Jeden jedyny - cz. 5

Doskonale znał drogę. Tyle razy już biegł po dachach w kierunku domu Marinette, że trafiłby tam nawet z zamkniętymi oczami. Ale im bliżej celu się znajdował, tym większa niepewność go ogarniała. A co, jeśli Plagg tylko go podpuszczał? Mało to razy dawał mu już do zrozumienia, że jego rad nie należy traktować dosłownie? Zresztą, biorąc pod uwagę oryginalne poczucie humoru swojego kwami, Adrien mógł raczej w ciemno obstawiać, że to jeden z żartów małego, złośliwego kociaka.
Gdy Czarny Kot dobiegł do dachu sąsiadującego z domem Marinette, był już bliski decyzji o odwrocie. Wtedy jednak ją zobaczył. Stała na balkonie z pochyloną głową, oparta o barierkę. Szarpnęło go w jej stronę. Nawet jeśli myślał o powrocie do domu, to właśnie zmienił zdanie. Całym sobą czuł, że chce być teraz tam z nią. Choćby nawet miała potem zdeptać jego serce i wyrzucić na chodnik.
I może Plagg przeceniał wpływ uroku Czarnego Kota na kobiety, ale w masce superbohatera tkwiła jakaś tajemna siła, która sprawiła, że Adrien zapomniał o onieśmieleniu, które zazwyczaj czuł w obecności Marinette.
- Dobry wieczór, Księżniczko – przywitał się szarmancko, jak zawsze.
- Och, dobry wieczór, Czarny Kocie! – odpowiedziała mu zdziwiona. – Co cię do mnie sprowadza?
- A, biegam sobie po mieście. I tak pomyślałem, że wpadnę zobaczyć jakąś życzliwą twarz.
- Tak mi przykro, Kocie…
- Dlaczego? – zdziwił się. – Bo chciałem cię zobaczyć?
Zarumieniła się, słysząc te słowa, ale nie skomentowała ich. Za to szepnęła:
- Musisz być bardzo samotny…
- Samotny? – Podszedł do niej i stanął obok niej przy barierce.
- No, jako superbohater nie masz chyba zbyt wielu przyjaciół.
- Mam Biedronkę – odpowiedział automatycznie, a ona nagle zachichotała.
- Och, no tak… Biedronka… - mruknęła z przekąsem.
- Masz coś przeciwko Biedronce? – spytał podejrzliwie i spojrzał na nią z ukosa.
- Coś przeciwko? – zdziwiła się. – Jak można nie lubić Biedronki?
- No, Władca Ciem jakoś za nią nie przepada… - mruknął, a ona zaczęła się śmiać. – No co? – rzucił obronnym tonem.
- Wiesz, jak o tym pomyśleć, to nie wydaje mi się, żeby on jej nie lubił.
- Że co?! – aż go zatchnęło z wrażenia.
- Myślę, że to wszystko, co on wyprawia nie bierze się z braku sympatii, tylko z jego żądzy zdobycia na… waszych miraculów.
- Pierwszy raz słyszę, żeby ktoś „nienawiść” określał „brakiem sympatii”… - podsumował, zupełnie nie zwracając uwagi na jej potknięcie. – Jesteś zbyt łaskawa dla Władcy Ciem, Księżniczko…
- Zawsze chciałam cię zapytać, dlaczego tak mnie nazywasz? – spytała nagle Marinette.
Czarny Kot się zmieszał.
- Eee… - wyrwało mu się.
No, oczywiście, że istniał powód, dla którego tak ją nazywał! Ale jak niby miał jej to powiedzieć? Biedronka twierdziła, że romantycznie byłoby wyznać coś takiego, biorąc ją w objęcia i patrząc jej głęboko w oczy. Ale to by zadziałało na Biedronkę. Niekoniecznie musiałoby zadziałać na Marinette. Z kolei Plagg uważał, że sam urok Czarnego Kota powinien powalić dziewczynę na kolana. I o ile kwami się zarzekało, że znało tłumy interesujących kobiet, Czarny Kot jakoś nie zauważył, żeby Marinette kiedykolwiek mdlała z wrażenia na jego widok. Zresztą z dwóch udzielonych mu rad, bardziej pasowała mu podpowiedź Biedronki. Być może dlatego, że jakby na to nie patrzeć, jednak była dziewczyną.
Zerknął na Marinette. Przyglądała mu się z zaciekawieniem. No tak, zamilkł dobrą chwilę temu. Nie naciskała jednak na odpowiedź. Czekała.
Odwrócił się do niej. Ona – choć zdziwiona – także zwróciła się w jego stronę i spojrzała pytająco na niego. A on z lekkim wahaniem wyciągnął rękę w jej stronę i objął ją nieśmiało. Marinette uśmiechnęła się lekko, co mógł potraktować jako zachętę. Przynajmniej nie odepchnęła go. Przez chwilę nie mógł uwierzyć, że tak sobie tu stoją i on ją obejmuje. Zapatrzył się w jej błękitne oczy. Czy tylko mu się wydawało, czy ona czekała na kolejny jego krok? A jemu nagle zabrakło śmiałości, żeby go zrobić. I wtedy Marinette wspięła się na palce i delikatnie go pocałowała.
- No… - szepnęła zaraz potem i pogładziła go po policzku.
Przymknął oczy i przytulił ją mocniej. A potem pocałował. I tym razem był to całkiem prawdziwy pocałunek.

---
Jeden jedyny cz.4  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Jeden jedyny cz.6

Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Pan Gołąb po raz 72

Szalik dla Dwojga - Cz. 16

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 4

Ta Noc - cz.20