To tylko pozory - cz.6

(6) - Gafa za gafą

- Herbata zatem! – Plagg klasnął w dłonie nagle zadowolony. – Już się robi!
I wyszedł, zostawiając zaskoczonych Adriena i Marinette oraz Tikki. Nagle menedżerka zerwała się na równe nogi i ruszyła do drzwi w pośpiechu, mówiąc:
- Zapomniałam mu powiedzieć, że ja piję tylko dietetyczną colę!
Adrien wymienił spojrzenia z Marinette. Na jej twarzy błąkał się tajemniczy uśmiech. Nie rozumiał do końca, co ją tak rozbawiło. I poczuł się jeszcze bardziej nieswojo. Spodziewał się nieśmiałej dziewczyny, a tymczasem posadzono go przy stole z pewną siebie młodą kobietą, która – jeśli trzeba – potrafi bronić swoich racji, nie bojąc się w ogóle gości pokroju Plagga. A trzeba przyznać, że jego agent bardziej z wyglądu kojarzył się z ojcem chrzestnym niż chuderlawym modelem na emeryturze.
- Myślisz, że zrobili to specjalnie? – spytał cicho, nieświadomie nachylając się w jej stronę.
- Och, jestem o tym przekonana! – odpowiedziała lekko. – Tikki nie znosi dietetycznej coli.
Roześmiali się oboje.
- Zacznijmy może jeszcze raz… - zaproponował nagle. – Jestem Adrien. Adrien Agreste.
- Marinette Dupain-Cheng – przedstawiła się, podając mu dłoń.
- Nie LadyBug?
- To mój pseudonim artystyczny. Na co dzień jestem Marinette.
- Miło mi cię poznać. Mimo wszystko…
- Mimo wszystko? – podchwyciła.
- No, chyba nie powiesz mi, że poznaliśmy się w normalnych okolicznościach! – parsknął śmiechem, wreszcie czując się odrobinę swobodniej.
- Ach, no masz rację! – Przytaknęła z półuśmiechem. – To jeszcze gorsze niż poznanie się przez portal randkowy…
- Wiesz, mogli jeszcze wpaść na pomysł, że poznamy się dopiero przed ołtarzem…
- Boże! Mam nadzieję, że nie każą nam wziąć ślubu! – wykrzyknęła Marinette i dopiero wtedy zorientowała się, że Adrien żartował. Roześmiała się nerwowo. – Przepraszam… - szepnęła.
- Chyba czeka nas trochę takich nieporozumień – stwierdził. – To chyba całkiem naturalne, kiedy ludzie nie znają się jeszcze za dobrze. Możemy się umówić, że nie będziemy tego brać do siebie, jeśli nam się coś wymsknie?
- Dziękuję. – Uśmiechnęła się z ulgą. – To by bardzo ułatwiło sprawę.
- Na pewno ograniczy niezręczności, których i tak mamy pod dostatkiem.
- Wciąż nie wierzę, że dałam się na to namówić… - Westchnęła.
- Mnie to mówisz…
- To nie był twój pomysł? – zdziwiła się, a na widok jego zaskoczonej miny szybko dodała: - Przepraszam…
- Mieliśmy nie brać do siebie takich uwag, więc nie masz za co przepraszać. I nie. To nie był mój pomysł. Naprawdę myślisz, że uciekłbym się do mistyfikacji, żeby mieć dziewczynę?
- Skąd mam wiedzieć? Kompletnie cię nie znam. Jeszcze pół godziny temu byłam przekonana, że jesteś gejem… - mruknęła, po czym zasłoniła dłonią usta, jakby to miało pomóc w cofnięciu wypowiedzianych już słów, i zerknęła na niego zakłopotana. – Strasznie cię przepraszam!
Ale Adrien roześmiał się tylko.
- Miałaś nie przepraszać! Czyli zgodziłaś się, bo wydałem ci się bezpieczny?
Zarumieniła się. Po pierwsze – było jej trochę wstyd, że to było aż tak oczywiste. Po drugie – miał rację i wiedział o tym. Po trzecie – wyglądało na to, że jest inteligentny. Niedobrze… Sympatyczny, przystojny i inteligentny… Będzie trudniej niż sądziła…
- Naprawdę myślisz, że zgodziłabym się na mistyfikację, żeby tylko pokazać się z fajnym chłopakiem na mieście? – odcięła się mimo zakłopotania, specjalnie używając jego słów.
- Ja też kompletnie cię nie znam – odparł. – Ktoś mógłby pomyśleć, że spróbujesz się wybić na moim nazwisku…
Skrzywiła się. Tak, tego się obawiała. I to próbowała wytłumaczyć Tikki, kiedy mówiła, że nie chce robić kariery w ten sposób. Więc on tak o niej myślał?
- Hej, przepraszam… - szepnął i delikatnie dotknął jej dłoni. Aż podskoczyła. – Mieliśmy nie brać do siebie takich wpadek… Pamiętasz?
- Pod warunkiem, że nie nazywasz po imieniu moich najgorszych koszmarów.
- Ach, więc to jest twój największy koszmar? – zdumiał się. – Dobrze wiedzieć. Ja tak nie myślę, Marinette. Pamiętaj o tym.
- Ale ludzie tak pomyślą…
- Skąd wiesz?
- Zachowujemy się jak para obcych sobie ludzi, a będziemy twierdzić, że strasznie jesteśmy w sobie zakochani. To jak ci się wydaje, nie pomyślą sobie ludzie, że to wszystko jest udawane, a ja robię karierę na twoim nazwisku?
- Nie martw się na zapas. – Uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. – Jestem pewien, że coś wymyślimy. Może nauczymy się zachowywać, jak para nieobcych sobie ludzi? Nie jestem chyba aż tak odpychający?
Rzuciła mu spłoszone spojrzenie, a on nie mógł powstrzymać uśmiechu. Jednak nie była tak pewna siebie, jak mu się wydawało na początku. Może to i dobrze. Bał się trochę, że taka przebojowa dziewczyna zawróciłaby mu w głowie, a potem podeptałaby jego sterane serce i poszła dalej. Tymczasem okazało się, że LadyBug, która porywa na koncertach tłumy, jest w istocie nieśmiałą i skromną Marinette, która nie ma nic wspólnego z drapieżną celebrytką, która będzie się wybijać na nazwisku popularnego modela. Mógł odetchnąć z ulgą.
Ale czy na pewno?

––
To tylko pozory – cz.5  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  To tylko pozory – cz.7 (jutro o 18:00)

Komentarze

Popularne:

Rozdział 1 - "Na południe"

Ta Noc - cz.19

Ta Noc - cz.20

Ta Noc - cz.18

Ta Noc - cz.17