Miraculum Fanfiction: Róża - cz. 4

- Tikki, opowiedz mi to jeszcze raz. – poprosiła Marinette chyba po raz setny.
- Marinette… - westchnęła Tikki. – Nic wielkiego się nie stało. Byłaś po prostu przemęczona i w końcu organizm dał ci wyraźny sygnał, żeby zwolnić. Nie możesz nie sypiać po nocach!
- Ale nie mogę zasnąć od tych wszystkich myśli!
- Marinette… - Tikki zdawała się tracić cierpliwość. – Nie możesz pozwolić sobie drugi raz na coś takiego. A jeśli zasłabniesz w walce? Wiesz, co może ci wtedy grozić?
- I mówisz, że Czarny Kot mnie tu przyniósł? – dopytywała się Marinette. – Ale… Skąd on wiedział, gdzie mieszkam?
- On nie… - zaczęła Tikki, ale nie skończyła, bo hałas na balkonie przyciągnął uwagę dziewczyny i nie usłyszała już słów swojego kwami.
Wyszła czym prędzej na balkon, zostawiając w pokoju Tikki, która po raz pierwszy w swoim długim życiu nie wiedziała, co zrobić. Jeśli poleci za Marinette, żeby uprzedzić ją o tym, że Czarny Kot nie zna jej tożsamości, zdradzi, kim jest Biedronka samym pojawieniem się na balkonie. Jeśli nie poleci za Marinette, ta może się niechcący wygadać. I też ujawni swoją tożsamość. Mogła jeszcze liczyć na cud, że tych dwoje się nie dogada, co akurat nie było takie całkiem nieprawdopodobne…
- Witaj, Czarny Kocie! – przywitała się Marinette.
Czarny Kot spojrzał na nią zdumiony. Tak miękko wypowiedziała jego imię. Dziwne ciepło rozeszło się po jego sercu.
- Dobry wieczór, Marinette. – przywitał się, obiecując sobie zastanowić nad tymi dziwnymi odczuciami nieco później.
- Chciałabym ci podziękować. – szepnęła.
- Chciałbym cię przeprosić. – powiedział w tej samej chwili.
- Za co? – spytali się nawzajem i znów jednocześnie.
Roześmiali się. Rzeczywiście sytuacja wydawała się nieco komiczna. Ale potem spojrzeli na siebie i nagle przestali się śmiać. Oboje poczuli się niezręcznie.
- To może najpierw ja. – powiedział Czarny Kot. – Chciałem cię przeprosić za kłopot, który wczoraj ci sprawiłem.
- Kłopot? – nie zrozumiała.
- No, wczoraj mieliśmy z Biedronką mały problem. Po walce zasłabła i za bardzo nie wiedziałem, gdzie mam ją zabrać i przyprowadziłem ją do ciebie. Ale nic więcej nie mogłem zrobić, bo ona… Ona już się przemieniła i musiałem ją tutaj zostawić. I teraz nie wiem, czy czasem nie byłaś zaskoczona, jak znalazłaś obcą dziewczynę u siebie na balkonie, czy może ona zdążyła odzyskać siły i sama wróciła do domu. Strasznie się martwię, bo nie mam od niej żadnych wieści. Ale… Ale byłem pewny, że nawet jeśli ją tu znalazłaś, to nikomu o tym nie powiesz. Ufam ci, Marinette.
Marinette zrobiło się słabo. On nie wiedział! A ona prawie się wygadała! No i ten jego wzrok. I ten ton jego głosu. Jak on się martwił o Biedronkę! Jeszcze nigdy nie słyszała, żeby ktoś tak się o nią troszczył. Nawet jeśli chodziło tylko o jej superbohaterskie wcielenie.
- Nic się nie martw, Czarny Kocie. – powiedziała po chwili. – Z Biedronką chyba wszystko dobrze, bo nie znalazłam nikogo obcego u siebie na balkonie. Musiała więc dojść do siebie, zanim wróciłam do domu.
- W sumie to mi trochę ulżyło. – westchnął Czarny Kot i spojrzał z zaciekawieniem na Marinette. – A ty? Za co chciałaś podziękować?
„Za odniesienie mnie do domu po tym, jak padłam wczoraj…” – pomyślała Marinette, ale teraz nie mogła już tego powiedzieć na głos. Podziękuje mu wkrótce jako Biedronka.
- Och, nie podziękowałam ci jeszcze za tę akcję z Glaciatorem.
- No tak! To była niesamowita historia! – roześmiał się Czarny Kot. – Strasznie się na ciebie uparł. Nie mówiłaś mi, o co tam poszło. Powiesz mi teraz?
- To długa historia… - szepnęła wymijająco i podeszła do barierki, odwracając wzrok w stronę zachodzącego słońca.
- Już to mówiłaś. – uśmiechnął się krzywo, przysiadając na balustradzie. – Mamy czas.
- Ech… - westchnęła – Bo to było tak… Mówiłam ci, że ten zakumanizowany złoczyńca to był André. On sprzedaje takie magiczne lody. Podobno, kiedy dwoje ludzi zje takie lody razem, to będą się kochać przez całe życie. Mój tata na przykład tak oświadczył się mamie. Właśnie przy lodach u André… - tu urwała, bo na moment się rozmarzyła.
- To bardzo… hmm… romantyczne. – wtrącił nieswoim głosem Czarny Kot, nagle zakłopotany.
