Miraculum Fanfiction: Róża - cz. 6
- Czyli idziemy na podwójną
randkę? – dopytywał się Plagg, latając Adrienowi dookoła głowy, co doprowadzało
chłopaka do szału.
- To żadna randka! – powtórzył po
raz dziesiąty Adrien. – Marinette…
- Tak, tak… Jest tylko
przyjaciółką. – powtórzył znudzonym tonem Plagg.
- No właśnie! I to jest idealny
sposób, żeby podnieść ją na duchu!
- Zabierając ją do kina? Na
randkę? Oszalałeś?
- Na żadną randkę, Plagg! –
zirytował się Adrien. – Idziemy tam z Alyą i Nino.
- No to przecież mówię, że
podwójna randka.
- Plagg… - Adrien zawiesił głos
ostrzegawczo, ale kwami spojrzało na niego z miną niewiniątka. – Już ci to
tłumaczyłem. Trzeba podnieść Marinette na duchu. Musi zapomnieć o tamtym
chłopaku przynajmniej na chwilę.
- I zacząć myśleć o tobie?
- Yghr… - zgrzytnął zębami
Adrien. – Co ty mi próbujesz wmówić?
- Ja nic. Ale nie boisz się, że
ona… hmm… zacznie myśleć o tobie?
- Na pewno nie. Jesteśmy dla
siebie przyjaciółmi. Ona by… ehm… nigdy nie myślała o mnie w ten sposób. Tak
samo, jak ja nigdy bym tak o niej nie myślał. W sensie, że uczuciowym…
- Taaak… Jaaaasne… - potwierdził
Plagg przeciągając samogłoski w powątpiewaniu.
Adrien postanowił zignorować
swoje kwami i jego jawne insynuacje. Był bardzo zadowolony z tego, że Marinette
wyglądała dzisiaj w szkole na całkowicie swobodną i wesołą. Tak, jakby przeszła
już jej ta nostalgia, czy może połatała już swoje złamane serce. Tamten chłopak
nie był jej wart.
Ucieszył się, kiedy Alya
zaproponowała wspólne wyjście do kina. To mogło podnieść na duchu Marinette i
pomóc utrzymać jej dobry nastrój. Poza tym będzie miał okazję poobserwować z bliska,
czy już wszystko w porządku z jego przyjaciółką. I może choć w taki sposób
odwdzięczyć się jej za wsparcie, jakiego mu udzieliła, choć był wtedy przecież
Czarnym Kotem.
Umówili się pod kinem. Kiedy tam
dotarł, Alya i Nino już stali przed wejściem i bardzo starali się nie
obściskiwać w miejscu publicznym. Marinette stała obok i przyglądała im się z
lekkim uśmiechem.
- Przepraszam za spóźnienie. –
przywitał się Adrien.
- Jesteś na czas, stary. Bez
napinki! – roześmiał się Nino.
- Idziemy? – zaproponowała Alya i
weszła do środka w objęciach swojego chłopaka.
Adrien spojrzał niepewnie na
Marinette. Ale ona zachowała się zupełnie swobodnie i ruszyła za nimi. A on po
prostu dołączył do niej. Tak. Po prostu.
Usiedli obok siebie. Przypadek.
Alya i Nino zajęli dwa pierwsze miejsca, więc pozostałe dwa przypadły Adrienowi
i Marinette.
- Wszystko w porządku? – zapytał
jeszcze zanim zgasły światła.
- W doskonałym. – odpowiedziała
mu z uśmiechem i utkwiła wzrok w ekranie.
Poszedł za jej przykładem. Ale od
czasu do czasu zerkał na nią. Oczywiście po to, żeby się upewnić, że
rzeczywiście już z nią wszystko dobrze. A poza tym bawiło go obserwowanie, jak
emocjonalnie przeżywała film. Przecież „Kopciuszek” to nie jakaś trzymająca w
napięciu opowieść i wszyscy znają zakończenie.
- Nie! – wykrzyknęła nagle razem
z Kopciuszkiem, kiedy macocha rozbiła szklany pantofelek.
Nie wytrzymał i szepnął jej do
ucha:
- Przecież to bajka. Wszystko
dobrze się skończy.
Spojrzała na niego. Ich twarze
dzieliły tylko centymetry. I oboje nagle wstrzymali oddech.
- Tak, wiem. – odpowiedziała
wreszcie szeptem.
Nie umiał jej odpowiedzieć.
Szybko odwrócili wzrok od siebie. Adrien zastanawiał się przez chwilę, co by
się stało, gdyby posłuchał nagłego impulsu, żeby wziąć ją za rękę. I zaraz się
opamiętał. Co za myśli mu przychodzą do głowy! Przecież to Marinette!
A potem zaczął się drugi film. Nagle
Adrien odkrył w nim ciekawy wątek i tak się wciągnął, że przestał już zwracać
uwagę na samopoczucie Marinette. Kiedy Bella odwiedziła mieszkanie swoich
rodziców w Paryżu i dowiedziała się od Bestii, co tam się wydarzyło, poczuł
podejrzane pieczenie pod powiekami. Pomyślał o swojej mamie i strasznie za nią
zatęsknił. I wtedy poczuł drobną dłoń na swojej zaciśniętej na oparciu fotela
dłoni. Dłoń, od której biło ciepło i siła. Uśmiechnął się, nie patrząc nawet na
Marinette. Ona też nie odrywała wzroku od ekranu.
Kiedy zapłonęły światła,
spojrzeli zdumieni na swoje dłonie, za które wciąż się trzymali aż do napisów
końcowych. Marinette miała zapłakane oczy. A on mimochodem stwierdził, że z
tymi łzami w oczach wyglądała uroczo. I zaraz zawstydził się tych myśli, jakby
były… niestosowne.
- Przepraszam. – szepnęła
skrępowana i wyswobodziła dłoń z uścisku. – Zawsze ryczę na takich
wzruszających filmach.
Wyjęła z torebki chusteczkę i
zaczęła doprowadzać się do porządku. A on myślał tylko o tym, jak miły był jej dotyk
na jego dłoni.
---
---
Komentarze
Prześlij komentarz