Miraculum FanFiction: Wyjątkowe walentynki - cz.3
WTOREK – 13.02.
Dzisiaj w szkole Marinette
zauważyła, że Adrien także jej unika. Może był urażony jej wczorajszym
zachowaniem? A może nie… Raz czy dwa razy podchwyciła jego spojrzenie… I to nie
żal był w jego oczach. Było to coś dziwnego, od czego zdradzieckie ciepło
zalewało jej policzki. Resztki rozsądku nie pozwalały jej jednak zbyt
optymistycznie wierzyć, że mogłoby to być to, o czym skrycie marzyła. I co
uparcie wmawiała jej Alya. Rozczarowanie byłoby zbyt bolesne… Nie, lepiej od
razu założyć, że tylko jej się zdawało.
Na ostatniej lekcji mieli zajęcia
z literatury. Omawiali „Śpiącą królewnę” i Adrien notował jak szalony. Aż pani
Bustier się zainteresowała jego notatkami, podejrzewając, że niewiele mają
wspólnego z lekcją. Ale gdy tylko zadała mu pytanie, o czym była lekcja,
wyrecytował dokładnie słowa uczniów wypowiadających się wcześniej. Czyli… Czyli
jednak notował? W takim razie, dlaczego wyrzucił pomiętą kartkę zaraz po
lekcji?
Marinette poczekała, aż wszyscy
wyjdą z klasy i podeszła do kosza na śmieci. Znalazła tę kartkę i zobaczyła, że
jest na niej napisany – z wieloma poprawkami, skreśleniami i luźnymi zapiskami
– wiersz. I to wiersz walentynkowy!
Twe włosy są jak noc,
Fiołkowe oczy twe…
Co czujesz – nie wiem wciąż,
Przede mną skrywasz się.
Spotykamy się codziennie,
I o tobie wiecznie śnię.
Tak wielka miłość kipi we mnie!
Mą walentynką zostać chciej.
Marinette przeczytała go dwa razy.
Czy to możliwe, że… że napisał ten wiersz o niej? A raczej do niej? Znów pojawiła się ta sama myśl, co wówczas, gdy
podchwyciła jego spojrzenia. To byłoby zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. A
jednak… gdzieś tam na dnie serca zaczęła tlić się nadzieja…
Pobiegła do domu z tą pomiętą
kartką przyciśniętą do serca, jakby to był największy skarb w jej życiu. Jak
burza wpadła do swojego pokoju i zasiadła przy biurku. Leżała na nim
przygotowana kartka walentynkowa. Wczoraj zaraz po wyjściu Alyi przystąpiła do własnoręcznego
wykonania walentynki. Postawiła na prostotę – z czerwonego brystolu wycięła serce,
którego wewnętrzne brzegi ozdobiła oryginalnym wzorkiem. Składał się na niego
jeden wyraz łączony ze sobą. A tym wyrazem było jej imię. Niby takie oczywiste,
a jednak wpisane we wzorek stanowiło po prostu ciekawe zdobienie. Na pierwszy
rzut oka można się było nabrać.
Teraz przyszła kolej na
trudniejszą część zadania – czym wypełnić kartkę. Jakie życzenia miała napisać?
Zamyśliła się… Nie miała doświadczenia w pisaniu życzeń walentynkowych. Właściwie
robiła to po raz pierwszy w życiu! Czas mijał, a ona wciąż nie umiała ubrać w
słowa tego, co chciała wyrazić. Właściwie nawet nie wiedziała, co chce wyrazić!
I nagle spłynęło na nią olśnienie
– mogła odpowiedzieć na jego wiersz! Wraz z olśnieniem spłynęła na nią wena i
napisała:
Jak słońce włosy lśnią,
Zielone oczy twe.
Tak bardzo poznać twoje
Najskrytsze marzenia chcę.
Walentynką twą pragnę być,
Niech miłość nasza trwa
Po wieczność niczym piękny sen,
Bo twoja jestem ja.
No i gotowe. Uff… Teraz tylko
musi się przemóc i jakoś wręczyć mu tę kartkę. Aż ją ścisnęło w żołądku. Nie,
nie będzie się tym teraz martwić. Na pewno nie przed obiadem. Najlepiej się z
tym przespać. Może sen przyniesie jakieś genialne rozwiązanie…
I z tą myślą schowała walentynkę
do torby.
(Odautorska uwaga: skorzystałam z walentynkowych wierszy z odcinka
„Mroczny Amor”. Z wiadomych względów musiałam zmienić wersy odwołujące się
stricte do Biedronki…)
---
---
Komentarze
Prześlij komentarz