Miraculum FanFiction: Wyjątkowe walentynki - cz.4
ŚRODA – 14.02.
Nadszedł ten straszny dzień.
Walentynki. Marinette szła do szkoły z żołądkiem związanym na supeł. Kartka
walentynkowa wypalała dziurę w jej torbie. Ręce jej się trzęsły… Zanim weszła
do klasy, myślała, że zemdleje. Oby go tam jeszcze nie było. Oby nie musiała
przejść obok niego. Zdecydowanie miała wrażenie, że to ostatni dzień w jej
życiu – te nerwy na pewno ją dzisiaj wykończą!
Adriena jeszcze nie było.
Odetchnęła z ulgą i usiadła na swoim miejscu. Zaczęła wyciągać notatki. Kartkę
walentynkową ukryła pod zeszytem. Wrzuci ją do torby Adriena w dogodnym
momencie. Tak sobie to zaplanowała. A potem niech się dzieje, co chce!
Przyszedł. Zobaczył ją. Ich
spojrzenia na chwilę się skrzyżowały i oboje jednocześnie się zarumienili.
Przez moment Adrien sprawiał wrażenie, jakby chciał do niej podejść, ale nagle
zatrzymał go Nino i zagadnął o wczorajszy mecz. Cóż za koszmarne wyczucie
chwili! Marinette westchnęła i nieopatrznie machnęła ręką prosto w swoją stertę
notatek. Wszystko wylądowało na podłodze w uroczym chaosie. Boże, jaka z niej
gapa! Może ta Chloe ma rację. Może Marinette powinna się nazywać Gapa-Cheng… Rzuciła
się zbierać papiery. Sięgnęła po walentynkę. O ułamek sekundy za późno!
Kartkę w kształcie serca poderwała
z podłogi… Chloe Bourgeois. Uśmiechnęła się mściwie i zmrużyła oczy, patrząc na
zaczerwienioną Marinette. Otworzyła kartkę i szybko przebiegła wzrokiem po
tekście. Na twarzy Chloe zakwitł szeroki uśmiech. Zadarła nos i obrzuciła
Marinette wyniosłym spojrzeniem. Przytuliła kartkę do piersi i ruszyła w stronę
Adriena, który wciąż stał w drzwiach z Nino. Marinette nie była w stanie
ocenić, czy mógł zobaczyć całe to zamieszanie i domyślić się, skąd Chloe
wytrzasnęła kartkę. Myślała tylko o tym, że nie podpisała walentynki i teraz
Chloe przywłaszczyła ją sobie. Rzuciła się na ławkę i schowała twarz w
ramionach.
- Adrieński! – zawołała z emfazą.
– Mam coś dla ciebie!
- Serio? – zdziwił się Adrien.
- Bądź moim Walentym! – uśmiechnęła
się przymilnie Chloe.
Adrien się zaczerwienił okropnie
i rzucił szybkie spojrzenie w stronę Marinette. Ale ona wciąż leżała z twarzą
ukrytą w ramionach. Chloe ukradła jej wiersz. Wiersz napisany specjalnie dla
Adriena! To było stokroć gorsze od tego, czego przez te kilka dni się obawiała.
Najbardziej bała się, że on ją wyśmieje. A teraz… Teraz mogło się okazać, że
wiersz mu się spodoba. I on pomyśli, że autorką jest Chloe!
Tymczasem Adrien wydawał się
nieco zaskoczony walentynką od Chloe. Otworzył ją, przeczytał. Poczerwieniał
jeszcze bardziej. A potem… Potem przyjrzał się dokładniej kartce i zauważył to,
co Marinette ukryła w swojej walentynce. Jej podpis. Pamiętał doskonale ten
wzór z melonika, który niedawno zaprojektowała w konkursie.
Uśmiechnął się szeroko. Złożył
kartkę i spojrzał prosto na załamaną Marinette.
- Nie, Chloe. – odpowiedział
spokojnie, przesuwając ją sobie z drogi. – Mam już swoją Walentynkę.
Marinette poderwała głowę. I
napotkała wzrok Adriena. Cóż… Była już zarumieniona, ale teraz poczuła
dodatkowe gorąco napływające jej do policzków. Niemożliwe, że tak szybko się
domyślił! Czyli jednak nie był głupi… pomyślała sobie. Stłumiła chichot,
przypomniawszy sobie, co powiedziała jej Alya kilka dni temu. Fakt, z głupim
Adrienem nie wytrzymałaby tygodnia.
Adrien podszedł do Marinette. I
zupełnie naturalnie wziął ją za rękę i wyprowadził z klasy. Ta rozmowa, która
ich czekała, byłaby zbyt krępująca, gdyby miała miejsce w sali pełnej kolegów.
Znacznie bardziej nadawał się na nią jakiś ustronny kąt.
- Przecież nie wysłałem tego
wiersza… - szepnął, stając naprzeciwko niej.
- Hmm… Jakoś sam wpadł mi w ręce.
– odpowiedziała cicho. Och, cóż za kłamstwo! Wygrzebała go ze śmieci! I on o
tym dobrze wiedział!
- No, to w sumie dobrze, że do
ciebie dotarł. – uśmiechnął się szeroko. – Teraz czuję, że powinienem go przepisać
na jakiejś ładnej kartce, żebyś mogła go zachować na pamiątkę.
- Nie musisz… - szepnęła. I tak
zachowała tę pomiętą kartkę na wieczną pamiątkę. Nawet jakby przepisał ten
wiersz złotym atramentem na najpiękniejszej kartce, nie miałaby dla niej większej
wartości niż ta znaleziona wczoraj. Dowód jego mąk twórczych i… uczuć…
- To… Zostaniesz moją Walentynką?
– spytał nieśmiało i spojrzał na nią tak ciepło, że na nowo się zarumieniła.
- Masz to na piśmie, Adrien. –
przypomniała z uśmiechem.
- Wiesz, tak oficjalnie, to się
nie podpisałaś. – odpowiedział jej w tym samym tonie, mrugając okiem.
- Szybko się domyśliłeś.
- To było aż nazbyt oczywiste.
- Naprawdę? – zdziwiła się. –
Spodziewałam się, że zajmie ci to trochę więcej czasu.
- To mogłaś zmienić pismo. Ten
podpis poznałbym nawet po ciemku.
- Akurat! – roześmiała się.
- Poważnie. Tym podpisem na
meloniku rozwaliłaś system. Nawet mój tata nie mógł wyjść z podziwu, jak
sprytnie go ukryłaś. Myślę, że spokojnie masz już pracę.
- Jasne! Już to widzę.
- Mojemu tacie trudno
zaimponować. A tobie się to udało.
W tym momencie rozległ się dzwonek
na lekcję. Spojrzeli na siebie nagle zakłopotani. Trzeba było wrócić do klasy i
zmierzyć się z docinkami, spojrzeniami i uśmieszkami – jakże typowymi w takich
sytuacjach.
- No chodź! – Marinette pociągnęła
Adriena za rękę. – Miejmy to za sobą.
Spojrzał na nią z podziwem.
- I nie patrz tak na mnie. –
dodała.
- Jak?
- Jakbym była ósmym cudem świata,
czy coś…
- Dla mnie jesteś… - szepnął, a
jej się znowu zrobiło ciepło w sercu.
Ścisnęła go mocniej za rękę i poprowadziła
z powrotem do klasy. Zapowiadały się naprawdę wyjątkowe walentynki…
---
---
Wyjątkowe walentynki cz. 3 <- Poprzednia część
Komentarze
Prześlij komentarz