To tylko pozory - cz.9
(9) - Pierwsza wycieczka
––
To była chyba najgorsza noc w
życiu Marinette. Najpierw nie mogła się uspokoić po spotkaniu ze swoim
domniemanym chłopakiem. Zawiodły kolejno wszystkie znane jej metody
relaksacyjne: herbata, ulubiona muzyka oraz medytacja. Ostatecznie położyła się
spać wyczerpana fizycznie i psychicznie, ale i tak nie mogła zmrużyć oka, bo
szalone myśli nieustająco atakowały jej mózg, uniemożliwiając zaśnięcie.
Obraz Adriena nie znikał sprzed
jej oczu – ani jego ciepłe spojrzenie, ani miły uśmiech… Naprawdę sprawiał
wrażenie sympatycznego faceta. Jednak na samą myśl o spędzeniu z nim całego
jutrzejszego dnia żołądek zawiązywał się w supeł. Nigdy nie miała aż takich
objawów tremy – nawet przed pierwszym koncertem na prawdziwym stadionie nie
zdarzyło jej się trzykrotnie zwrócić kolacji. Zdecydowanie nie było dobrze…
Rano wstała skonana, niewyspana i
blada. Kiedy zobaczyła swoje odbicie w lustrze, westchnęła z rozpaczą.
Wyglądała koszmarnie! Tych cieni pod oczami nie przykryłby żaden korektor! Mimo
to podjęła choć próbę ukrycia ich pod makijażem. Wlała w siebie filiżankę
mocnego espresso i wyszła przed dom z entuzjazmem godnym skazańca.
- Dzień dobry, Moja Pani! –
przywitał się szarmancko Adrien, który stał oparty o samochód zaparkowany na
chodniku.
- Moja Pani? – parsknęła
śmiechem, choć jeszcze pięć sekund wcześniej wolała umrzeć niż wyjść z domu.
- W końcu jesteś Panią Biedronką.
Bądź więc Moją Panią. Pół nocy myślałem o jakimś uroczym przezwisku dla ciebie,
więc proszę nie odbieraj mi tej satysfakcji!
- Pół nocy nad tym myślałeś i
przychodzisz do mnie z czymś takim? – uśmiechnęła się ironicznie.
- Może źle to zaakcentowałem –
próbował się bronić. - Poczekaj. Spróbuję jeszcze raz – zaproponował, odrywając
się od samochodu. Podszedł do niej blisko i wziąwszy ją za rękę, powiedział
niskim głosem: - Dzień dobry, Moja Pani…
- Ooo… - wyrwało jej się, bo
nagle te słowa nabrały mocy.
- Taa, odkrył nagle talent do
flirtowania… - odezwał się kwaśno Nino, który wysiadł z samochodu lekko
zniesmaczony.
- Aa! – pisnęła dla odmiany
Marinette, całkowicie zaskoczona widokiem obcego faceta.
- Błyskotliwa, hę? – mruknął
ochroniarz do Adriena i przewrócił oczyma. – Nino Lahiffe – przedstawił się.
- Marinette Dupain-Cheng.
Uścisnęła przy tym wyciągniętą
dłoń. Szybko i energicznie, czym bardziej przekonała do siebie przyjaciela
Adriena niż wcześniejszymi półsłówkami. Nino aż zerknął zaskoczony na własną
dłoń. To był naprawdę dobry uścisk.
- Oficjalnie jestem ochroniarzem
Adriena. Ale na potrzeby tej waszej mistyfikacji robię dzisiaj za waszego
kumpla… - Po tych słowach zerknął na przyjaciela, jakby się chciał upewnić, że dobrze
zrozumiał założenia dzisiejszego wyjazdu. Kiedy Adrien kiwnął głową, Nino
dodał: - Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że to będzie mocno krępujące
doświadczenie. Nie tylko dla was. Jeśli mam być świadkiem takich tekstów, jak
ten przed chwilą, to chyba wolę ogłuchnąć na resztę dnia.
- Nino, miarkuj się! – wrzucił
ostrzegawczym tonem Adrien.
- Ja tylko mówię…
- Myślę, że dzisiejsza wycieczka
będzie jednak najbardziej krępująca dla Marinette. Tak, że daruj sobie takie
teksty. Zresztą, chyba płacę ci za to, żebyś był głuchy na zawołanie? – mrugnął
porozumiewawczo na koniec.
- Jakbyś się prowadził, jak
przystało na sławnego modela, to chociaż miałbym jakąś względną przyjemność z
tej roboty… Ale z tobą to nawet życie potrafi zbrzydnąć… - mruczał Nino, wracając
za kierownicę.
Marinette zachichotała. Zerknęła
niepewnie na Adriena i spytała szeptem:
- On jest bardziej twoim
ochroniarzem czy przyjacielem?
- Sam się zastanawiam… Ostatnio
mój ojciec posądził nas nawet o związek… - wyrwało mu się.
- Ach, to dlatego… - zaczęła, po
czym urwała zmieszana. Adrien uśmiechnął się pod nosem. Wciąż nie pamiętała o
ich umowie, żeby nie brać do siebie wpadek.
- Plagg wpadł w popłoch, że tata
w ramach zapewnienia sobie wnuków, ożeni mnie w ciągu najbliższego miesiąca.
- Plagg? – Marinette parsknęła
śmiechem. – Czy może ty?
- Jak usłyszałem, z kim
miałby mnie ożenić, to niezwłocznie przystałem na ten szalony plan z udawanym
randkowaniem.
- Dobrze wiedzieć, jakie były
twoje pobudki – przyznała i nagle stało się dla niej jasne, co znaczyły
wczorajsze uwagi Plagga o braku czasu.
- A… - zaczął Adrien i Marinette
spięła się w środku, że teraz on zapyta ją o jej pobudki.
- Wsiadacie czy nie? – wtrącił
się zirytowany Nino, który wychylił się z samochodu. – Bo czas leci i przyjedziemy
tam w samo południe. Akurat żeby więcej turystów was zobaczyło!
- Już idziemy, ty zrzędo… -
mruknął Adrien, po czym otworzył drzwi przed Marinette. – Moja Pani, powóz
zajechał…
- Mam na ciebie zacząć mówić Mój
Książę, czy co? – zaśmiała się, wsiadając.
- Tylko, jeśli będę mógł zamienić
określenie „Moja Pani” na „Księżniczko”… - odparł szarmancko i wsiadł obok
niej.
- Wazeliniarz…
- Jezu, nie dożyję wieczoru… -
mruknął Nino, po czym odpalił silnik.
Adrien wymienił z Marinette
rozbawione spojrzenia. Zachichotali jak na komendę. Chociaż oboje obawiali się
tej wycieczki, nagle poczuli się zupełnie swobodnie w swojej obecności. A dzień
zaczął zapowiadać się całkiem interesująco…
––
Komentarze
Prześlij komentarz