Nie taki znów nieświadomy - cz.1
UWAGA! Ostrzeżenie przed
spoilerami! Tym razem będzie to odcinek "Oblivio",
który zgodnie z zamówieniem nieco rozwinęłam. Część dialogów to cytaty, część
zostało zmienionych, część dopisałam... Kolejność zdarzeń może być odwrócona.
---
Następna część -> Nie taki znów nieświadomy - cz.2
Jeśli ktoś woli najpierw obejrzeć odcinek, proszę nie czytajcie! :-)
Pozostałym życzę miłej lektury!
L.K.
***
- Wygląda na to, że nazywam się
Marinette Dupain-Cheng – wymamrotała Marinette wpatrzona w swój identyfikator.
- A ja jestem Adrien Agreste –
przeczytał na swoim identyfikatorze Adrien.
Wymienili zdumione spojrzenia.
Nadal mieli totalną pustkę w głowie. Co oni tu razem robili? Skąd się znali i
co to za dziwne stworzenia latały im koło głowy, do diabła?
- Mojego imienia nie macie tam przypadkiem?
– spytał kwaśno Plagg.
- O Boże! To coś gada! –
wykrzyknęła przerażona Marinette i potknęła się o własne nogi.
Adrien złapał ją w ostatniej
chwili zanim wylądowała na podłodze. Coś dziwnie znajomego było w jego dotyku,
ale Marinette wolała nie zastanawiać się nad tym zbyt długo. Za bardzo
spanikowana była faktem, że nie pamięta niczego. Nie wiedziała nawet, czy ma
jakąś rodzinę, gdzie jest jej dom. Ani kim dla niej jest ten chłopak…
- Wy też gadacie i jakoś nie wrzeszczę
z tego powodu – zauważył Plagg i pokręcił potępiająco głową.
- Mógłbyś być milszy! – wtrąciła
oburzona Tikki. – Ja też nie pamiętam mojego imienia, ale umiem się zachować. W
przeciwieństwie do ciebie!
- Słusznie nakrapiany robalku –
skrzywił się Plagg. – W przeciwieństwie do mnie. Całym sobą wyczuwam, że jesteś
moim przeciwieństwem.
- Czym wy właściwie jesteście? – wtrąciła
się Marinette.
- Nie widać? Jestem super
fantastycznym kotem. Na pewno jest jakieś logiczne wyjaśnienie, co ja tu z wami
robię.
- Jeśli jest to logiczne, to nie
możemy chyba liczyć na twoją pomoc w odkryciu tej tajemnicy – odcięła się
Tikki. Nic na to nie mogła poradzić. Ten mały kocurek strasznie ją irytował.
- Ponoć jesteś miła! – Plagg
wyszczerzył się groźnie.
- Nazwałeś mnie robakiem!
- No bo jakimś na pewno jesteś.
Masz skrzydła i czułki. Jak nic, jakiś robal. Sądząc po kropkach, pewnie
biedronka. Widzisz? Umiem myśleć logicznie!
Tikki przewróciła oczami i
postanowiła zignorować Plagga. Rozmowa z nim najwyraźniej nie miała sensu.
Trzeba było znaleźć jakieś rozwiązanie zaistniałej sytuacji. I to szybko, bo Coś
Dziwnego zaczęło dobijać się do windy od sufitu, jakby chciało się dostać do
środka. Musieli się wydostać z windy, w której najwyraźniej byli uwięzieni, ale
Marinette i Adrien byli zbyt słabi, żeby otworzyć drzwi. Tikki podfrunęła do
nich, a że nie wyhamowała – ku własnemu zdziwieniu przeleciała przez drzwi na
wylot. Po chwili Plagg pojawił się tuż obok niej.
- Patrz, naprawdę jesteśmy
niezwykli! – ucieszył się. – W przeciwieństwie do nich.
- Trzeba im pomóc! – postanowiła
Tikki, ignorując Plagga. Korzystając z dopiero co odkrytej umiejętności,
wleciała w mechanizm windy i odblokowała drzwi.
- Dziękuję! – powiedziała Marinette
z wdzięcznością, wychodząc z windy.
Nawet jeśli chciała powiedzieć
coś więcej, nie miała na to czasu – Tajemnicze Coś przebiło ostatecznie sufit
windy i wpadło do środka. Adrien chwycił Marinette za rękę i rzucił tylko:
- Zabierajmy się stąd!
