Pisać czy promować?

Dzisiaj namaluję Wam słowami taki obrazek:

Stoję na rozstaju dróg. Jedna z nich prowadzi do pisania kontynuacji "Przeczuć" - czasami nią podążam, ale nie zapuszczam się zbyt daleko, jakbym się bała, że zaniedbam spacerowanie tą drugą ścieżką, która prowadzi do budowania obecności Leny Klimki w świecie czytelniczym.
Pomiędzy tymi drogami rozciąga się ogromna łąka, na której spędzam całe godziny, zbierając kwiaty, a raczej obserwując pewne biedronki ganiane przez czarne koty...

I tu nasuwa się moje pytanie. Bo choć ten obrazek wyszedł mi dość malowniczy, zdaję sobie sprawę, że nie mogę znajdować się w trzech miejscach na raz... Jak znaleźć balans?

Paradoks obecnej sytuacji polega na tym, że najprzyjemniej spędza mi się czas na łące. Tu mam grono przyjaciół, którzy przyglądają się wraz ze mną biedronkom i kotom. To oni dają najwięcej wsparcia, oni czytają, oni pytają, czy jeszcze żyję, jeśli nie publikowałam np. przez miesiąc...
Ale Lena Klimka ma pewne zobowiązania wobec niejakiej Elki Górskiej. Wszak zostawiłam ją na sali pełnej tańczących par. I ta sympatyczna dziewczyna zasłużyła na swoją historię, na swojego idealnego rycerza na białym koniu, na swój happy end, który tak naprawdę będzie początkiem wspaniałej przyszłości...
Lena Klimka ma też zobowiązania wobec samej siebie. Nawet jeśli Elka już pozna swojego rycerza i nawet jeśli mają żyć długo i szczęśliwie - nikt się o tym nie dowie, jeśli książka nie ujrzy światła dziennego i nie będzie czytana...

Zatem: którą drogą pójść? Zapuścić się w gąszcz pisania, rzucić wszystkie siły na działania marketingowe, czy posiedzieć jeszcze trochę z Marinette i Adrienem przy kawie?

Komentarze

Popularne:

Czas na krótką przerwę...

New York, New York…

Może już wystarczy?

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 1

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 9