Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 5

- Gotowa na pierwsze spotkanie grupy wsparcia? – tymi słowami przywitał się Czarny Kot, siadając na parapecie Marinette następnego wieczoru.
Pisnęła zaskoczona. Tym razem była już w piżamie i poczuła się bardzo niekomfortowo w jego towarzystwie – zupełnie jakby była nieubrana. Sięgnęła szybko po szal, który Alya jej pożyczyła dzisiejszego ranka, który był dość zimny jak na maj. Owinęła się nim jak kocem i ta dodatkowa warstwa ubrania pomogła jej odzyskać pewność siebie.
- Kocie… - westchnęła. – Wpędzisz mnie w nerwicę!
- Dlaczego?
- Mam nadzieję, że nie podglądałeś, kiedy się przebierałam? – zmrużyła podejrzliwie oczy.
- To byłoby niehonorowe zachowanie, Księżniczko! – obruszył się.
- Owszem. – Przytaknęła. – Niemniej, nie odpowiedziałeś.
- Ranisz mnie! Jak mogłaś pomyśleć, że zachowałbym się tak haniebnie?! – spytał, a gdy nie spuszczała z niego groźnego spojrzenia, dodał poważnym tonem: - Nie. Nie podglądałem cię.
- To dobrze. Na przyszłość muszę pamiętać o roletach… - mruknęła do siebie, a Czarny Kot zaśmiał się. Zgromiła go wzrokiem i dodała: - Zawsze możesz wylecieć przez okno, więc uważaj!
- Zaraz to ty wpędzisz mnie w nerwicę! Straszysz mnie tym zrzucaniem z piątego piętra tak często, że wpadnę w jakieś stany lękowe…
- To zachowuj się, Kocie. Jeszcze chwila i ktoś tu wejdzie! – syknęła Marinette.
- Już wczoraj przetestowaliśmy twoją wspólną ścianę z programistą. Nie jest taka cienka, bo nie przyszedł sprawdzać, z kim rozmawiasz.
- Skąd wiesz, że Adrien jest programistą? – spytała nagle, a Czarny Kot na moment zaniemówił. – Podglądasz nas wszystkich?
- Już ustaliliśmy, że nie podglądałem ciebie, Księżniczko – sprostował, jak już odzyskał głos. – Dlaczego miałbym podglądać tego chłopaka? Nie przyszło ci do głowy, że po prostu znam twoich przyjaciół?
Tym razem to Marinette zabrakło argumentów. Doskonale wiedziała, że mieszka tu Ruda Kitka i Pancernik. Wiedziała także, że Czarny Kot zna ich tożsamości, bo kilka lat temu – kiedy ona, jako Biedronka, została osaczona przez superzłoczyńcę – to on musiał udać się po Miraculum Lisa i Żółwia. Mistrz Fu zdradził wówczas Czarnemu Kotu, komu powinien je powierzyć. Mimo wszystko nie powinien dawać do zrozumienia jej, jako cywilnej dziewczynie, że jej współlokatorzy są jego znajomymi!
- Załóżmy, że ich znasz… - przyznała pojednawczym tonem. – Tym bardziej powinieneś się pilnować, żeby żadne z nich tu nie wlazło. Alya już zaczęła sobie stroić żarty z ciebie i mnie po tym, jak mnie uratowałeś!
- Żarty? – podchwycił zaciekawiony.
- Sugerowała nawet umawianie się z tobą, Kocie! – nie wiedzieć, czemu Marinette powiedziała to takim tonem, jakby mu groziła. – Jeśli tylko przyłapie cię na tych wieczornych wizytach, nie da mi żyć. A wtedy znajdę cię i się zemszczę.
Czarny Kot roześmiał się. Nie przypuszczał, że Marinette powie mu o insynuacjach przyjaciółki. Dawna Marinette, którą znał z czasów szkoły podstawowej, zarumieniłaby się i udawała, że wczorajsza rozmowa przy pizzy nie miała miejsca. Tymczasem dorosła Marinette sama nawiązała do tych rewelacji i jeszcze obróciła to w żart.
- Będę już grzeczny… - obiecał, mrugając do niej łobuzersko. – To co? Jesteś gotowa na pierwsze spotkanie naszej grupy wsparcia?
- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, na czym miałaby polegać ta grupa. Mam zacząć jak na jakiejś terapii? Nazywam się Marinette i właśnie rzuciłam chłopaka?
- Niezły start, Księżniczko. Wesprę cię w tych wysiłkach. Nazywam się… - zaczął, ale Marinette niespodziewanie położyła mu palec na ustach i szepnęła:
- Czarny Kot. Na razie wystarczy „Czarny Kot”.
Przez chwilę patrzył na nią zdumiony. Jednym gestem Marinette złamała barierę, której przez lata nie przekroczyli, choć przecież znał ją zarówno jako Adrien jak i jako superbohater. Szybko się opanował i wrócił do retoryki spotkania grupy wsparcia, jakby przed chwilą nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło.
- A więc dobrze. Nazywam się Czarny Kot i leczę moje złamane serce.
- Przecież od lat nie uganiałeś się już za Biedronką. Jak możesz wciąż mieć złamane serce?
- Kto powiedział, że jedno ma jakiś związek z drugim? – zdziwił się.
- Ty sam. Wczoraj. Tutaj.
- Ach! – przypomniał sobie. – Bo spytałaś, kto złamał mi serce.
- Właśnie. I powiedziałeś, że Biedronka. Wiele lat temu.
