To tylko pozory - cz.10
(10) - Przezwisko dla niego
Zgodnie z informacją wyświetloną przez nawigację GPS, mieli dojechać do Château d’Auvers-sur-Oise w ciągu godziny. Należało ten czas właściwie wykorzystać, bo oboje mieli świadomość, że trzy dni dane im przez Plagga to wcale nie jest dużo na przygotowanie się do odegrania swoich ról. I choć Marinette już zaspokoiła swoją ciekawość, skąd brał się ten pośpiech i determinacja Adriena, wciąż pozostawało mnóstwo rzeczy, których o nim nie wiedziała.
––
Zgodnie z informacją wyświetloną przez nawigację GPS, mieli dojechać do Château d’Auvers-sur-Oise w ciągu godziny. Należało ten czas właściwie wykorzystać, bo oboje mieli świadomość, że trzy dni dane im przez Plagga to wcale nie jest dużo na przygotowanie się do odegrania swoich ról. I choć Marinette już zaspokoiła swoją ciekawość, skąd brał się ten pośpiech i determinacja Adriena, wciąż pozostawało mnóstwo rzeczy, których o nim nie wiedziała.
- Wydaje mi się, że powinniśmy
zacząć od wymyślenia powodu, dla którego utrzymywaliśmy nasz związek w
tajemnicy – zagaiła, starając się ignorować Nino prowadzącego samochód. –
Myślę, że dziennikarze od tego zaczną.
- Tak sądzisz?
- Oni zawsze węszą za sensacją. W
pierwszej chwili nie będą ich interesować szczegóły.
- Brzmisz, jakbyś była znawczynią
w temacie. – Uśmiechnął się Adrien.
- No, nie mam zbyt miłych doświadczeń
związanych z kontaktami z prasą.
- Naprawdę? – zdziwił się. Jakoś
nie przypominał sobie skandalicznych artykułów z LadyBug w roli głównej.
- Szczególnie jedna dziennikarka
strasznie się na mnie uwzięła. – Westchnęła Marinette i na moment zapatrzyła
się przez okno, jakby myślami wracając do pewnego wspomnienia.
- Tak? A dlaczego? – drążył
Adrien, a Nino tylko udawał, że nie podsłuchuje.
- To wszystko przez mój
pseudonim. Na samym początku mojej kariery Tikki uparła się, że muszę
występować pod pseudonimem. Wiesz, ona naprawdę jest świetna w swoim fachu. Tak
zakopała moją tożsamość, że właściwie byłam nie do namierzenia. I właśnie to
tak rozwścieczyło tę Alyę.
- Alyę Césaire? – wyrwało się Nino,
który aż zwolnił na chwilę. Marinette zerknęła na niego niepewnie, jakby
przypomniała sobie o jego obecności.
- Tak. Znasz ją? – spytała
podejrzliwie.
- Nie – odparł krótko. – Ale nam
też się plątała po różnych wydarzeniach…
- Czyli wiecie, o czym mówię.
Och, gdybyś ją widział! Na każdej konferencji prasowej zadawała mi jakieś
pytanie, które by ją mogło naprowadzić na moje nazwisko.
- No, ale przecież nie ukrywasz
swojego nazwiska – wtrącił ze zdumieniem Adrien. – Przedstawiłaś mi się
wczoraj.
- Teraz to już bez znaczenia, bo
wypromowałam markę mojego imienia scenicznego. Ale Alya mi nie zapomniała tych
początków i gnębi mnie wciąż na wszystkich konferencjach prasowych. Mści się za
to ukrywanie mojej tożsamości przed laty.
- I nie wyśledziła cię? Tak po
prostu na ulicy?
- To też nie było łatwe. Mój
codzienny wygląd różni się od scenicznego. To też był pomysł Tikki, żebym
stworzyła sceniczny image, który będzie moim znakiem rozpoznawczym.
- Nie rozumiem.
- Na co dzień wyglądam tak, jak
teraz. Dżinsy, T-shirt. Czasem jakaś sukienka… Najczęściej spinam włosy w kok
lub kucyk. Albo je rozpuszczam. Na scenie zawsze mam uczesane dwa kucyki z
czerwonymi cienkimi wstążkami we włosach. I zawsze na policzku mam namalowaną
maleńką biedronkę.
- Ale nadal wyglądasz jak ty.
- Zdziwiłbyś się, jak te subtelne
zmiany są znaczące! Zdarzało mi się natknąć na ludzi, którzy przystawali
niepewnie, przyglądali się. Ale zawsze szli dalej, bo nie byli pewni czy to na
pewno ja, a nie chcieli bez potrzeby zaczepiać obcej osoby. Albo nie chcieli
wyjść na głupków w przypadku pomyłki.
- Muszę sprzedać ten patent
Plaggowi.
- Tobie to i tak nie pomoże.
Jesteś zbyt rozpoznawalny.
- Muszę przyznać, że twoja
menedżerka od początku była bardzo zdeterminowana.
- Chciała uniknąć podwójnego
marketingu. Wiesz, raz mówią o Marinette, raz o LadyBug. Trzeba było skierować
wysiłki na promocję LadyBug, żeby to z tym imieniem ludzie zaczęli kojarzyć
moją twarz.
- To jak Madonna. Albo Pink.
- Schlebiasz mi, Adrien. Ale ja
nie jestem ta liga…
- Chodzi mi o markę pseudonimu.
Nikt nie kojarzy prawdziwych imion tamtych gwiazd.
- I o to chodziło też Tikki z
LadyBug. Choć oczywiście nie mam nawet śmiałości przykładać do siebie miary
takiej gwiazdy jak Madonna czy Pink. Gdzie mi tam do nich…
- Jesteś dopiero na początku
swojej ścieżki. Długa droga przed tobą.
