Miraculum FanFiction: Tamten Dzień - cz. 26
- Ja cię zabiję. – szepnęła
Marinette.
---
Tamten Dzień cz. 25 <- Poprzednia część
- Chciałbym to zobaczyć. – odpowiedział
jej Adrien z uśmiechem.
- Ja też. – dodała Alya. – Ty byś
muchy nawet nie skrzywdziła.
Teraz już nawet Adrien miał
problem z zachowaniem powagi, jak przypomniał sobie wszystkie razy, kiedy
Biedronka rzucała złoczyńcami po ścianach. Jemu też przecież oberwało się czasem
i nie była wtedy delikatna.
- Przynajmniej mogę powiedzieć,
że jednak mi się udało. – skomentowała Alya.
- Co niby ci się udało? – spytała
Marinette podejrzliwie.
- Shippowanie.
- Pierwsze słyszę.
- No, przecież was shippowałam.
- Z tego, co pamiętam, shippowałaś
mnie z Czarnym Kotem. A Adriena z Biedronką.
- Och, Marinette! – zaśmiała się
Alya. – To była przecież zasłona dymna! Byliście tak skrępowani w swojej
obecności, że jeślibym nazwała rzeczy po imieniu, to chyba byście się zapadli
pod ziemię. A dzięki temu, że odwróciłam waszą uwagę i jeszcze wzbudziłam
zazdrość w was obojgu, to się dogadaliście w trymiga!
Adrien wymienił porozumiewawcze
spojrzenie z Marinette. Nie próbowali nawet wyprowadzać Alyi z błędu. Jej
tłumaczenie załatwiało właściwie sprawę. Nie musieli wymyślać bajeczek o tym,
co tak naprawdę wydarzyło się w weekend. Z trudem powstrzymali śmiech.
- A propos tych waszych
wielbicieli… - zaczęła Alya i Adrien poczuł, że Marinette zesztywniała. –
Wiecie, że zniknęli bez śladu?
- Jak to: bez śladu? – Marinette
udała zdziwienie.
- Skąd ta myśl? – dodał Adrien.
- Czy wy nie oglądacie w ogóle
telewizji? – Alya westchnęła z irytacją. – Wczoraj był reportaż o tym. Wiecie…
Jako autorka Biedrobloga zawsze jestem na bieżąco, jeśli chodzi o newsy o Biedronce
i Czarnym Kocie. No i wyobraźcie sobie, że burmistrz wydał oświadczenie o
ostatecznym pokonaniu Władcy Ciem, a Biedronka i Czarny Kot opuścili Paryż po
zakończonej misji.
- Że co?! – wykrzyknęli
jednocześnie Adrien i Marinette.
Alya przewróciła oczami.
- Dowiedziałam się później
nieoficjalnie, że burmistrz otrzymał zapieczętowaną wiadomość w tej sprawie.
Marinette spojrzała na Adriena.
Oni wiedzieli, kto przesłał tę wiadomość. I wiedzieli, że też byli jej adresatami.
Mistrz Fu dawał im do zrozumienia, że ten rozdział książki został zamknięty na
zawsze. I chociaż od dwóch dni ich serca pękały na wspomnienie o tych małych
stworzonkach, które towarzyszyły im w każdej chwili ich życia przez ostatnie
dwa lata, nagle zrozumieli, co im chciał przekazać Mistrz Fu.
- Myślicie, że oni gdzieś teraz
są? Razem? – Alya ze swoim pytaniem wdarła się w ich myśli.
- Myślę, że tak. – odpowiedziała
Marinette z uśmiechem.
- Ech, zawsze była z ciebie
romantyczka.
- Ale pomyśl, Alya… Może dopóki
mieli przed sobą postawione zadanie pokonania Władcy Ciem, nie chcieli się
rozpraszać na sprawy uczuciowe?
- Nie kupuję tego. – Alya
wzruszyła ramionami. – Tam w ogóle nie było chemii między nimi.
- Serio? – zdziwił się Adrien i
zarobił kuksańca.
- Mnie też się wydaje, że oni
flirtowali ze sobą na potęgę. – Nino poparł przyjaciela.
- Czarny Kot flirtował ze
wszystkimi dziewczynami jak leci. – skomentowała Alya.
- Według mnie był wierny
Biedronce. – wtrącił Adrien.
- A to podrywanie Marinette? To
co to niby było? – Alya nie odpuszczała.
Marinette znów wydała z siebie
dźwięk, jakby miała się udusić od powstrzymywanego śmiechu.
- Nie czułam się jakoś specjalnie
podrywana. – wykrztusiła. – Coś ci się musiało pomylić, Alya.
- Jak tam sobie chcecie! – Alya
się poddała, widząc, że jest w mniejszości. – Ale podoba mi się ten pomysł, że
oni gdzieś tam, gdziekolwiek są, to są razem. Jako para. Ciekawe, jak będą
wyglądać ich dzieci…
Adrien i Marinette wymienili
spojrzenia i w końcu wybuchnęli śmiechem. Cóż… oni już nawet znali ich imiona…
Ale to już będzie historia na kolejny rozdział. Oni dopiero zaczęli pisać nowy,
w którym mieli nadzieję na więcej takich chwil jak wczorajsze śniadanie, na
które co niedzielę będzie przyjeżdżał Adrien z mamą, i jak wczorajszy wieczór…
A za parę lat napiszą kolejny rozdział i jeszcze kolejny. I w jednym z nich na
pewno znajdzie się miejsce dla Louisa, Emmy i Hugona.
Mistrz Fu miał rację – każda
historia ma swój początek i swój koniec. Sztuką jest wypełnienie każdego
rozdziału taką treścią, by z przyjemnością wracać pamięcią do kart zapisanych
dobrymi uczynkami, właściwymi wyborami i miłością. Tyle i aż tyle.
KONIEC :-)
---
Tamten Dzień cz. 25 <- Poprzednia część
Komentarze
Prześlij komentarz