Miraculum FanFiction: Luka - cz. 18
W sali panował jeszcze gwar, co oznaczało, że nauczycielka
jeszcze nie przyszła. Na widok Marinette i Adriena wszystkie rozmowy ucichły. Oboje
zmieszali się trochę. Ale cóż… Przecież wiedzieli, że tak to będzie wyglądać. W
końcu Adrien był najpopularniejszym chłopakiem w szkole. Wiadomo było, że jeśli
zacznie chodzić z jakąś dziewczyną, to będzie to wydarzenie dnia, a może nawet
sezonu. Ich zakłopotanie jeszcze bardziej się pogłębiło, kiedy zobaczyli, że
Alya i Nino zostawili im miejsce w pierwszej ławce, a sami usiedli w drugiej.
- Nie przesadzacie trochę? – zapytał ich Adrien.
- Ani trochę, stary. – odpowiedział z szerokim uśmiechem
Nino.
- Od dawna już chcieliśmy razem usiąść, ale to było
niemożliwe z powodu czyjegoś zachowania. – dodała Alya.
- Co masz na myśli? – Marinette groźnie zmarszczyła brwi.
- A jak ci się wydaje? – uśmiechnęła się znacząco Alya. –
Wyobraź sobie, że w piątek rano miałabyś usiąść w jednej ławce z Adrienem.
Jakie dźwięki wydałabyś z siebie?
- Alya, Alya… - mruknął z udawanym niesmakiem Adrien. – Co
to za złośliwości?
- Nie, Adrien. Ona ma rację… - szepnęła Marinette. – Jeszcze
w zeszły piątek zachowałabym okropnie, gdyby Alya i Nino siedli razem,
zostawiając nam pierwszą ławkę. Pewnie bym wolała zapaść się pod ziemię. Albo
zaczęłabym się jąkać, jak zawsze do tej pory. Albo chichotać, jak jakaś
potłuczona.
- Właśnie. – przyznała Alya. – Ale dzisiaj myślę, że już
jesteście gotowi grzecznie usiąść razem, żebyśmy mogli wreszcie siedzieć z
Nino.
- Czyli nie zrobiliście tego z tak zupełnie szlachetnych
pobudek, jak nam się zdawało? – uśmiechnął się Adrien, siadając w ławce.
Marinette przysiadła obok niego, jednak nieco zakłopotana. Z
ławki obok dobiegło ich zirytowane prychnięcie. Chloe uparcie udawała, że nie
chce ich znać, choć co chwilę zerkała w ich stronę. Na to wszystko wreszcie weszła
nauczycielka, która przeprosiła za spóźnienie, zerknęła ze zdziwieniem na
roszady w pierwszych dwóch ławkach, po czym doszła do logicznego wniosku, że
młodość rządzi się swoimi prawami, i zaczęła lekcję.
Marinette przez cały dzień w szkole czuła się jak we śnie.
Ale nie była pewna, czy to jest miły sen, czy jednak jakiś koszmar. Nigdy nie
lubiła być w centrum uwagi, a tu przez cały czas ktoś do nich podchodził, coś
gadał, żartował, gratulował albo jej, albo Adrienowi. Właściwie przez cały
dzień nie mogli się opędzić od ludzi. Nie mieli w ogóle nawet chwili na pobycie
na osobności. A jak inni uczniowie dawali im wreszcie spokój, to podchodzili
Alya i Nino i dopytywali o szczegóły z piątku, weekendowe randki i plany na
najbliższą przyszłość. A oni naprawdę chcieli zostać sami choćby na chwilę.
Oboje czuli potrzebę pogadania o tym, co się dzisiaj wokół nich działo. Skala
zainteresowania trochę ich przerosła.
- Macie jakieś plany? – zagadnęła ich Alya po ostatnim
dzwonku.
Spojrzeli na siebie pytająco. Nawet nie znaleźli chwili,
żeby cokolwiek ustalić. Rano zajęci byli szkicownikiem, potem zrobiło się wokół
nich zamieszanie, a potem ciągle ktoś się koło nich kręcił.
- Miałem nadzieję, że uda mi się przedstawić dzisiaj
Marinette mojemu tacie. – wymyślił na poczekaniu Adrien. Marinette spojrzała na
niego, a w jej wzroku dostrzegł przerażenie.
- Przecież już ją poznał. – zdziwiła się Alya. – No,
pamiętasz… Przy konkursie.
- Ale teraz ją pozna jako moją dziewczynę. To może być
trochę… hm… stresujące. Dla nas obojga… - mruknął, ściskając mocniej rękę
Marinette.
- Nie boisz się, że twój stary będzie miał jakieś uwagi co
do wyboru? – wtrącił się Nino, jak zwykle nazywając sprawy po imieniu.
- Nawet jeśli, to raczej nie wpłynie na stan rzeczy. –
odpowiedział Adrien zdecydowanym tonem.
- No to powodzenia. – Nino klepnął go w łopatki. – Mam
nadzieję, że zobaczymy cię jutro żywego w szkole.
- Bardzo śmieszne… - Adriena jakoś nie rozbawił ten żart.
- Powodzenia, Marinette. – szepnęła Alya i odciągnęła Nino
od przyjaciół. Nie pomagał, a gołym okiem było widać, że oboje są mocno
zestresowani perspektywą spotkania z Gabrielem Agrestem.
- Poważnie, zamierzasz mnie dzisiaj przedstawić tacie? –
spytała Marinette łamiącym głosem. – Czy to była tylko wymówka, żeby sobie
poszli? – dodała z nadzieją.
- Chciałbym mieć to za sobą. Tym bardziej, że Chloe naprawdę
może namieszać. Wolę, żeby dowiedział się ode mnie. O ile już nie wie. No
wiesz… Od Natalii…
- Ja się naprawdę obawiam, że będzie rozczarowany twoim
wyborem. – szepnęła ze smutkiem.
- Cii… Nie będzie. Zaufaj mi. On nie jest taki zły.
- Poza tym, że terroryzuje Paryż od roku… - mruknęła pod
nosem.
- Marinette… - westchnął Adrien. – To nie jest łatwy temat
dla mnie.
- Wiem. Przepraszam… - uśmiechnęła się do niego ciepło. –
Postaram się ograniczyć. Idziemy? – zmieniła temat.
- Raczej jedziemy. – odpowiedział jej z krzywym uśmiechem. –
Nie pamiętasz, że szofer mnie pilnuje?
- Zapomniałam, moje ty biedactwo ze złotej klatki.
- No, to miejmy to za sobą. – westchnął z determinacją Adrien,
ściskając jej dłoń. Jakoś mu to dodawało odwagi.
Szofer nawet nie mrugnął, widząc, że Adrien wsiada w
towarzystwie koleżanki. Ani kiedy siedzące w tyle dzieciaki wzięły się za ręce.
Adrien miał wielką ochotę pocałować Marinette, bo przez cały dzień w szkole nie
miał nawet okazji do tego, co po całym weekendzie pełnym takich okazji było dla
niego istną torturą. A jednak czuł się skrępowany w obecności szofera. I
wiedział, że Marinette też czuje się nieswojo w tym samochodzie.
---
---
Komentarze
Prześlij komentarz