Po chwili wypadli na klatkę schodową
i zaczęli biec na dół, ile sił w nogach. Trzeba było uciekać z tego budynku.
Tylko którędy mieli wyjść, skoro drzwi wyjściowe były zablokowane? A po piętach
deptał im jakiś stwór? Musieli się ukryć.
- Podsumujmy… - Marinette
spróbowała ogarnąć rzeczywistość, zamykając za sobą drzwi do łazienki. –
Utknęliśmy w budynku, z amnezją, goni nas jakieś wściekłe coś, co najwyraźniej
coś do nas ma.
- Nie wspominając już o dwóch
tajemniczych stworzeniach, które pojawiły się jak tylko zniknęły nasze kostiumy
– dodał Adrien.
- Przepraszam najmocniej, ale
warto by wspomnieć, że te stworzenia są głodne – wtrącił Plagg. – Czy nie
mógłbyś, dzieciaku sprawdzić, czy nie masz tam czegoś dobrego? – mówiąc to, zerknął
znacząco na koszulę chłopaka.
Adrien ze zdziwieniem sięgnął do
kieszeni i po chwili wyciągnął kawałek camemberta. Podał go z obrzydzeniem
czarnemu stworzonku.
- To najpiękniejsza rzecz, jaką
kiedykolwiek widziałem… - westchnął czule Plagg, po czym pochłonął porcję
jednym chapnięciem.
Marinette przyglądała się temu z
zaciekawieniem, po czym doszła do wniosku, że może i ona coś ma dla drugiego
stworzonka. Otworzyła torebkę i wyjęła ciasteczko dla Tikki. Zajrzała jeszcze
raz do torebki i uśmiechnęła się z zadowoleniem.
- Znalazłam telefon! Jesteśmy
uratowani! – zawołała.
Adrien sięgnął do tylnej kieszeni
dżinsów i wyjął swojego smartfona. I w momencie, kiedy już podzielał radość
Marinette – oboje odkryli, że telefony są zablokowane kodem. Kodem, którego nie
pamiętali…
- O nie… - westchnęli oboje.
W tym momencie zbliżający się
hałas przypomniał im o wciąż grożącym im niebezpieczeństwie. Pobiegli do kabiny
ukryć się, ale oboje wiedzieli, że to schronienie jest równie beznadziejne, jak
każde inne w tym budynku.
- Musimy się stąd wydostać! – stwierdziła
Marinette.
Adrien odruchowo sięgnął po zamek
w drzwiach, żeby je zablokować, ale Marinette wiedziała, że to ich wyda.
Chwyciła go za rękę i wtedy znów stała się ta dziwna rzecz – jakby jej ciało pamiętało
coś, czego nie pamiętała głowa. No bo niby skąd by się wzięła gęsia skórka na
jej ręce. I rumieniec na twarzy?
Spojrzeli na siebie ukradkiem.
Stwierdzenie, że oboje są zarumienieni nie pomogło im za bardzo w opanowaniu
sytuacji. Tym bardziej, że dziwna zła istota zbliżała się coraz bardziej. Już
była w łazience i sprawdzała kabinę po kabinie. Nie było czasu na zastanawianie
się nad następnym krokiem. Trzeba było wiać.
Marinette rozejrzała się wokół. I
już wiedziała. Po prostu wiedziała. To było dziwne – wiedzieć coś tak nieoczywistego
i być tak pewnym, że to jest to. Jednocześnie miała wrażenie, że to jest jakieś
takie znajome.
Zadziałała instynktownie. Nie
miała czasu zastanawiać się, skąd jej przyszło do głowy uciekać szybem
wentylacyjnym. Może po prostu było tak, jak powiedział jej Adrien:
- Wygląda na to, że zawsze masz
odpowiedni pomysł w odpowiednim momencie.
- Zaraz się przekonamy… - szepnęła,
zastanawiając się mimochodem, gdzie wyjdą.
I chyba nikt się nie zdziwił bardziej
od niej, kiedy nagle znaleźli się na świeżym powietrzu…
---
Następna część -> Nie taki znów nieświadomy - cz.2
Komentarze
Prześlij komentarz