To tylko pozory - cz.24
(24) - Obietnice
Marinette wybiegła z garderoby w
pośpiechu, jakby się bała, że Adrien jednak zniknie w tajemniczych
okolicznościach. Była już w dżinsach i T-shircie, a wysuszone włosy związała w
wysoki kok. Odetchnęła z ulgą, widząc go siedzącego na pudle z głośnikiem. To
nie był sen – on tu naprawdę był!
- Mam nadzieję, że się nie
nudziłeś?
- No, skąd! – zaprzeczył od razu,
zrywając się z siedziska. – Pogadałem sobie z twoją menedżerką.
- Znów coś z nią ugrałeś? –
spytała Marinette, mrugając do niego. – Tikki jeszcze nigdy nie wpuściła nikogo
do mojej garderoby bez mojej wiedzy. Czym ją przekupiłeś?
- Obietnicą wiecznego szczęścia
jej podopiecznej… - szepnął Adrien, obejmując dziewczynę i całując ją w
policzek.
- Wiecznego szczęścia? –
podchwyciła i zerknęła na niego podejrzliwie. – Aż taki jesteś pewien?
- A ty nie? – zdziwił się. –
Byłem święcie przekonany, że już dawno domyśliłaś się, że jestem w tobie
nieprzytomnie zakochany.
Marinette zaniemówiła, próbując
przetrawić tę informację. Ale… Że jak?
- Jak możesz być we mnie
zakochany, skoro mówiłeś w Wersalu… - urwała nagle zakłopotana.
- Co mówiłem w Wersalu? –
Uśmiechnął się znacząco.
- No wiesz… - mruknęła pod nosem.
– Podczas tej naszej zabawy w labiryncie. Odpowiedziałeś wtedy na te pytania
twierdząco.
- Aha. Zgadza się. Twierdząco –
przytaknął, patrząc na nią rozbawionym wzrokiem.
- No więc… Jak to możliwe, że…
- Że już wtedy byłem w tobie
zakochany? – dokończył jej pytanie, a kiedy ona bez słowa skinęła głową,
odpowiedział: – Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak to się mogło stać tak
szybko, ale dość intensywnie się poznawaliśmy przez dwa dni i nagle te twoje
dwa pytania uświadomiły mi, że to wszystko, co czułem, to było właśnie to.
- A kto ci powiedział, że cię
kocha? – wyrwało jej się, zanim pomyślała. – To znaczy… Dlaczego na to drugie
pytanie też odpowiedziałeś twierdząco?
- Musiałem zgodnie z prawdą
odpowiedzieć, że ktoś mi wyznał miłość, bo byłem zasypywany takimi wyznaniami
średnio raz na tydzień. Ale czy to były wyznania prawdziwej miłości, to już bym
polemizował… Twoje pytanie po prostu nie było zbyt precyzyjne.
- Czyli trochę sobie ze mnie
zażartowałeś?
- Bynajmniej. Marzyłem tylko o
tym, żebyś ty zmieniła swoje odpowiedzi…
- Dzisiaj oboje poszlibyśmy w
prawo… - szepnęła zarumieniona, a on porwał ją w ramiona i okręcił się z nią
wokół własnej osi.
- Gdybym nie był taki szczęśliwy,
to bym cię zapytał, jak to możliwe… - Mrugnął do niej porozumiewawczo.
- Jak nie przestaniesz, to cię tu
zaraz zostawię samego! – ostrzegła, marszcząc brwi.
- Nie możesz mnie tu zostawić.
Powiedziałem Tikki, że zabieram cię na spacer.
- Na spacer? Przecież deszcz
wciąż pada – zauważyła przytomnie.
- Mam parasol – poinformował ją,
prowadząc do wyjścia.
- Powinnam wracać do hotelu,
Adrien... Tikki umówiła mi spotkanie.
- Wiem. Obiecałem jej, że to
będzie krótki spacer. Po prostu chciałbym z tobą jeszcze chwilę pobyć. Ostatnio
pożegnaliśmy się zbyt szybko i patrz, co się porobiło...
- Widzę, że nie musimy się już
martwić o twoją asertywność. Dość szybko ją sobie wyrobiłeś.
- Masz na mnie doskonały wpływ,
Moja Pani… - wyszczerzył się w uśmiechu, po czym otworzył przed nią drzwi i
wyszli na zewnątrz.
Schronili się pod parasolem i
ruszyli przytuleni w stronę plaży.
- Sam tu jesteś? – spytała po
chwili Marinette.
- A skąd! Plagg wysłał mnie z
obstawą.
- Nino? – domyśliła się
natychmiast.
- Aha… - przytaknął. – Choć
podejrzewam, że miał też powody osobiste, żeby tu przyjechać.
- To znaczy?
Adrien uśmiechnął się pod nosem.
- Obiecał zadbać o to, żeby Alya
się na dobre od ciebie odczepiła.
