Jeden jedyny - cz. 3
Czarny Kot pędził na spotkanie z
Biedronką z pełną świadomością, że jest spóźniony. Jak w każdy sobotni wieczór mieli
patrol i powinien być na dachu Katedry Notre Dame punktualnie o dwudziestej.
Nie był. Za dobrze bawił się w kinie.
---
Jeden jedyny cz.2 <- Poprzednia część | Następna część -> Jeden jedyny cz.4
Film był długi. Wybierając
„Deadpoola 2”, zupełnie nie zwrócił uwagi na czas trwania filmu. Poza tym
dodatkowe sceny na napisach końcowych skutecznie przykuły ich do foteli na
następne piętnaście minut. W rezultacie – był spóźniony.
Kiedy dotarł na miejsce,
Biedronka już była. Co prawda odniósł dziwne wrażenie, że też chyba przyszła
nieco spóźniona, bo lekko zarumieniła się na jego widok. Zaraz jednak się
opanowała i uśmiechnęła z przekąsem:
- Już myślałam, że zapomniałeś o
tym, że dzisiaj sobota.
- W życiu! – odparł w podobnym
tonie. – Jesteśmy na siebie skazani, jak stare dobre małżeństwo, Moja Pani.
Biedronka zarumieniła się, ale
szybko opanowała zmieszanie i rzuciła zdawkowo:
- Lepiej uważaj z tymi ofertami
matrymonialnymi, Kocie. Bo kiedyś wreszcie się zgodzę i rzeczywiście będziesz
na mnie skazany.
Spojrzał na nią z ukosa. Pierwszy
raz potraktowała jego żart tak dosłownie. Zazwyczaj kwitowała je podobnym
żarcikiem, co zachęcało go do kolejnych. Ale zawsze były to niewinnie żarciki,
niepodszyte żadną aluzją. Czyżby Biedronka zaczęła je brać na serio? Tego by
nie chciał. Nie, kiedy miał głowę i serce pełne myśli i uczuć do Marinette.
- Wiesz, że kiedyś utkniemy w
jakichś związkach – mruknął ostrożnie, nie chcąc tak wprost prostować
niedomówienia, żeby jej przypadkiem nie zranić.
- Oj, zdecydowanie utkniemy w
jakichś związkach, Kocie – przytaknęła. – Obyśmy trafili na wyrozumiałych
partnerów, którzy wybaczą nam podwójne życie.
Głęboko w duszy odetchnął z ulgą.
Nie, jednak nie zaczęła myśleć o nim poważnie. Nagle poczuł przemożną chęć
zwierzenia się jej ze swoich problemów. Nino mu nie pomógł. Wyjście do kina
tylko pogorszyło sprawę. Może Biedronka znajdzie jakąś radę dla niego?
- Biedronko… - szepnął.
- No, co tam? – spytała miękko.
- Czy mogłabyś mi poradzić w
pewnej sprawie?
- No jasne, Kocie. Od czego ma
się przyjaciół?
- Hmmm… Bo wiesz… Podoba mi się
pewna dziewczyna…
- Dziewczyna? – podchwyciła i
spojrzała na niego badawczo.
- No, dziewczyna. Koleżanka.
Przyjaciółka… A ja… Ja zupełnie nie wiem, jak jej to powiedzieć.
- Och, Kocie… Trafiłeś chyba pod
zły adres – mruknęła. – Nie mam doświadczenia w tych sprawach.
- No, ale jesteś dziewczyną,
prawda?
Zachichotała. I choć on w
pierwszej chwili spojrzał na nią z wyrzutem, zaraz się roześmiał.
- No, nie da się ukryć, że jestem
dziewczyną – przytaknęła.
- Załóżmy więc, że jest jakiś
chłopak, który ci się podoba. I ty podobasz się jemu. Jak byś chciała, żeby on
ci o tym powiedział?
- Kocie… - szepnęła ostrożnym
tonem. – Pytasz o bardzo osobiste sprawy.
- Wiem, przepraszam –
zreflektował się. – Po prostu strasznie się boję, że ona mnie odrzuci.
- No nie wiem sama… - westchnęła
Biedronka, podchodząc do Czarnego Kota. – Chyba bym chciała, żeby stanął
blisko, objął mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. I po prostu powiedział, że
mnie kocha.
Czarny Kot zagapił się na
Biedronkę stojącą tak blisko niego, że spokojnie mógłby ją objąć właśnie w taki
sposób, o jakim mówiła. Jej twarz była tak blisko, że mógłby policzyć piegi na
jej policzkach. Nigdy wcześniej nie widział jej piegów. Podobnie jak rumieńców
na policzkach.
- Myślisz… - zaczął z lekką
chrypką, więc odchrząknął i kontynuował: - Myślisz, że to będzie romantyczne?
- Och, myślę, że to będzie bardzo
romantyczne – odpowiedziała mu i mrugnęła do niego. – Powodzenia z twoją
dziewczyną, Kocie! Ja lecę sprawdzić miasto – rzuciła na koniec i chwilę
później już jej nie było.
---
Jeden jedyny cz.2 <- Poprzednia część | Następna część -> Jeden jedyny cz.4
Komentarze
Prześlij komentarz