To tylko pozory - cz.11
(11) - Wymówka
––
Kiedy Nino zatrzymał samochód na
parkingu przy Château d’Auvers-sur-Oise, Marinette westchnęła w poczuciu
totalnej klęski. Wiedziała, że mogli tę godzinę jazdy samochodem wykorzystać
znacznie bardziej produktywnie. Tymczasem zdążyła zanudzić chłopaków
opowiadaniem o swojej karierze, prawie pokłóciła się z Adrienem, a w kwestiach
związanych z przygotowaniem wielkiej mistyfikacji nie posunęli się ani trochę
do przodu.
- Nieprawda! – Adrien zaprzeczył,
kiedy podzieliła się z nim powodami swojego rozczarowania.
- Przecież nadal nic nie
ustaliliśmy!
- No jak to nie? – Zaśmiał się. –
Mamy już wymyślone przezwiska, jakimi zazwyczaj charakteryzują się pary ze
stażem. Ty jesteś Moją Panią, a ja twoim Kotkiem.
- Taa, normalnie postęp
galaktyczny! – rzuciła ironicznie, ale Adrien zdawał się uodparniać na jej
sarkazm.
- Po drugie… Nawet nie
zauważyłaś, ale udało nam się przełamać barierę dotyku.
- Że co proszę?!
- Kiedy dotknęłaś mojej ręki,
żadne z nas nie podskoczyło nerwowo. To już jest galaktyczny postęp w
porównaniu z wczoraj, nie sądzisz? – Uśmiechnął się szeroko, a ona nie mogła
oderwać od niego zdumionego spojrzenia. Miał rację. Kurczę, naprawdę miał
rację… - Poza tym opowiedziałaś mi o swoich przejściach z pewną dziennikarką,
co podsunęło mi genialny pomysł na powód trzymania naszego związku w tajemnicy.
Mrugnął do niej porozumiewawczo i
wysiadł z samochodu. Bardziej nie mógł jej zaintrygować. Nie czekała, aż
otworzy drzwi po jej stronie, tylko szybko wyskoczyła na zewnątrz.
- To znaczy? – zapytała ciekawie.
- To bardzo proste, Marinette. –
Podszedł do niej i spojrzał jej z bliska w oczy. – Po tym, jak ona tak cię
przeczołgiwała o nazwisko, wolałaś nie afiszować się ze związkiem, żeby go
ochronić. Wytrącisz jej broń z ręki, zanim ona zdąży z niej skorzystać.
- Genialne w swojej prostocie… -
szepnęła. – Myślisz, że się uda?
- Dlaczego miałoby się nie udać?
- No dobrze, a ty? Jaki miałbyś
powód?
Adrien na chwilę się zachmurzył i
Marinette wydało się, że niechcący dotknęła czegoś bolesnego. W tym momencie
znikąd pojawił się Nino, który w ramach pokrzepienia klepnął przyjaciela w
łopatki.
- Ojciec… - mruknął ochroniarz. –
Myślę, że to wymówka również genialna w swojej prostocie…
- Dla-Dlaczego? – spytała
Marinette.
Atmosfera wokół nich nagle
zgęstniała, a milczące porozumienie między chłopakami stanowiło jakąś
tajemnicę, do której dziewczyna nie została dopuszczona. Adrien chyba wyczuł,
że Marinette musiała poczuć się niekomfortowo, bo odchrząknął zakłopotany.
- To będzie wsadzenie kija w
mrowisko, Nino… Jeśli ojciec się o tym dowie…
- I tak się dowie. Nie ukryjesz
tego przed nim.
- Ale nie mogę użyć go jako mojej
wymówki. To by przekreślało jakiekolwiek szanse dla tego związku.
- Pozory, Adrien! –
przypomniał Nino znaczącym tonem.
- Wymówka musi być wiarygodna. –
Przyjaciel pokręcił przecząco głową. – Wolę scenariusz z Alyą Césaire.