- To prawda… - uśmiechnęła się lekko.
- I co dalej? – spytał po chwili oczekiwania na ciąg dalszy opowieści.
- A ja na tych lodach byłam sama… - szepnęła Marinette i na chwilę przymknęła oczy.
Wyglądała dokładnie tak, jak przez ostatnie kilka dni, kiedy ją podglądał z balkonu obok. Czyli ciągle o tym myślała. O tym chłopaku, w którym była nieszczęśliwie zakochana. Nawet nie przyszedł na spotkanie! Co za świnia!
- Nieważne… - otrząsnęła się po chwili. – W każdym razie ja wtedy powiedziałam André coś naprawdę przykrego.
- Co mu powiedziałaś? – zainteresował się Czarny Kot.
- Że… Że te lody nie są magiczne. Że to tylko… lody… - znów zamknęła oczy i potrząsnęła głową. – To przeze mnie kolejna osoba stała się ofiarą akumy. Jestem gorsza od Chloe…
- Co ty opowiadasz, Marinette?! – wykrzyknął w oburzeniu. – Nie możesz brać na siebie takiej odpowiedzialności.
- Ostatnio popełniam tak wiele błędów… - znów pokręciła głową i zapatrzyła się w zachód słońca.
- A kto ich nie popełnia? – odpowiedział pytaniem.
- Ale ja nie jestem… nie powinnam sprawiać, że ludzie stają się podatni na atak akumy.
- Nie możesz tak myśleć, bo zwariujesz. Jeśli cię to pocieszy, to jednego złoczyńcę też mam na sumieniu.
- Jednego! – prychnęła Marinette. – Ja już pewnie mam ze czterech…
„A jeśli dodać jeszcze tych, których Biedronka ma na sumieniu, to będzie drugie tyle…” – dodała w myślach.
- To jeszcze nie powód, żeby się załamywać. – pocieszył ją Czarny Kot.
- Może masz rację… Ostatnio dużo na mnie spadło. Nie radzę sobie…
- To zupełnie jak Biedronka. – westchnął Czarny Kot. – Przynajmniej tak mówiło jej kwami.
Marinette wstrzymała oddech. Czarny Kot był zbyt blisko odkrycia tożsamości Biedronki. Nie mogła dopuścić do tego, żeby on się połapał. Z drugiej strony nie chciała go okłamywać.
- To może z nią pogadam… - mruknęła.
- Znasz Biedronkę?! – wykrzyknął zdumiony.
- N-no… znam… - uśmiechnęła się nieśmiało. – Bywa tu czasami…
Było to poniekąd prawdą.
- Naprawdę? Bywa tu?
- Wiesz, jej kwami bardzo lubi ciastka. A moi rodzice mają najlepszą cukiernię w okolicy.
- Czyli znasz ją w postaci… no wiesz… nie-Biedronkowej? – spytał z wahaniem.
- Nie mogę ci powiedzieć, Czarny Kocie. – odpowiedziała Marinette poważnym tonem.
- Czyli znasz. – uśmiechnął się. – Nie będę wystawiał na próbę twojej lojalności, nie martw się. Jakby Biedronka chciała mi powiedzieć, kim jest, to by powiedziała.
Marinette ponownie nie mogła wyjść ze zdumienia, jak dojrzały stał się ostatnio Czarny Kot. A może po prostu tylko przestał się wygłupiać.
- Wspominała o mnie kiedyś? – spytał żałośnie, nie patrząc na nią.
Serce Marinette boleśnie się ścisnęło z żalu. Ale doskonale go rozumiała. Ona też – gdyby tylko miała odwagę – spytałaby np. Nino o to samo: czy Adrien o niej czasami wspomina.
- Czasami. Ostatnio… - urwała. Prawie jej się wyrwało, że ostatnio myśli o nim bez przerwy.
- Tak? – podchwycił zaraz.
- Wspominała… - dokończyła niezręcznie, zostawiając Czarnemu Kotu spore pole do domysłów.
- Widzę, że nic więcej mi nie powiesz. Dobra z ciebie przyjaciółka. Lojalna. – podsumował z szerokim uśmiechem. – To będę leciał, Marinette. Miłego wieczoru!
- Tobie też, Czarny Kocie. – uśmiechnęła się do niego na pożegnanie.
Już prawie zeskoczył, kiedy jeszcze odwrócił się do niej, wisząc po zewnętrznej stronie barierki jej balkonu.
- Miałabyś coś przeciwko, żebym czasami też wpadł na pogawędkę? – spytał, puszczając do niej oko.
- Twoje kwami też lubi ciastka? – spytała ze śmiechem.
- Nie mogę powiedzieć. – zaśmiał się. – Gdybyś poznała moją cywilną tożsamość, znałabyś już nas oboje, mnie i Biedronkę. I stałabyś się zbyt cenna dla Władcy Ciem. Nie możemy narazić cię na to.
I po tych słowach skoczył w ciemność.
A ona stała oparta o barierkę i nagle zabrakło jej tchu. To, co właśnie powiedział Czarny Kot, było… Było bardzo miłe.
Westchnęła i wróciła do pokoju.
- Jestem z ciebie taka dumna, Marinette! – szepnęła Tikki.

---
Róża cz. 3  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Róża cz. 5


Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 4

Ta Noc - cz.20

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 13

Miraculum FanFiction: Długo i szczęśliwie - cz. 5