Szalik dla Dwojga - Cz. 5

UWAGA! Ostrzeżenie przed spoilerami! Wciąż "Zombuziara"...

Czarny Kot nie miał pojęcia, jak długo tak stali objęci. On głaskał ją po głowie, ona płakała. Puściły tamy i wreszcie te nagromadzone emocje znalazły swoje ujście.
- Hej, przecież to nie twoja wina – mruknął, kiedy usłyszał, że dziewczyna zaczęła się opanowywać.
- Nieprawda – mruknęła, pociągając nosem. – Naprawdę się wściekłam na Chloe. To było takie niesprawiedliwe. I potem przyleciał ten motyl. Akuma. Byłam przerażona. One nigdy wcześniej… Nigdy wcześniej żadna mnie nie zaatakowała. Myślałam… Myślałam, że jestem bezpieczna.
- Jesteś jedną z najpogodniejszych osób na świecie, Księżniczko. Nie wyobrażam sobie, że Władca Ciem mógłby nasłać na ciebie akumę.
- A jednak nasłał. I Panna Bustier… Ona zaczęła ją odganiać. I naprawdę długo walczyła z Władcą Ciem. Ja to wszystko widziałam. I widziałam też… Widziałam też, kiedy się poddała. Och, to było straszne! – znów zebrało jej się na płacz.
- Dużo na ciebie spadło dzisiaj, jak widzę. – Westchnął Czarny Kot i ponownie ją przytulił.
Marinette uderzyła myśl, że on nawet nie miał pojęcia jak wiele tego było. Przecież nie może mu powiedzieć, że cała klasa – osoba po osobie, łącznie z Chloe! – poświęcała się, żeby Biedronka uratowała ich wszystkich. To było strasznie – tak patrzeć jak zombuziaki dopadają ich jedno po drugim. Szczególnie trudny był dla niej moment, kiedy ofiarą całuśnych zombie padła Alya. A kiedy Nino sam z siebie zaoferował, że zostanie tam ze swoją dziewczyną, to coś wielkiego rosło w jej sercu. Ogromne wzruszenie. I trochę jakby zazdrość – że ona sama nie ma nikogo takiego, kto by się tak dla niej poświęcił.
Och! Bzdura! Właśnie, że miała kogoś takiego. Kogoś, kto właśnie się dla niej poświęcił. Kto stał teraz tuż obok niej. I kto nie miał bladego pojęcia, kto stoi obok niego. Ani dlaczego ten dzień był dla niej tak ciężki. Kogoś, komu obiecała pocałunek…
- Dziękuję ci, Kocie – szepnęła.
- Za co?
- Za pocieszenie mnie. Za… hmmm… - zawahała się. – Za to jesteś dla mnie miły.
- Zawsze do usług, Księżniczko! – Uśmiechnął się zawadiacko.
- Tak sobie myślę… - odezwała się z wahaniem. – Odwdzięczę ci się.
- Nie! Ja nie pocieszałem cię, żeby dostać coś w zamian! – zaoponował, a ona zachichotała.
- Mogę ci pomóc w prezencie dla twojej Biedronki.
- Ona nie jest moja. – Westchnął z żalem.
- No dobrze – przytaknęła. – Mogę coś zrobić dla nie-twojej Biedronki. Od ciebie.
- Naprawdę? – Oczy mu rozbłysły.
- Wiesz, zdarza mi się projektować różne rzeczy. I umiem też szyć. Tak, że wiesz… Możesz coś zamówić.
- Cokolwiek?
- Cokolwiek. No, może poza bielizną… - dodała cicho, a Czarny Kot zaczerwienił się.
- Nawet bym nie… - zaczął, ale urwał zakłopotany.
- Chyba bym się zabiła, gdybyś zamówił akurat bieliznę dla Biedronki – mruknęła.
Spojrzał na nią zdumiony, nie bardzo wiedząc, jak zinterpretować jej słowa.
- Tak wiem, sama poruszyłam ten temat. Zapomnijmy lepiej o tym! To, co miałabym uszyć?
- Poza bielizną… - wtrącił z tym swoim kocim uśmiechem.
- Kocie… - Westchnęła zirytowana. – Bo zaraz zatłukę ciebie.
- Biedronka w życiu ci tego nie wybaczy.
- Jeśli tylko się dowie, że zatłukłam cię, bo chciałeś jej kupić bieliznę, to jeszcze pomoże mi kopać grób. – odcięła się Marinette, a Czarny Kot zaczął się głośno śmiać. Po chwili Marinette dołączyła do niego.
- To co to ma być? – spytała rzeczowo, kiedy już się wyśmiali.
- Nie wiem… Może… - zamyślił się nagle. – Może szalik?
- Szalik? – powtórzyła Marinette zdumiona, a on znów się zarumienił.
- Mam… Znaczy znam kogoś… Znaczy… Myślę, że szalik to całkiem fajny prezent. Nie sądzisz?
- Myślę, że nawet bardzo fajny – odpowiedziała cicho, a jej myśli odbiegły w stronę bliskiego jej sercu wspomnienia, kiedy uszyła pewien szalik dla Adriena w prezencie urodzinowym.
- U…Umiałabyś?
- Och, Kocie! Szaliki dziergam z zamkniętymi oczami! – zaśmiała się.
- To wspaniale!
- Jakieś wymagania co do koloru, wzoru, terminu?
- Eee… Zakładam, że czerwony w czarne kropki będzie zbyt oczywisty?
- Och, Kocie… - Westchnęła pobłażliwie. – Ty chyba nie masz pojęcia o modzie…
Czarny Kot łypnął na nią szybko i zaśmiał się.
- No to zdaję się na profesjonalistkę – odpowiedział po chwili, mrugając do niej znacząco.
- Daleko mi do profesjonalistki. Ale postaram się najlepiej jak mogę. W końcu to specjalne zamówienie.
- Wiesz? – zaczął nieśmiało. – Tak sobie myślę…
- No, co tam?
- Czy… ten szalik… Mógłby być… Zielony?
- Zielony? – powtórzyła zdumiona. – Biedronka lubi kolor zielony?
- Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, jaki jest jej ulubiony kolor. – Zaśmiał się zakłopotany. – Ale… Skoro miałby to być prezent ode mnie. To chciałbym, żeby… Żeby choć trochę kojarzył jej się ze mną.
I zaczerwienił się okropnie. A Marinette zabrakło tchu.

---
Szalik dla Dwojga - cz. 4  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Szalik dla Dwojga - cz. 6


Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Pan Gołąb po raz 72

Szalik dla Dwojga - Cz. 16

Ta Noc - cz.20

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 13