Miraculum FanFiction: Pocałunek prawdziwej miłości - cz. 18
- Jesteś. – stwierdził Czarny
Kot, zrywając się na nogi.
---
Pocałunek cz. 17 <- Poprzednia część | Następna część -> Pocałunek cz. 19
Siedział już dobre pół godziny na
dachu Katedry Notre Dame i zastanawiał się, czy na pewno dobrze zrozumiał
Biedronkę, kiedy umawiała się z nim na spotkanie. Powiedziała „Jak w środę.”
Czyli jak w walentynki. Nakarmił Plagga podwójną porcją sera i od razu pobiegł
na miejsce. Usiadł w tym samym miejscu, w którym zastał Biedronkę niemal tydzień
temu, i zamyślił się.
Przez ostatnie kilka dni żył
niemal jak we śnie. Te spotkania z Biedronką, te pocałunki, które jej wykradał,
a które ona odwzajemniała… Jak to się w ogóle stało? Sam nie mógł uwierzyć, że
wszystko właściwie zawdzięcza jednemu pocałunkowi – wtedy, w walentynki,
właśnie tutaj…
- No jestem. – odpowiedziała
Biedronka spokojnie. – Dotrzymuję obietnic.
- Obietnic? – zdziwił się.
Podeszła do niego powoli z
zagadkowym uśmiechem. Stanęła tuż przed nim i trąciła jego koci dzwoneczek. Spojrzała
na niego i uniosła brew.
- Już pamiętasz? – spytała.
Czarnego Kota całkowicie zatkało.
Biedronka z nim… flirtowała?
Roześmiała się, widząc jego minę.
- Jesteś słodki! – wyznała nagle.
A potem wspięła się na palce i
pocałowała go. Czarny Kot zupełnie nie pojmował, skąd się wzięła ta zmiana w
zachowaniu Biedronki, ale że nie miał powodów do narzekania, skupił się na chwili
obecnej. Objął ją mocniej, a ona zanurzyła dłonie w jego włosach. Nagle z jego
piersi wyrwał się… koci pomruk. Serce na moment mu się zatrzymało, a Biedronka
oderwała się od niego zdumiona i spojrzała na niego szeroko otwartymi oczyma.
- Co to było? – spytała.
- Nie wiem… - wykrztusił i
zaczerwienił się okropnie.
Roześmiała się nagle i potargała
jego włosy.
- Ty to wiesz, jak zdobywać
dziewczynę, Kocie! – powiedziała.
- Zdobywać? – powtórzył w
osłupieniu.
- No, zdobywać, zdobywać. –
kiwnęła głową i przytuliła się do niego.
A on objął ją mocno i zamknął
oczy. Westchnął szczęśliwy. Biedronka znowu się roześmiała. Przyszło jej właśnie
do głowy, że ona w swojej cywilnej postaci wzdychała w ostatnich dniach
zadziwiająco często.
- No co tam? – chuchnął jej we
włosy.
- A nie, nic… Tylko wzdychasz.
- Bo… jestem szczęśliwy. – wyznał
nagle.
- Tylko uważaj, żebyś nie wpadł w
kłopoty. – mruknęła.
- A czemu miałbym wpaść w
kłopoty? – roześmiał się.
- Eee… Sama nie wiem… -
odpowiedziała nagle zakłopotana.
Czarny Kot spojrzał na nią
uważnie. Chcąc uniknąć jego wzroku, przytuliła się mocno do niego. Odruchowo
objął ją ramionami, ale czuł dziwny niepokój. Zupełnie jakby to, co powiedziała,
uruchomiło jakiś dzwonek w jego głowie, a on nie potrafił go umiejscowić.
Dlaczego się zmieszała? I dlaczego fakt, że był szczęśliwy, miałby go wpędzić w
kłopoty?
- Muszę iść. – szepnęła nagle,
wyswobadzając się z jego objęć.
- Zostań jeszcze. – poprosił.
- Pamiętasz, że ci powiedziałam,
że chodzę do szkoły? – mrugnęła do niego. – Mam lekcje do odrobienia. Ty pewnie
też.
- Lekcje nie zając, nie uciekną.
- Kocie… - westchnęła i
przewróciła oczyma.
- Zostań chociaż na zachód
słońca, Biedronko. Aż żal nie skorzystać z takiej miejscówki.
Roześmiała się znowu.
- Dobrze. Ale tylko na zachód
słońca. – zgodziła się.
Usiedli obok siebie na dachu i
zapatrzyli się w horyzont. Czarny Kot objął Biedronkę i przytulił do siebie, a
ona położyła głowę na jego ramieniu. I tak trwali, wpatrując się, jak słońce
zniża się do linii horyzontu.
- Brakuje mi ciebie. – szepnął nagle
Czarny Kot.
Poderwała głowę i spojrzała na
niego zdziwiona.
- Przecież tu jestem. – powiedziała.
- Widujemy się tylko przy okazji
ataku akumy. – odpowiedział jej. – A ja bym chciał… - urwał nagle zakłopotany.
- Czego byś chciał? – spytała,
nie doczekawszy się na ciąg dalszy.
- Widywać cię częściej. –
dokończył. – Przez te całe zasady nie mogę do ciebie normalnie zadzwonić ani
odprowadzić cię do domu. Strasznie za tobą tęsknię, jak cię nie widzę przez
parę dni.
- Możemy umawiać się tutaj o
ustalonej porze? – zaproponowała Biedronka.
- Jutro? – spytał z nadzieją.
- Jutro nie mogę. – odpowiedziała
szybko, przypominając sobie, że umówiła się z Adrienem na dokończenie plakatu.
To było jeszcze zanim profesor Mendelejew odwołała czwartkową lekcję chemii.
- W środę?
- W środę może być. – uśmiechnęła
się. – Możemy się umówić na kolejny zachód słońca.
- Pod warunkiem, że nie będzie
padać.
- To weź parasol na wszelki
wypadek. – poradziła i podniosła się. – Naprawdę muszę lecieć.
- W porządku. – także się podniósł.
- To do środy, Kocie.
- O ile Władca Ciem nie zadba o
nasze wcześniejsze spotkanie… - zażartował słabo.
Roześmiała się. Wspięła na palce
i pocałowała go na pożegnanie.
Kiedy zeskoczyła, poczuł aż
szarpnięcie w środku. Tak bardzo chciał za nią podążyć. Ale wiedział, że nigdy
by mu nie wybaczyła, gdyby ją śledził w drodze do domu. Za wszelką cenę musieli
zachować swoje tożsamości w sekrecie.
---
Pocałunek cz. 17 <- Poprzednia część | Następna część -> Pocałunek cz. 19
Komentarze
Prześlij komentarz