Miraculum FanFiction: Zagadka Chloe B. - cz. 12
Tak się zdarzyło, że w
poniedziałek po lekcjach Chloe poczuła nieodpartą chęć pójścia do tego samego
parku, w którym tydzień wcześniej tak strasznie pokłóciła się z Jerome’em. Nie
rozumiała za bardzo skąd ten impuls. Być może gdzieś w podświadomości wciąż
tkwiło wspomnienie tej okropnej rozmowy, którą odbyli dokładnie tydzień temu. A
może… może… może był to jakiś podszept Przeznaczenia? Nie dopuszczała do siebie
tego wyjaśnienia, dopóki nie zauważyła Jerome’a siedzącego dokładnie na tej
samej ławce w parku.
- Skąd wiedziałeś, że to list od
mojej mamy? – zapytała go wprost. Bez żadnego powitania i kurtuazyjnej
gadki-szmatki.
- Sama mi go wręczyła. –
odpowiedział jak to on, także wprost i bez ogródek.
Chloe chyba pierwszy raz w życiu
zabrakło słów. Wpatrywała się w niego osłupiała, nie potrafiąc sklecić nawet jednego
zdania.
- Przepraszam… - szepnął. – Nie
chciałem, żeby zabrzmiało to tak obcesowo.
Chloe nadal milczała. Nagle
poczuła, że oczy podejrzanie jej wilgotnieją. O nie, nie, nie. Nie może się
rozkleić przy byle gońcu!
- Hej, no nie płacz… - zerwał się
z ławki i przygarnął ją do siebie, obejmując mocno.
Powinna się wyrwać i odejść z
podniesionym czołem. Zamiast tego wtuliła się w niego, a z jej piersi wyrwał
się żałosny szloch. Poczuła, że głaszcze ją po włosach. Nie oponowała. To było
takie… uspokajające. Podobnie jak wsłuchiwanie się w bicie jego serca.
- Koniecznie chciała wiedzieć,
jak zareagujesz na ten list. Miałem czekać. – mówił powoli, a słowa rozpływały
jej się w głowie. Były takie kojące. Jak wiadomość od mamy. – Bardzo się
wzruszyła, kiedy jej powiedziałem, że wyszłaś przeczytać jej list na osobności.
- Czekaj! Chcesz mi powiedzieć,
że ty… znasz moją mamę?! – była tak zaskoczona, że od razu się uspokoiła.
Spojrzała na niego, nawet nie
zwracając uwagi na to, że wciąż trzymał ją w objęciach. Łzy powoli wysychały na
jej policzkach. Co innego wręczenie gońcowi listu, a co innego podzielenie się
z nim emocjami po usłyszeniu relacji z przekazania go adresatce. Kim jej mama
była dla Jerome’a?
- N-no znam… - zająknął się. –
Pracuje u mojego… taty…
- Czyli jest tutaj? W Paryżu? –
dopytywała się gorączkowo. – Dlaczego nie odezwała się do mnie? Dlaczego się
przede mną ukrywa?
- Wiesz, Chloe… - uśmiechnął się
trochę zażenowany. – Nie jestem pewien w stu procentach, ale może jest jej
wstyd, że cię zostawiła? A może się boi, że jak się spotkacie, odtrącisz ją na
zawsze.
- To ona mnie odtrąciła! –
żachnęła się Chloe, nie wiedzieć czemu zła na Jerome’a. Dlaczego on bronił jej
matki?
- Nie, Chloe. Ona chyba nigdy nie
przestała żałować, że odeszła i zostawiła ciebie.
- Skąd ty to wiesz? – szepnęła
zdumiona.
- Domyślam się tylko. Czytam
między wierszami. Mówiłem ci, że umiem obserwować. I wyczuwać emocje.
- Ale nie jesteś Władcą Ciem? –
spytała, mrugając do niego.
- Już ci kiedyś powiedziałem, że
nie. – roześmiał się.
- I co było dalej? No wiesz… Jak
powiedziałeś mojej mamie, że wyszłam.
- Było mi przykro, że nie mogę
jej powiedzieć nic więcej. Ale to jej wystarczyło. A potem… - zawahał się.
- Co potem? – podchwyciła
natychmiast.
Uśmiechnął się zakłopotany.
- Potem poprosiła mnie, żebym się
wkręcił na twoje przyjęcie.
- Czyli to ona cię na mnie
nasłała?
- Nie do końca. – uśmiechnął się
z przekąsem. – Miałem stać na uboczu. Nie rzucać się w oczy. Podpatrzeć cię dla
niej. Ale mi nie wyszło.
- No, nie bardzo… - odwzajemniła
uśmiech.
- Ale musiałem do ciebie podejść.
Strasznie mi się zrobiło ciebie żal. Wszyscy się bawili na twoim przyjęciu,
tylko ty byłaś całkowicie osamotniona.
- Nawet ich nie lubię. – wyznała.
– Zaprosiłam ich, bo Adrien mnie podpuścił.
- Ale gdyby cię zaczęli lubić, to
chyba nie wzbraniałabyś się, co?
- No nie wiem… Może?
- Wiesz, Chloe? – zaczął, a ona
uśmiechnęła się do siebie.
Ileż to już razy tak zaczynał
zdanie? Najczęściej po nich mówił coś ważnego. Dzielił się z nią jakąś
tajemnicą albo czymś bardzo, ale to bardzo osobistym.
- Yhm. Wiem. – mruknęła.
- Nawet nie wiesz, co chciałem
powiedzieć! – zdziwił się.
- Wiem. Chciałeś powiedzieć, że
jestem fajna. – mrugnęła do niego.
- Prawie! – roześmiał się. –
Chciałem powiedzieć, że cieszę się, że twoja mama poprosiła mnie o dostarczenie
ci listu.
- A wiesz? Ja też się cieszę. –
odpowiedziała, czując, że te słowa płyną gdzieś z głębi jej duszy.
---
Komentarze
Prześlij komentarz