Miraculum FanFiction: Pocałunek prawdziwej miłości - cz. 6
Marinette nie mogła skupić się na
wykładzie profesor Mendelejew. Zachodziła w głowę, co też musiało się
przydarzyć wczoraj Adrienowi, skoro wywołało to taki rumieniec na jego twarzy.
Zazwyczaj Adrien był opanowany. Czy to możliwe, że w tej stercie walentynek
znalazł jakąś wartą uwagi? Czy znalazł kartkę od niej? Czy ją też zaliczył do
tych „pozornych” wielbicielek, które go nie znają tak naprawdę, a zatem nie
mogą go kochać?
W tym wszystkim jeszcze plątał
jej się po głowie Czarny Kot. Jak to możliwe, że rano wysłała walentynkę
Adrienowi, a wieczorem całowała się z kimś innym? W dodatku musiała przyznać
przed samą sobą, choć nie przyszło jej to łatwo! – że Czarny Kot miał rację. To
rzeczywiście były magiczne pocałunki.
I Tikki też miała rację, mówiąc jej, że nie byłyby takie magiczne, gdyby nie
czuła czegoś do Czarnego Kota. Jak ona w ogóle miała to wszystko ogarnąć i
zrozumieć?
Najlepiej byłoby o wszystkim
zapomnieć i wrócić do porządku dziennego. Jednak… Nie potrafiła wyrzucić z
pamięci tych pocałunków. I tego uczucia, jakie w niej obudziły. Nieświadomie
westchnęła. I to tak, że siedzącemu przed nią Adrienowi aż poruszyły się włosy.
Wszyscy na nią spojrzeli, a profesor Mendelejew groźnie zmarszczyła brwi. Ręka
Adriena powędrowała na kark i chłopak rozmasował miejsce, w które niechcący
dmuchnęła. Ale nie miała czasu się nad tym zastanawiać, bo nauczycielka właśnie
ją przywołała do porządku:
- Marinette Dupain-Cheng! Widzę,
że wciąż jesteś w nastroju walentynkowym!
- P-przepraszam, ppani profesor.
– wydukała Marinette, starając się zignorować złośliwy chichot Chloe Bourgeois.
- Żeby skierować twoje myśli na
właściwe tory, proponuję przygotować na następną lekcję referat poświęcony
zasadom. Zasadom, panno Dupain-Cheng!
Może cię to czegoś nauczy.
- O-oczywiście… - wyjąkała
Marinette, która pragnęła teraz zapaść się pod ziemię. Powinna podziękować
Czarnemu Kotu za wpędzenie jej w tę niezręczną sytuację. Oczywiście, że to była
jego wina!
- No! – pani Mendelejew wydawała
się być usatysfakcjonowana skruchą uczennicy. – Ale nie będę taka okrutna i
pozwolę ci przygotować ten referat w parze. Powiedzmy, niech to będzie… - tu
zawiesiła głos, a Marinette w duchu powtarzała w kółko „Byle nie Chloe, byle
nie Chloe…” – Och, to będzie doskonałe. Akurat w klimacie walentynkowym… Adrien
Agreste! Pomożesz Marinette!
- No, szczyt wszystkiego! –
prychnęła Chloe na całą salę.
- Panno Bourgeois! – uniosła się
profesor Mendelejew. – Widzę, że chciałabyś przygotować następny referat! Kwasy
czekają w kolejce!
Alya prawie wybuchnęła śmiechem.
Marinette też pewnie by zachichotała, gdyby nie przeżywała upokorzenia sprzed pięciu
minut.
- Czy i tobie mam znaleźć
walentynkowego partnera? – dodała jadowicie nauczycielka, na co Chloe kurczowo
złapała się Sabriny, swojej przyjaciółki i koleżanki od wspólnego odrabiania
lekcji. To znaczy od odrabiania lekcji za siebie.
- N-nie, pani profesor. –
szepnęła skruszona. Tej nauczycielce nie ośmieliłaby się pogrozić telefonem do
tatusia.
- Och, jestem dzisiaj w dobrotliwym
nastroju. Więc Chloe… Zrobisz ten referat z Nathanielem. To będzie ciekawe
zobaczyć efekty pracy waszej dwójki… - uśmiechnęła się złośliwie.
Chloe zgrzytnęła zębami. Och, ten
rudowłosy Nathaniel! Nie znosiła go. W dodatku do niczego się nie nadawał na
lekcjach chemii. Nie zrobi za nią tego referatu!
Zaterkotał dzwonek i wszyscy
odetchnęli z ulgą. Marinette w geście rozpaczy położyła się na ławce i osłoniła
głowę ramionami. Jakby miała mało zmartwień!
---
Pocałunek cz. 5 <- Poprzednia część | Następna część -> Pocałunek cz. 7 (wkrótce)
Komentarze
Prześlij komentarz