- Jak zamierza tego dokonać?
- Podejrzewam, że skieruje jej
uwagę na ciekawsze tematy. Poza tym zawsze uważał, że ona się marnuje w tych
tabloidach i powinna pisać dla poważnych magazynów.
-
To oni się znają? – wykrzyknęła oburzona. – Okłamał mnie?
- Poniekąd miał rację. Spytałaś,
czy ją zna. A on chyba nigdy nie poznał jej dobrze. Zawiódł się na niej, kiedy
okazało się, że podrywała go tylko po to, żeby uzyskać informacje o mnie.
- Jeśli on był z Alyą, to jakim
cudem twój ojciec zrobił z was parę gejów?
- Mój tata nigdy się o tym nie
dowiedział. Pewnie od razu by zwolnił Nino jako nielojalnego pracownika. Tak
szczerze mówiąc, to w sumie jestem wdzięczny, że trafiliśmy na Alyę w tamtym
klubie.
- Jak to?
- Każdy inny dziennikarz bałby
się mojego ojca. Pewnie by mu doniósł o tym, co zobaczył, ale by się nie
odważył o tym napisać. Ale nie ona. Naprawdę jest nieustraszona. No i poniekąd
to dzięki niej tutaj jestem.
- Nie rozumiem.
- Nie bała się zapytać ciebie o
mnie. Ani o mojego ojca. Wiem, że to ona zaczęła wypytywać i tylko zachęciła
innych do drążenia tematu, co doprowadziło cię do łez. I mam ochotę jej to
wygarnąć przy najbliższej okazji. Ale też dzięki temu poczułem, że nie obchodzi
mnie to, co teraz zrobi mój ojciec. Bo muszę być przy tobie.
- Twój ojciec jest bardzo
wpływowym człowiekiem. Wystraszył nawet moją Tikki. Co będzie teraz, kiedy się
dowie, że złamałeś jego zakaz i przyjechałeś do mnie?
- Gwiżdżę na to. Jak mu się coś
nie spodoba, to jego problem.
- Ale on może zniszczyć całą
twoją karierę. Co wtedy zrobisz?
- Przejdę na twoje utrzymanie… -
zażartował i mrugnął do niej.
- Ha-ha, bardzo śmieszne.
- Ma to swoje dobre strony. Będę
mógł ci towarzyszyć w trasach koncertowych. Podoba mi się za kulisami.
- Zanudzisz się na śmierć.
- Nic się nie martw. Znajdę sobie
zajęcie. Zresztą… Trochę się już robię za stary na modeling.
- Ty sobie oczywiście żartujesz?
– Aż się zatrzymała i spojrzała na niego zszokowana.
- Skąd! Jeszcze parę lat i będę
już musiał przejść na zasłużoną emeryturę. A poza tym, ja naprawdę nie lubię
tej roboty.
- Serio? Byłbyś skłonny to
zostawić?
- Dla ciebie? – zdziwił się jej
pytaniem. – Nie zastanawiałbym się ani sekundy. Obiecałem ci wieczne szczęście,
pamiętasz?
- Hmmm… Trzymam cię za słowo,
Adrienie Agreste!
- W takim razie już się nie mogę
doczekać, żeby dowieść ci, jak bardzo słownym człowiekiem jestem, Moja Pani… -
Uśmiechnął się szeroko, po czym objął ją mocno i pocałował.
* * *
- Nawet się nie waż! – mruknął
Nino, chwytając rękę Alyi, zanim wyciągnęła z kieszeni swój smartfon.
- Ale… - zaczęła.
- Postawiłem ci jeden
warunek i tylko jeden. A trzeciej szansy nie będzie – ostrzegł.
Przez moment mierzyli się
wzrokiem, ale ostatecznie Alya skapitulowała.
- W porządku… - Kiwnęła głową.
- Myślę, że możemy ich tu
zostawić – stwierdził Nino. – Na pocieszenie mogę postawić ci drinka.
- Na pocieszenie? – podchwyciła.
- Właśnie ograbiłem cię z
materiału na artykuł. – Uśmiechnął się szeroko.
- Nie martw się. Wystawię ci
odpowiedni rachunek.
- Obym nie zapłacił tyle, ile
ostatnio…
- Obie-Obiecałam ci, Nino. I
przepraszam za tamto.
- W porządku, Alya. Chodźmy,
zanim się zorientują, że ich widziałaś. Nie mogę obiecać, że wyszłabyś z tego
cało.
- Tak, lepiej stąd chodźmy.
Nie obejrzała się za siebie. Był
to smakowity kąsek dla każdego dziennikarza, ale ten artykuł miałby cenę,
której Alya nie zamierzała płacić. Nie tym razem.
* * *
KONIEC
––
To tylko pozory – cz.23
<- Poprzednia część
Komentarze
Prześlij komentarz