Miraculum FanFiction: Luka - cz. 17

Rano w poniedziałek Adrien jechał do szkoły z szerokim uśmiechem na twarzy. Już się nie mógł doczekać spotkania Marinette! Ten weekend był po prostu cudowny! Spędzili ze sobą całą sobotę i część niedzieli. Bo w niedzielę wreszcie udało im się wyjść na prawdziwą randkę. Oczywiście rodzice Marinette byli przekonani, że to była już druga, po sobotnim spacerze. Cóż… Trudno byłoby nazwać randką wizytę u Mistrza Fu… Chociaż, jak spojrzeć na to z innej strony, to sama końcówka tego wyjścia trochę przypominała coś na kształt randki. Kiedy pocałował Marinette jako Biedronkę. I spełnił swoje marzenie… Sam nie wiedział, czy czuł rozczarowanie, czy też szaloną radość. Bo pocałunek z Biedronką – mimo że był spełnieniem jego skrytych marzeń – nie był tak magiczny jak pocałunek z Marinette. Hmm… Przedziwne. Przecież to ta sama osoba! Ale chyba wolał dotyk jej dłoni niepokrytej magicznym kostiumem Biedronki. I lubił patrzeć, jak się rumieni. I liczyć jej piegi, gdy patrzył na nią z tak bliska… A twarz Biedronki skrywała maska. Westchnął rozmarzony i wysiadł z samochodu.
Ledwie wszedł na dziedziniec, Chloe rzuciła się na niego z okrzykiem “Adrieński!”
Uśmiechnął się do siebie i zdecydowanym ruchem zsunął jej dłoń ze swojego ramienia. Biedna Chloe… ona jeszcze nie wie… Oby nie została zaatakowana przez akumę, kiedy się dowie. Bo dzisiaj dowiedzą się wszyscy. Rozejrzał w poszukiwaniu Marinette.
Siedziała pod ścianą. Kącik jej ust drgnął w uśmiechu. Znaczy się, że widziała powitanie Chloe. I zapewne jego gest zrzucania jej dłoni z ramienia. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Jakaż to niezwykła tajemnica, że takie rzeczy się udają, jak jest się zakochanym! Że można zatonąć w czyimś spojrzeniu, patrząc przez tak rozległą przestrzeń!
Adrien, ignorując już otwarcie zdziwioną Chloe, podszedł do Marinette.
Na kolanach miała rozłożony szkicownik. Szybko go zamknęła, jak tylko zauważyła, że Adrien spojrzał w jego kierunku. Sięgnęła po plecak, żeby go schować przed chłopakiem.
- Co tam masz? – zapytał z ciekawością, wskazując na szkicownik.
- Eee, nic takiego… - wyjąkała, po staremu zażenowana, jak to Marinette.
Usiadł obok niej na podłodze.
- No, pokaż. - uśmiechnął się do niej szeroko. Uśmiechem Czarnego Kota. Spojrzała na niego z ukosa. Ten uśmiech był zabójczy. Dlaczego wcześniej tak go nie znosiła?
- Nie. To same głupoty.
- Nieprawda. Widziałem już twoje projekty. Dawaj. – nie nabrał się na jej zdawkowy ton i nachylił się przez nią, żeby dosięgnąć jej plecaka. Wyciągnął schowany dopiero co szkicownik. Nie broniła się już jakoś specjalnie się przed tym, zakłopotana, że pół szkoły pewnie już się na nich patrzy. Adrien udawał, że nie zwraca uwagi na lekkie poruszenie wśród kolegów. Skupił się na zeszycie Marinette.  Otworzył na ostatniej zamalowanej stronie i… oniemiał.
- Ykhm… - chrząknął zakłopotany, wpatrując się w projekt… sukni ślubnej?
- Mówiłam, że głupoty! – sięgnęła po szkicownik, czerwona ze wstydu.
- Czekaj. Daj popatrzeć… jest piękna. – przysunął projekt bliżej oczu, by przyjrzeć się szczegółom.
- Wszystko przez ciebie. – mruknęła.
- No, mam nadzieję!
- Sam zacząłeś! – tłumaczyła się, zażenowana. – To ty się oświadczałeś w piątek.
- I nadal trzymam cię za słowo. Zgodziłaś się. – uśmiechnął się w swoim kocim stylu. Coraz bardziej jej się podobało to jego kocie wcielenie. – Jest piękna. – wrócił do oglądania projektu. – Będziesz w niej wyglądać zjawiskowo. – uśmiechał się do niej szeroko i pochylił się, żeby ją pocałować.
- Ktoś mi powie, co się tu dzieje?! – rozległ się nagle okrzyk tuż nad ich głowami.
Spojrzeli przestraszeni. Adrien odruchowo schował szkicownik. Nad nimi stała Alya ze zmarszczonymi brwiami. Poderwało ich z podłogi. Stanęli przed Alyą jak para winowajców złapanych na gorącym uczynku.
- Och, Alya… - zaśmiała się cicho Marinette. – Nie zauważyłam cię.
- Najwyraźniej… - odpowiedziała kwaśno przyjaciółka. – Mam się domyślić, czy sami mi powiecie?
- Hm… A potrzebujesz jakichś wyjaśnień? – spytał z miną niewiniątka Adrien, biorąc Marinette za rękę.
- Hehe. Nie. – uśmiechnęła się nagle szeroko Alya. – Bo wszystko już wiem. Ale tak sobie pomyślałam, że muszę zobaczyć twoją minę, Adrien. Wierz mi, była bezcenna.
- Ale… - zdziwił się. – Skąd wiesz?
- Och, no to przecież oczywiste! Marinette do mnie zadzwoniła w sobotę rano i wszystko mi opowiedziała.
- Wszystko? – wykrztusił Adrien i spojrzał pytająco na Marinette.