- Ale nie powiedziałem, że będę leczył tamten zawód miłosny. Nie przyszło ci do głowy, że mogłem przeżyć kolejny?
- Och, Kocie! – westchnęła współczująco. – To naprawdę strasznego musiałbyś mieć pecha!
- Jestem Czarnym Kotem. Pech to moje drugie imię.
Marinette parsknęła śmiechem. Doprawdy! Tylko on mógłby z tego żartować! Czarny Kot zerknął na nią niepewnie, lecz po chwili dołączył do niej. W rezultacie - stali tak na środku pokoju i zaśmiewali się.
- To wcale nie jest śmieszne… - powiedziała z trudem Marinette między jednym wybuchem śmiechu a drugim.
- Wiem…
- Jakiś czarny humor się ciebie trzyma.
- Czarny jest wpisany w moje pierwsze imię – skomentował, co wywołało nową falę wesołości.
- Kocie, przestań. Już mnie brzuch boli ze śmiechu.
- Można powiedzieć, że pierwsze spotkanie grupy wsparcia osiągnęło sukces, prawda?
- Raczej ponieśliśmy kompletną porażkę.
- Dlaczego? – zdziwił się Czarny Kot. – Przecież się śmiejemy?
- A nie jest to śmiech przez łzy? – odparła Marinette, nagle poważniejąc. – Zwróć uwagę, z czego się śmiejemy. Czy grupa wsparcia nie powinna nam pomóc w poradzeniu sobie z problemem?
- No dobrze, to jak to widzisz?
- To był twój pomysł… - przypomniała cierpko.
- Bo czułem potrzebę wsparcia. Ale nie mam pojęcia, jak mielibyśmy się za to zabrać. Przydałaby się nam Biedronka. Ona zawsze ma właściwy pomysł we właściwej chwili.
- Jak sądzisz? Jak mamy sprawić, żeby się tu pojawiła? Mam odtańczyć jakiś tajemny taniec?
- Mogę do niej zadzwonić – zaoferował się Czarny Kot, sięgając po swój kotafon.
- Nie, błagam. – Powstrzymała go gestem. – Jeden superbohater na mieszkanie wystarczy… - dodała, będąc doskonale świadoma, że w chwili obecnej znajdowało się ich tu aż czworo. Czarny Kot uśmiechnął się pod nosem, bo on z kolei wiedział o trojgu z nich. Żadne jednak nie zdradziło się ze swoją wiedzą na ten temat.
- To może po prostu opowiesz mi swoją historię? – spytał Czarny Kot nagle, a ona się zarumieniła.
Która historię? Z Luką? Z Adrienem? Z nim? Od kiedy jej serce było takie pojemne?!
- Wiesz, Kocie… Zrobiło się już późno. Odłóżmy to inny wieczór, dobrze? Może ustalmy tym razem jakąś datę i godzinę. Ja nie będę się obawiać, że wpadniesz tu akurat w środku mojego przebierania się, a ty może załapiesz się na jakieś przekąski.
- Co powiesz na jutro?
- Jutro? – powtórzyła z wahaniem. – Nie wiem, w jakim będę stanie wieczorem. Jutro idziemy oglądać mój dom. Udało mi się umówić inspektora budowlanego. Jeśli się okaże, że nie mogę tam zostać, to przynajmniej wezmę parę rzeczy. Muszę odzyskać swoje notatki z zajęć, szkicowniki, przybory do rysowania, maszynę do szycia.
- Mogę ci to wszystko przynieść do pięciu minut!
- Nie, Kocie… Jesteś superbohaterem, ale i oni czasem wpadają pod gruzy. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś ci się stało.
- Jutro coś może stać się tobie!
- Będę z profesjonalistą od zagadnień budowlanych. Będzie wiedział czy możemy tam wejść bezpiecznie.
- Dobrze, Księżniczko. Wpadnę jutro wieczorem zapytać, jak wam poszło. Jakbyś potrzebowała pomocy przy transporcie swoich rzeczy, daj mi znać.
- Jak? – roześmiała się Marinette. – Mam wyświetlić znak na niebie, jak kiedyś robiła Chloe?
- A wiesz, że już o tym zapomniałem?! – przyznał Czarny Kot. – W szkole to była z Chloe niezła agentka! Ciekawe, co tam u niej teraz słychać…
- Hm… - Marinette nagle zacięła usta. – Kiedyś ci powiem. Może…
- Coś się stało? – zaniepokoił się nagle.
- To temat na jedno ze spotkań naszej grupy wsparcia, tak myślę.
- Teraz zaczynam się bać, Księżniczko.
- Powiedzmy, że zawsze miała słabość do chłopców, którzy mi się podobali… - mruknęła pod nosem Marinette i odwróciła wzrok.
A Czarny Kot poczuł nagle nieodpartą chęć przytulenia jej. Tylko… Tylko, że ją opanował. Tak, lepiej będzie, jeśli superbohater nie zacznie się angażować w związek z cywilną dziewczyną. Rzeczywiście, jak by to miało wyglądać? Miałby zakradać się tu co noc i zmykać wczesnym rankiem? Dużo prościej byłoby przebić w tej cienkiej ścianie drzwi…

---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 4  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 6

Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Ta Noc - cz.20

Ta Noc - cz.19

Szalik dla Dwojga - Cz. 16

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 4