w otwartej księdze…
– Też mnie to zastanawia… –
uśmiechnął się Adrien i podszedł do Marinette. – To dla ciebie, kochanie… –
szepnął, wręczając jej różę.
– Sprecyzuj „to” – zażartowała,
mrugając do niego zalotnie.
– Mmmm… – uśmiechnął się znacząco
w odpowiedzi.
– Zamknę drzwi. – Wyswobodziła
się z objęć chłopaka. – Na wypadek, gdyby rodzicom wpadło do głowy wracać po
klucze albo dokumenty.
Adrien roześmiał się. Wybierając
się na specjalną randkę, czuł lekki stres i podobnie jak Marinette, żałował
tego całego planowania. Lepiej było zdać się na spontaniczny rozwój sytuacji,
jak choćby dwa dni temu, kiedy trochę ich poniosło z pieszczotami. Teraz jednak
poczuł się swobodnie, jakby te drobne żarty trochę rozładowały atmosferę.
Usiadł na kanapie i obserwował swoją dziewczynę, jak odłożyła różę do wazonu, a potem zapaliła kilka świec. Od razu zrobiło się jakoś przytulniej i nastrojowo. W końcu Marinette odwróciła się do niego i spojrzała wyczekująco. Wstał i podszedł do niej. I wreszcie pocałował ją tak, jak chciał od kiedy tylko przekroczył próg. A ona natychmiast do niego przylgnęła i oddała mu pocałunek.
---
Następna część -> Ta Noc - cz. 2
Och! Jejciu jej! 😯 Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się, że 'Ta noc' odnosi się do nocy, w której ma się stać 'TO' 🤭 No cóż, lekkie zaskoczenie 😅
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego rozdziału nie wiem, czy cieszyć się jak głupia czy spalić z zażenowania jak Raczek 😅🤭
Biedni Marinette i Adrien, zero spokoju 😂 Z jednej strony czy oni nie mogą mieć choć chwili dla siebie, chociaż sobie zasłużyli? Po tylu ciężkich, a nawet traumatycznych przejściach? 🥺 (Są też młodzi i szaleńczo w sobie zakochani)
Z drugiej jednak strony, to dobrze, że państwo Dupain-Cheng pomyśleli, by uświadomić córkę o tym i owym. Często ludzie nawet o tym nie pomyślą a potem się dziwią, że nic nie wiedzący nastolatkowie zmajstrowali maleństwo. Są też tacy, którzy specjalnie utrudniają młodym kontakt by nie dopuścić do 'Tego' z różnych, sobie tylko znanych powodów. Dlatego też punkt dla tych ludzi za zdrowe podejście👍
Serce mnie boli jak pomyśle o nagłym rozstaniu superbohaterów z ich Kwami (nawet nie mieli szans się pożegnać 😭) Mam nadzieję, że Tikki i Plag, gdziekolwiek teraz są mają się dobrze i wkrótce połączą się ze swoimi właścicielami (na tym świecie nawet bez Władcy Ciem jest dość zła!)
Ale pomimo tej intensywnej burzy uczuć rozdział czytali się szybko i fajnie, jednak jeśli masz żywe reakcje na przygody bohaterów nie polecam go czytać przy ludziach (potem przez cały dzień ludzie się na ciebie patrzą jak na wariatkę 🙄)
Tak podsumowując, dzieliłam zażenowanie z bohaterami, cieszyłam się jak idiotka, tęsknię za kwami a rodzicom Marinette trzeba wręczyć medal 👍
Cieszę się, że Ci się podoba.
UsuńSpróbowałam przemycić trochę treści życiowych - takie poczucie misji do spełnienia... Czasami lepiej sprawy uświadamiania załatwić szczerą rozmową niż oszukiwać się, że "moje dziecko nawet o tym nie myśli..." Bo potem z tego biorą się dramaty rodzinne.
Rozdziały planuję publikować co sobotę.
Jeśli mogę coś doradzić - nie czytaj następnego rozdziału przy ludziach! 😉🤫
Właściwie, to nie radzę czytać przy ludziach także kolejnych rozdziałów...
Ja obecnie jestem po dwóch emocjonalnych rozdziałach i jakoś nie mam siły, żeby ruszyć z pisaniem dalej... Trzymaj kciuki, żeby jednak ruszyło!