Miraculum FanFiction: Zagadka Chloe B. - cz. 2

Limuzyna sunęła ulicami Paryża, a Chloe wciąż myślała o otrzymanym liście. Kiedy skończyła go czytać, poczuła tę nagromadzoną przez lata tęsknotę za mamą. Teraz czuła głównie złość. Złość na matkę, że jednak odeszła, że wybrała niezależność, że porzuciła ją – swoją córkę, którą podobno kochała.
- Wszystkiego najlepszego Chloe z okazji urodzin! – wrzasnęła Sabrina, jak tylko drzwi limuzyny się otworzyły.
Chloe uśmiechnęła się z wyższością i jak zawsze łaskawie pozwoliła się uściskać. Och, Sabrina była taka przewidywalna. Ale cóż… Lepsza taka przyjaciółka niż żadna. Nie jest to co prawda taka przyjaźń, o której pisała mama, ale Chloe szybko zagłuszyła tę myśl. Nie będzie się przejmowała sentymentalnymi bzdurami. Co matka w ogóle sobie myślała? Przecież miała wszystko, czego można było sobie tylko zamarzyć! WSZYSTKO! Tatuś nieba by jej przychylił. Jakie miejsce dla „mnie jako mnie” miała na myśli? Co to w ogóle znaczy? Miała jakieś własne ambicje? Pasje? Phi! Nic – naprawdę NIC! – by nie skłoniło Chloe do porzucenia życia w dobrobycie!
Jakiś cichy głosik na dnie jej duszy zadał niewinne pytanie: „Naprawdę nic?” Prychnęła ze złością. Co to za podszepty zbudzonego sumienia!
- Nnie cieszysz się? – spytała zaskoczona Sabrina, patrząc tymi wielgaśnymi oczami w wielgaśnych okularach.
- Och, już dobrze, dobrze! – odpowiedziała z politowaniem Chloe, niezadowolona, że dała się ponieść emocjom. – Oczywiście, że się cieszę.
- Cześć, Chloe! – usłyszała nagle tuż obok. Rozpoznała ten głos od razu. Adrien! Natychmiast zapomniała o Sabrinie.
- Adrieński! – wrzasnęła z radością i rzuciła mu się na szyję. A on jak zwykle odsunął ją z rezerwą.
- Słyszałem, że masz dzisiaj urodziny. Wszystkiego najlepszego!
- Och, dzięki! Wiesz, Adrien? Tak sobie myślę, że zrobiłabym może dzisiaj imprezę urodzinową! Pamiętasz, jak kiedyś urządziłam imprezkę w hotelu Le Grand Paris? Może znów bym tak zaszalała. Przyszedłbyś? – szczebiotała, byleby go zatrzymać jeszcze chwilę.
- Zaprosisz znów całą klasę? – zaśmiał się.
- Nie wiem, czy całą. Są w niej osoby, których naprawdę nie znoszę!
- Chloe, przecież obiecałaś się postarać…
- Ale przecież nie można lubić wszystkich! – obruszyła się. – Nawet te ciepłe kluchy Marinette Gapa-Cheng kogoś nie lubi. Choć wszyscy myślą, że ona lubi wszystkich.
- Marinette kogoś nie lubi? – zdziwił się Adrien.
- No, mnie przecież nie lubi!
- Chloe… - westchnął chłopak i spojrzał na nią znacząco.
Och, no tak. Zaraz jej powie, że nie wzięło się to bez przyczyny. Chloe spojrzała na Adriena spod oka. Nic nie powiedział, ale uśmiechnął się w taki sposób, jakby wiedział, że się domyśliła. Zirytowała się. Czemu jej uczucia były takie czytelne? I dlaczego właściwie tak nie znosiła Marinette?
- O wilku mowa. – przerwał jej rozmyślania Adrien i pomachał do przechodzącej Marinette. – Cześć, dziewczyny! – przywitał się z Marinette i Alyą, bo oczywiście szły razem. Chloe prychnęła z irytacją. Że też one zawsze muszą być takie papużki-nierozłączki!
- Cześć! – odpowiedziała z uśmiechem Alya. Nie uśmiechała się do Chloe, o nie. Uśmiechała się do Adriena. Chloe poczuła, że została zignorowana.
- Cześć! – przywitała się nieśmiało Marinette, która wyglądała tak, jakby zaraz miała uciec do klasy.
- Wiedziałyście, że Chloe ma dzisiaj urodziny? – zagaił Adrien.
Marinette i Alya zatrzymały się w pół kroku.
- Wszystkiego najlepszego, Chloe! – powiedziały jednocześnie i spojrzały na siebie zdumione.
W następnej sekundzie roześmiały się, ale Chloe nie była tak rozbawiona tym żartem. Dodatkowo zirytował ją Adrien, który chyba nie umiał czytać między wierszami i zamiast spędzić z nią te parę minut przed lekcjami, otoczył się postronnymi ludźmi. W tym tą wyjątkowo wnerwiającą Marinette! Jeszcze tylko brakuje tego chodzącego półgłówka Nino!
Och, miała ochotę kogoś rozszarpać! Tymczasem Adrien wkopywał ją coraz bardziej, bo właśnie wyjawił:
- Chloe urządza dzisiaj imprezę urodzinową. Myślę, że chyba wszyscy będziemy zaproszeni, prawda Chloe?
- Och, jeszcze nie rozmawiałam z papciem, Adrien! – rzuciła zdawkowo.
- Ale mówiłaś… - brnął dalej Adrien.
- To chyba oczywiste! – prychnęła Alya, przewracając oczami. – Impreza będzie tylko dla śmietanki towarzyskiej, co Chloe? – zapytała złośliwie.
Co za potwarz! Jak ona śmie?! No, w sumie miała rację. Tak by wypadało zrobić. Ale przecież Chloe nie może teraz wypaść na jakąś zarozumiałą snobkę! Nie przy Adrienie! Co robić? Co robić?
- Im nas więcej, tym weselej! – odpowiedziała nagle, sama zdumiona swoim pogodnym tonem. – Zaraz zadzwonię do papy i zapytam. On nigdy mi nie odmawia. No to widzimy się o siódmej!
I czym prędzej odeszła od nich pod pretekstem wykonania kilku telefonów. Musiała przecież zlecić organizację imprezy! Uzyskanie pozwolenia było formalnością. Zatrudnienie najlepszej organizatorki przyjęć w Paryżu było pestką. Najgorzej przedstawiała się perspektywa zaproszenia kolegów z klasy… Och… Przełamać w sobie tę niechęć. Przecież raz już to zrobiła. Może to zrobić jeszcze raz.

---
Zagadka Chloe B. cz. 1  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Zagadka Chloe B. cz. 3

Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Pan Gołąb po raz 72

Miraculum FanFiction: Troublemaker cz. 6

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 15

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 13