- Jak?
- Powiem, że chciałem uszanować
decyzję Marinette.
- Wyjdziesz na pantoflarza.
- Zakochanego pantoflarza
– poprawił Adrien znaczącym tonem. – I o to chodzi. Zgadzasz się, Mari?
- Mari? – podchwycił Nino z
oczami jak spodki.
- Może być… - Marinette kiwnęła
głową. – Zgadzam się.
- Na…?
- Na zakochanego pantoflarza, na
wymówkę i… na „Mari” też. – Uśmiechnęła się nieśmiało do niego.
- Wspaniale! – Adrien odwzajemnił
uśmiech. – To teraz idziemy zwiedzać ogrody. Zaplanujemy sobie przeszłość.
- Mówi się „przyszłość”, stary… -
wtrącił Nino.
- Pozory… - Adrien przypomniał i
mrugnął porozumiewawczo do przyjaciela. – Tu wszystko jest na odwrót, nie
pamiętasz? To co? Idziemy?
- Ja jestem gotowa!
- Ja też – dodał Nino.
- To do ogrodów!
- Ale… Do środka też wchodzimy? –
spytała nagle Marinette.
- Jeśli chcesz, możemy zobaczyć
wystawę. Nie wiedziałem, że lubisz malarstwo.
- Bo tak strasznie dużo o mnie
wiesz… - mruknęła z przekąsem. – Dla twojej informacji: owszem, mam słabość do
impresjonizmu. Jest dla mnie bardzo inspirujący.
- W takim razie zostawmy sobie
wystawę na deser, kiedy już zasłużymy na odpoczynek. Nie zapominaj, że
przyjechaliśmy tu popracować.
- Nad związkiem – uzupełniła, a
on się roześmiał.
- A ci znów zaczynają… - mruknął
Nino pod nosem.
- Zajmij się sobą! – rzucił w
jego stronę Adrien i poprowadził Marinette w stronę ogrodów pałacowych.
Przyjaciel tylko pokiwał głową i
spokojnie ruszył za nimi. Był przyzwyczajony do bycia ogonem, ale do tej pory
zawsze skupiał swoją uwagę na otoczeniu i niebezpieczeństwach czyhających
wokół. Tym razem jego zadaniem była obserwacja dziewczyny, która szła tuż obok
Adriena. Wciąż jej nie rozgryzł i dlatego teraz to ona stanowiła potencjalne
zagrożenie dla jego podopiecznego.
Nino był świetnym obserwatorem.
Zaraz wychwycił drobne szczegóły, które wywołały lekki uśmiech na jego twarzy.
Choćby sama ich postawa! Adrien szedł z rękami w kieszeniach, nieznacznie
pochylony w stronę dziewczyny, jakby pogrążeni byli w bardzo intymnej rozmowie.
Marinette zaś na początku szła z założonymi na plecach rękami – także pochylona
w stronę swojego domniemanego chłopaka. Ale po jakimś czasie dłonie Adriena
opuściły kieszenie, a ręce Marinette przestały chować się za jej plecami.
Przystawali parę razy w miejscach widokowych, wciąż rozmawiając i pokazując
sobie okoliczne krajobrazy. A kilka przystanków później Nino wyraźnie zauważył,
jak dłoń Adriena od czasu do czasu niby przypadkiem ociera się do dłoń Marinette.
Po to tylko, żeby przed końcem spaceru mógł wreszcie wziąć ją za rękę…
„Jak dzieci we mgle…” westchnął w
duchu Nino.
Poprzestał jednak tylko na
obserwacjach. Nie chciał podsłuchiwać ich rozmów. Przynajmniej tyle był winien
przyjacielowi. Zresztą… Wystarczyła mu ich mowa ciała, żeby nabrać pewności, że
zanim miną magiczne trzy dni ustalone z Plaggiem, cały plan z udawanym
randkowaniem weźmie w łeb.
––
Komentarze
Prześlij komentarz