Miraculum Fanfiction: Róża - cz. 8
- Tikki, co ja najlepszego
zrobiłam? – spytała Marinette ciężko spanikowana, kiedy już przemieniła się z
powrotem w siebie pod kinem.
- Och, Marinette… - zachichotała
Tikki. – Pocałowałaś Czarnego Kota. I co z tego? Nie pierwszy raz…
- Nic nie rozumiesz!
- Wydaje mi się, że rozumiem to
doskonale.
- Tikki… On… On powiedział moje
imię…
- A byłaś Biedronką. – uzupełniła
Tikki.
- Och… Myślisz… Myślisz, że się
domyślił, kim jestem?
- Nie sądzę… - roześmiała się
Tikki. – Myślę, że po prostu zajęłaś w jego myślach więcej miejsca jako
Marinette, niż jako Biedronka.
- Ale jak to możliwe?
- A jak to możliwe, że Czarny Kot
zajmuje cię bardziej niż Adrien? – odpowiedziała jej pytaniem Tikki. – Mimo że
wciąż kochasz Adriena?
- Adrien! – przypomniała sobie
Marinette. – Chowaj się. Musimy go znaleźć. I jakoś mu wytłumaczyć, dlaczego
tak długo szukałam telefonu…
Wyszła szybkim krokiem z ciemnego
zaułka i skierowała się do miejsca, gdzie zostawiła Adriena. Stał na chodniku i
rozglądał się z niepokojem dookoła. Wreszcie ją zauważył i odetchnął z ulgą.
- Martwiłem się. – powiedział
krótko.
- Wy… wyłączyli światło… -
wyjąkała Marinette, rumieniąc się okropnie. – Nie mogłam go znaleźć. Telefonu,
znaczy się.
- Dobrze, że nic ci się nie
stało.
- Co to właściwie było? –
spytała, ruszając przed siebie. Była jakoś dziwnie poruszona tą jego obawą o
siebie. Adrien nigdy wcześniej nie okazywał jej tyle uwagi, żeby nie
powiedzieć: uczuć.
- Nie wiem. – mruknął, idąc przy
jej boku.
I zamilkł na dobre.
Szli w milczeniu – każde
zatopione w swoich myślach. Marinette wciąż nie mogła się otrząsnąć z szoku, że
sama z siebie pocałowała Czarnego Kota, mimo że Adrien nadal nie był jej
obojętny. Co też ją podkusiło? Dała mu tylko fałszywą nadzieję. Przecież wyznał
jej swoje uczucia, a ona go teraz pocałowała. Na pewno sobie pomyśli, że odwzajemniła
jego uczucia. A ona… sama nie była pewna, czy je odwzajemnia. Gdyby tak było,
dlaczego czuła to drżenie serca przy Adrienie? Myślała, że już jej przeszło, a
tymczasem ten wieczór w kinie obudził w niej na nowo te wszystkie uczucia,
które uważała za wygaśnięte.
Tymczasem Adrien próbował dojść
ładu z samym sobą. Dzisiaj spełniło się jego największe marzenie – Biedronka go
pocałowała. A on przez cały czas myślał tylko o Marinette! I jeszcze na koniec
powiedział właśnie jej imię! Nic dziwnego, że Biedronka od razu uciekła. Zaraz,
zaraz… Czy ona czasem najpierw nie… nie zareagowała na to imię? Aż się
zatrzymał.
Marinette także stanęła i
odwróciła się. Spojrzała na niego pytająco. Ruszył więc przed siebie, trochę
bojąc się iść dalej tym tropem. Byłoby to zbyt… zbyt bolesne, gdyby nie okazało
się prawdą. Lepiej nie robić sobie niepotrzebnej nadziei. Bo nie było takiej
możliwości, żeby Biedronka wyjawiła mu swoją tożsamość. A jeśli naprawdę byłaby
nią Marinette, to mógł być bardziej niż pewny, że nigdy nie potwierdzi mu, że
jest Biedronką. Nawet gdyby zapytał wprost.
Idąc obok niej, zerkał co jakiś
czas z ukosa na jej profil. Doszukiwał się podobieństw. A jednocześnie bronił
się przed ich znalezieniem. Zupełnie jakby odkrycie prawdy mogło zburzyć cały
jego świat. Co, jeśli uwierzy w to, że to jednak Marinette jest Biedronką, a
prawda okaże się inna? Co, jeśli prawda okaże się właśnie taka cudowna? A ona
go jednak nie zechce. Ani jako Adriena, ani jako Czarnego Kota? Ale przecież
pocałowała go przed chwilą! Coś to musiało znaczyć. Tylko, czy Marinette
kiedykolwiek pocałowałaby jakiegoś chłopaka? Nawet, jeśli by jej się podobał? Nie,
to mu do niej nie pasowało.
Zanim się spostrzegli, stali już
przed drzwiami piekarni rodziców Marinette. Stanęli naprzeciw siebie i jakoś oboje
nie umieli znaleźć słów, żeby się pożegnać tego wieczoru.
- Marinette? – spytał, a ona
poczuła jakieś znajome drgnięcie w sercu.
- Tak? – odpowiedziała bez tchu.
Zastygł i spojrzał na nią z
namysłem. Dokładnie takim samym tonem odpowiedziała mu Biedronka, kiedy po jej
pocałunku szepnął imię Marinette. Już otwierał usta, żeby zadać kolejne
pytanie, gdy nagle otworzyły się drzwi i stanął w nich Tom Dupain – tata
Marinette, bezpowrotnie psując ten magiczny moment.
---
---
Róża cz. 7 <- Poprzednia część |
Następna część -> Róża cz. 9
Komentarze
Prześlij komentarz