Szalik dla Dwojga - Cz. 3
UWAGA! Ostrzeżenie przed spoilerami! "Zombuziara" i "Mrożownik"...
---
Szalik dla Dwojga - cz. 2 <- Poprzednia część | Następna część -> Szalik dla Dwojga - cz. 4
Rześkie nocne powietrze natychmiast
owiało twarz Marinette, jak tylko wyszła na balkon. Tego jej było trzeba! Głęboki
wdech i wydech… Podeszła do barierki i przez chwilę miała wrażenie, że pod jej
dotykiem metal po prostu się stopi. Wdech i wydech… Trzeba się schłodzić.
Trzeba opanować ten paraliżujący strach, tę panikę… Wdech i wydech…
Marinette ukryła twarz w
dłoniach. Były chłodne po kontakcie z barierką, ale ona i tak miała wrażenie,
że skóra na jej twarzy jest gorąca. Zupełnie, jakby te wszystkie myśli i emocje
nagromadzone w ciągu całego dnia zaczęły się gotować w jej głowie i lada moment
miały znaleźć ujście w postaci pary.
- Wszystko w porządku,
Księżniczko? – Usłyszała nagle tuż nad uchem i aż podskoczyła wystraszona.
Nie słyszała, kiedy nadszedł. Nie
miała pojęcia, jak długo tu był, jak długo się jej przyglądał. I właściwie po
co przyszedł.
- Przepraszam… - szepnął Czarny
Kot, kładąc jej dłoń na ramieniu. – Nie chciałem cię przestraszyć.
- W po… porządku… - wyjąkała
Marinette, czerwieniąc się przy tym okropnie.
Jeszcze jego tu dzisiaj
brakowało! Momentalnie na pierwszy plan wysunęły się wszystkie te myśli, które
dręczyły ją przez cały wieczór. Te o całowaniu. O całowaniu Czarnego Kota. Dlaczego
nie mogła przestać o tym myśleć? Zerknęła szybko na jego usta. Nie jest dobrze…
uciekła wzrokiem. I odwróciła się do barierki.
- Przecież widzę, że coś cię
gryzie. – odparł i przysiadł obok. Zupełnie jak ostatnio, kiedy ją odwiedził.
Kiedy Biedronka nie przyszła na spotkanie. Na randkę. Jak zwał tak zwał. Kiedy
Czarny Kot jej wyznał, że ją kocha. To znaczy: Biedronkę. Jak zwał ta zwał. O
Boże! Co się z nią dzisiaj działo?!
- Miałam po prostu straszny
dzień.
- Mnie to mówisz! – westchnął. –
Przynajmniej ty nie całowałaś się z Chloe…
Marinette nagle roześmiała się.
Przypomniała sobie ten moment, kiedy Chloe rzuciła się na Czarnego Kota, żeby
Biedronka zyskała czas na rozprawienie się z Zombuziarą.
- No fakt. Ty miałeś gorszy
dzień! Ja przynajmniej nie musiałam całować Chloe.
- Najgorsze jest to, że ja to
wszystko pamiętam – mruknął. – Wolałbym nie pamiętać.
- Pamiętasz? – zdziwiła się. – W-wszystko?
- Wszystko… - przyznał i
zapatrzył się w dal.
Nie jest dobrze. To znaczy, że
pamiętał też obietnicę Biedronki. Marinette poczuła, że puls jej przyspieszył,
a krew zaczyna dudnić jej w uszach. Wracała panika. Tym razem spowodowana jej
myślami o Czarnym Kocie.
- A ty? – spytał nagle Czarny
Kot, zwracając twarz w jej stronę. – Z kim musiałaś się całować?
- Co?! – wykrzyknęła. – Ja? Nie,
nie… Ja-ja się z nikim nie całowałam!
Czarny Kot parsknął śmiechem.
- Tylko mi nie mów, że to dlatego
jesteś przygnębiona.
- No wiesz?! – Oburzyła się i
spojrzała na niego groźnie. – Nie samym całowaniem żyje człowiek!
- Jak dobrze, że nie jestem
człowiekiem… - Czarny Kot przypomniał sobie słowa Plagga.
- Słucham? – wykrztusiła
zdumiona.
- A nie! – Roześmiał się. – Tak
sobie tylko skojarzyłem słowa mojego kwami.
- Nie rozumiem.
- Tak mi dzisiaj powiedział.
- Rozmawiasz ze swoim kwami o
całowaniu? – spytała, czerwieniąc się przy tym okropnie, kiedy przypomniała
sobie, o czym ona rozmawiała ze swoim kwami.
- To było akurat o serze… -
mruknął Czarny Kot, zupełnie nieświadomy, co się dzieje w głowie jego
rozmówczyni.
- O serze? – powtórzyła zdumiona.
- Moje kwami bardzo lubi ser –
wyjaśnił. – Właściwie obżera się nim bez umiaru. No i dzisiaj rozmawialiśmy na
poważne tematy, a ten ciągle o serze. W końcu mu powiedziałem, że nie samym
serem żyje człowiek, a on do mnie z tekstem „Jak dobrze, że nie jestem
człowiekiem.” Ot, cała historia.
- A o czym rozmawialiście? –
spytała, zanim ugryzła się w język.
---
Szalik dla Dwojga - cz. 2 <- Poprzednia część | Następna część -> Szalik dla Dwojga - cz. 4
Komentarze
Prześlij komentarz