- Tikki powtarza też, że powinnam
więcej śpiewać po angielsku. Po francusku nie wypromuję się na skalę światową.
- A Celine Dion?
- Adrien… Przestań mnie
porównywać do kolejnej gwiazdy.
- Ja ci nie każę się porównywać
do nich. Co najwyżej czerpać inspirację lub wzór. Celine Dion wypromowała
francuskie piosenki na całym świecie.
- Boże, jakbym słuchała Tikki… -
westchnęła Marinette. – Gadałeś z nią, czy co?
- Wydaje mi się, że to, co
właśnie powiedziałem jest po prostu oczywiste. Nie wiem, dlaczego nie chcesz
przyjąć dobrej rady. Szczególnie, że jeśli jest tak, jak mówisz, radzą ci to
już dwie osoby z twojego otoczenia.
- Przypominam ci nieśmiało, że
należysz do mojego otoczenia od wczoraj – stwierdziła cierpkim tonem.
- No i? – Wyszczerzył się w
uśmiechu.
- Nic – ucięła i dodała chłodno:
– Dziękuję za radę. Postaram się skorzystać.
- Coś mi się wydaje, że jesteś
bardzo nieprzekonana do swojej pozycji na rynku muzycznym – zawyrokował Adrien.
- Z czego to wnosisz? – spytała
ostro. – Z tych kilku zdań? Znamy się od wczoraj, Moja Żabo.
- Żabo? – podchwycił.
- Miałeś być księciem, ale teraz
mam ochotę zamienić cię w żabę!
Adrien nie wytrzymał i wybuchnął
śmiechem. Marinette coraz bardziej go fascynowała. Przez dobrych kilkanaście
minut prowadzili spokojną rozmowę, podczas której podzieliła się z nim naprawdę
osobistymi przemyśleniami. Ale kiedy tylko on ośmielił się wtrącić własną
opinię o tym, co wcześniej powiedziała, uniosła się dumą, wycofała z rozmowy i
jeszcze niemal obraziła śmiertelnie na niego. A on – zamiast uciec z pękającego
pod stopami cienkiego lodu, miał ochotę nadal się z nią przekomarzać. Dziwne.
Nigdy wcześniej tak nie miał.
- Musiałabyś mnie pocałować,
Księżniczko… - mruknął jej do ucha, na co ona od razu się zaczerwieniła.
- Na pewno rozmawiałeś z Tikki! –
podsumowała, zła na siebie, że sama wpakowała się na tę minę.
- A co? Pytałaś ją, jak zamienia
się księcia w żabę?
- Wolałbyś nie wiedzieć, jak
wyglądała ta rozmowa! – odcięła się, przypominając sobie, jak otrząsnęła się
wtedy z obrzydzeniem. Tylko, że… Pocałowanie Adriena wcale nie wydawało jej się
już tak odrażającą perspektywą.
- Po tym, co teraz powiedziałaś,
wprost nie mogę się doczekać, żeby się dowiedzieć. Naprawdę pytałaś swoją
menedżerkę o całowanie?
- Adrien, jeszcze słowo, a chyba
zerwę naszą umowę! – zagroziła Marinette. – On zawsze tak ma? – zwróciła się
nagle w stronę Nino, który zachichotał w odpowiedzi.
- Właściwie, to nigdy się tak
jeszcze nie zachowywał – odparł po chwili, nie odrywając wzroku od drogi. –
Chyba obudziłaś w nim jakieś zwierzę.
- Da się to wyłączyć? – Marinette
zmarszczyła brwi.
- Nie bierz tego tak na serio! –
poradził Nino. – Przecież to tylko pozory, prawda?
Marinette na moment straciła
mowę. Jak to możliwe, że tak się wciągnęła w rozmowę, że zapomniała o ich
mistyfikacji? Nic dziwnego, że Adrien tak doskonale się bawił jej kosztem!
Opanowała się szybko. Postanowiła sobie, że nie pozwoli już się więcej
sprowokować. Skoro on włączył tryb flirtowania, ona też mogła. „To tylko
pozory” powiedział Nino. I miał całkowitą rację.
- No dobra! – zagaiła
pojednawczym tonem. – Jeśli masz zamiar zgrywać lowelasa, to chyba muszę się
dostosować, Kotku.
- Teraz nagle jestem Kotkiem? –
uśmiechnął się Adrien.
- Wolisz być Kotkiem czy Żabą?
- A muszę być jakimś zwierzęciem?
- Może Misiem…
- Znowu zwierzę…
- Nino stwierdził, że jakieś w
tobie obudziłam. To zaczynam się zastanawiać, jakie.
- To ja poproszę o kota. Koty są
przymilne, dobrze robią na nastrój, pocieszą w trudnych chwilach, pomruczą…
- Łażą własnymi drogami… - uzupełnił
Nino. – Wylezie sam z domu i wróci po tygodniu… To nie ty, Adrien.
Marinette zachichotała.
- Koty zawsze mają własne zdanie
i są indywidualistami – dodała. – Taki jesteś?
Nino tylko prychnął wymownie, co
dziewczyna w lot zrozumiała. Tyle że tym razem nie miała ochoty się roześmiać.
Szczególnie, gdy zerknęła na lekko zranione spojrzenie Adriena.
- Dopiero obudziłaś to
zwierzę. Może taki się stanę? – mruknął.
Uśmiechnęła się do niego lekko i
delikatnie dotknęła jego dłoni.
- Dobrze więc. Będziesz Kotkiem…
A on odwzajemnił jej uśmiech.
––
Komentarze
Prześlij komentarz