Miraculum Fanfiction: Róża - cz. 3
Marinette była wykończona. Ten
tydzień był po prostu koszmarny. Najpierw to zamieszanie z lodami i André,
potem ta karuzela uczuciowa z Czarnym Kotem, a na koniec Władca Ciem znów
nasłał jakiegoś złoczyńcę na Paryż, żeby odebrać im miracula i zdobyć władzę
absolutną. Ani chwili wytchnienia!
- Cześć, Biedronsiu! – przywitał
się Czarny Kot, wyciągnięty na płocie.
- Och, cześć, Czarny Kocie… -
wykrztusiła Biedronka.
Zaraz! Co się z nią dzieje? Za
dawnych czasów rzuciłaby tekstem o jego siedzeniu na płocie, podczas gdy robota czeka, bo jakiś
złoczyńca unicestwia właśnie połowę miasta. Właśnie… Za dawnych
czasów… Zanim… Zanim Czarny Kot namieszał jej w głowie.
- Jesteś jakaś taka… - mruknął i zeskoczył tuż obok niej. Obrzucił ją uważnym
spojrzeniem.
- Nijaka! – dokończyła za niego
zdanie. No, już się otrząsnęła! – Bierzmy się do roboty, Kocie!
I nie oglądając się na niego,
ruszyła do walki. Czarny Kot również szybko otrząsnął się ze zdumienia.
Zmieszana Biedronka to było coś nowego. I trochę jakby znajomego… Ale nie
potrafił umiejscowić tego skojarzenia. Zresztą, to nie był dobry czas na
rozmyślanie. Władca Ciem stawał się coraz potężniejszy i coraz więcej wysiłku
kosztowało ich pokonanie kolejnego złoczyńcy.
I choć Biedronka wydawała się
jakaś inna niż zwykle, zachowała przytomność umysłu i ponownie udało im się
uratować Paryż. Tylko że zaraz po odesłaniu akumy opadła na chodnik i zamknęła
oczy. Co się dzieje?
Czarny Kot w pół sekundy był przy
niej.
- Biedronko! Biedronko! –
nawoływał ją, ale ona sprawiała wrażenie zupełnie nieprzytomnej.
Na ulicy zaczęło się robić
zamieszanie. Ludzi zainteresowało omdlenie superbohaterki. Ktoś właśnie dzwonił
do telewizji z sensacją, że Biedronka tym razem chyba została pokonana. Czarny
Kot nie miał zbyt wiele czasu. Musiał ją stąd zabrać czym prędzej. I wtedy
właśnie zaczęły pikać ostrzegawczo ich miracula. Miał mniej czasu niż sądził.
Zdławił w sobie atak paniki.
Chwycił szybko Biedronkę na ręce i czym prędzej oddalił się z miejsca, w którym
rodziła się sensacja.
- Gdzie mam cię zabrać? Gdzie mam
cię zabrać? – szeptał gorączkowo, skacząc z dachu na dach ze swoim bezcennym ładunkiem w
ramionach.
- Doooom… - szepnęła Biedronka i
osunęła się nieprzytomnie.
Chwycił ją mocniej i roześmiał
się nerwowo.
- Jakbym wiedział, gdzie
mieszkasz…
Nie mógł jej zabrać do siebie, bo
wzbudziłby podwójną sensację. Nie mógł jej zabrać do jej domu, bo nie znał jej
tożsamości, a tym bardziej adresu… Miracula zapiszczały alarmująco. Została
minuta. Lepiej, żeby on też się nie przemienił w Adriena podczas skoku między
dachami, bo będzie niewesoło.
Była tylko jedna osoba, której
mógł zaufać. Marinette. Ona na pewno zachowa dyskrecję i nie wyda Biedronki.
Pewnie nawet zamknie oczy, żeby przypadkiem nie zobaczyć, kim naprawdę jest
superbohaterka. Uśmiechnął się z ulgą i pobiegł już w zdecydowanym kierunku. Parę
sekund i już był na jej balkonie. Ale klapa była zamknięta, a w pokoju nie świeciło
się światło. Co teraz?
Położył Biedronkę ostrożnie na
podłodze i zobaczył, że zaczęła wracać do cywilnej postaci. Czym prędzej się
odwrócił. Ale wiedział, że jego też za chwilę spotka to samo. Co robić?
Marinette nie ma w domu. Nie zostawi przecież obcej dziewczyny na jej balkonie bez
słowa wyjaśnienia!
- Czarny Kocie! – podfrunęła do
niego czerwona kulka, kwami Biedronki. – Skąd wiedziałeś?
- Muszę lecieć, a nie wiem,
gdzie… - zaczął Czarny Kot i urwał. – Co wiedziałem?
- Kim jest Biedronka. – uściśliła
Tikki i zmrużyła groźnie oczy.
- Nie wiem, kim jest Biedronka. –
odpowiedział, a pierścień zapiszczał po raz ostatni. Miał dosłownie parę
sekund.
- To dlaczego ją przyniosłeś
tutaj?
- Do Marinette. – odpowiedział
szczerze. – Tylko jej mógłbym zaufać na tyle, żeby…
Urwał, bo właśnie skończył się
jego czas.
- Ooo, jakże się cieszę, że już
wszystko jasne! – Plagg ziewnął przeciągle.
- Nie, Plagg! – krzyknęła
ostrzegawczo Tikki, która już połapała się w nieporozumieniu.
- No przecież odprowadziliśmy
Biedronkę do… - zaczął Plagg, ale Tikki znów go zagłuszyła.
- Do Marinette. – dokończyła
szybko.
- Taaak… Do Marinette. –
powtórzył Plagg znudzonym tonem i przewrócił wymownie oczami.
- Masz camemberta! – Adrien
rzucił kawałek sera swojemu kwami. – Musimy zaraz lecieć. Czy… Czy nic jej nie
będzie? – zapytał cicho, wskazując nieznacznie głową w miejsce, gdzie zostawił
Biedronkę.
- Zaraz się też posilę i odzyskam
siły. – odpowiedziała Tikki.
- Ale ona musi przecież odzyskać
przytomność?
- Na pewno zaraz się ocknie. Nic
się nie martw, Adrien.
- Ty… ty wiesz, kim jestem?
- Och, no jasne! – roześmiała się
Tikki. – My, kwami, wiemy bardzo wiele.
- To dlaczego Biedronka… - urwał,
bo znów nie mógł opanować emocji. – Dlaczego zasłabła?
- Ostatnio dużo się dzieje w jej
życiu. – odpowiedziała wymijająco Tikki. – Myślę, że po prostu jest zmęczona
tym wszystkim. Musi odpocząć. Ja z nią porozmawiam.
- Proszę, zrób to koniecznie. –
poprosił ją tak gorąco, że aż oczy mu zaświeciły.
- Och, nie martw się. Zaopiekuję
się nią! – obiecała Tikki, a oczy miała roześmiane.
- No, lecimy. Plagg, wysuwaj
pazury!
I już ich nie było.
---
Róża cz. 2 <- Poprzednia część | Następna część -> Róża cz. 4
Czytaj opowiadanie "Róża" od początku
---
Róża cz. 2 <- Poprzednia część | Następna część -> Róża cz. 4
Czytaj opowiadanie "Róża" od początku
Komentarze
Prześlij komentarz