- No, prawie wszystko… - uśmiechnęła się przepraszająco Marinette.
- Nic mi nie mówiłaś. – mruknął Adrien i spojrzał na nią z potępieniem. – Coś się ostatnio mijasz z prawdą.
- Oj, Adrien… Mieliśmy ważniejsze sprawy na głowie.
- No, ja się założę, że mieliście! – roześmiała się Alya znacząco.
- To nie to, co… - zaczęła się tłumaczyć Marinette, ale po chwili zrezygnowała, bo dotarło do niej, że Alya i tak wszystko zrozumie na opak.
- Ach, tu jesteście! – wtrącił się Nino, który właśnie do nich dobiegł. – Cała szkoła huczy od plotek… Oo, jak widzę nie są takie bezpodstawne… - dodał, widząc trzymających się za ręce Marinette i Adriena. Spojrzał pytająco na Alyę.
- Wychodzi na to, że ktoś tu wreszcie przejrzał na oczy, a ktoś drugi wreszcie komuś coś wyznał. – podsumowała Alya.
- Alya! – wykrzyknęła Marinette zażenowana.
- Myślałam, że ci to przeszło. Skoro pozwalasz mu się całować na oczach tłumów, to nie sądziłam…
- Za… zapomniałam o tych ludziach wokół.
- Ja w sumie też… - wyznał Adrien, także zarumieniony.
- No, teraz to trochę poniewczasie… - mruknęła Alya. – Będziecie sensacją sezonu. Chloe chyba właśnie przeżyła pierwszy zawał serca.
- Właśnie dzwoni do tatusia. – poinformował ich uradowany Nino. – Tylko nie mam pojęcia, co chce u niego załatwić. Wydalenie Marinette z Paryża? – zażartował.
- Kiedyś i tak musiała się dowiedzieć. – mruknął Adrien. – Bardziej się martwię, że mój ojciec dowie się od kogoś zanim sam z nim pogadam.
- Jeszcze mu nie powiedziałeś? – westchnęła z wyrzutem Marinette.
- Wczoraj nie było go przez cały dzień. Mówiłem ci przecież, że wyjechał gdzieś w interesach. Nie jestem nawet pewien, czy wrócił do tej pory. Ale wolałbym, żeby Chloe nie wpadła na pomysł poproszenia swojego taty, żeby porozmawiał z moim. Bo nie doczekam końca lekcji… - dodał z przestrachem Adrien.
- Nie panikuj, chłopie. – Nino klepnął go pocieszająco w łopatki. – A, i gratuluję, stary. Naprawdę myśleliśmy z Alyą, że wy się nigdy nie dogadacie.
- To było trochę bardziej skomplikowane… - Adrien z zakłopotaniem przeczesał włosy. – Ale też się cieszę, że… Jak to powiedziałaś, Alya? Że przejrzałem na oczy?
- No, jakoś tak. – odpowiedziała Alya, mrugając znacząco do Marinette.
Rozległ się właśnie dzwonek na lekcję. Uczniowie zaczęli tłumnie kierować się w stronę sali. Mijająca ich grupkę Chloe spojrzała zmrużonymi oczami na Marinette i zacięła usta.
- Nie myśl sobie, Marinette Dupain-Cheng, że ci to ujdzie na sucho. – wycedziła. – A tobie, Adrieński, nigdy, przenigdy tego nie wybaczę!
- Och, Chloe… Taka zawiść? To do ciebie niepodobne! – skomentowała Alya głośno, czym wywołała salwę śmiechu pozostałych uczniów ich klasy.
- Uch! – wrzasnęła z irytacją Chloe i tupiąc nogami, ruszyła po schodach do klasy.
Alya i Nino przezornie ruszyli za nią, żeby oddzielić ją od Adriena i Marinette. Kim wpadł na ten sam pomysł, choć jego pobudki były nieco inne. Koniecznie chciał wykorzystać okazję do pocieszenia biednej Chloe. Mijając Adriena, zagwizdał z uznaniem, cokolwiek w jego mniemaniu miało to znaczyć.
Marinette ruszyła na schody za tłumem, ale Adrien powstrzymał ją, ściskając jej dłoń.
- No, co tam? – spytała. – Musimy lecieć na lekcję.
- To nie będzie pierwszy raz, jak się na nią spóźnimy. – uśmiechnął się znacząco.
- Ale pierwszy raz spóźnimy się na nią z własnej winy. – upomniała go, ale nie nalegała na pośpiech. Spojrzała pytająco.
- Powiesz mi, co tam nagadałaś Alyi w sobotę? – spytał, przyciągając ją bliżej.
- Nie masz mi tego za złe? – spytała, podnosząc wzrok. – Musiałam jej powiedzieć. Przecież ona by mi nigdy nie wybaczyła, gdyby Chloe dowiedziała wcześniej! Tak mnie wspierała przez cały rok. A zresztą byłam taka szczęśliwa, że koniecznie musiałam się z nią podzielić nowinami!
- Cały rok, mówisz? Zastanawiam się, jakim cudem nic się nie domyśliłem. Musiałem być jakiś ślepy.
- Dobrze, że ci minęło. – uśmiechnęła się Marinette i przytuliła do niego mocno. – A teraz chodź już na lekcję. Jeśli twój tata wcześniej wróci, to możemy mieć kłopoty ze zakumanizowaną Chloe… I będziemy mieć jeszcze więcej zaległości.
- Bardzo śmieszne, Marinette. Normalnie boki zrywać. – cmoknął ją w policzek i ruszył za nią do klasy.

---
Luka cz. 16  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Luka cz. 18



Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Pan Gołąb po raz 72

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 15

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 13

Miraculum FanFiction: Długo i szczęśliwie - cz. 5