Szalik dla Dwojga - Cz. 14
UWAGA! Ostrzeżenie przed spoilerami! Drobne odniesienia do odcinka „Komplikatorka”.
---
Szalik dla Dwojga - cz. 13 <- Poprzednia część | Następna część -> Szalik dla Dwojga - cz. 15
Wyparła się wszystkiego.
Marinette wyparła się wszystkiego. Kiedy rozmawiał z nią w szatni następnego
dnia po akcji z Komplikatorką, obróciła wszystko w żart, przekręcając przy tym zabawnie
wyrazy. Adrien już sam nie wiedział, co ma myśleć. Nie mógł zrozumieć, dlaczego
po raz kolejny zachowała się przy nim tak dziwnie. Przecież kiedy odwiedzał ją
jako Czarny Kot, zachowywała się zupełnie inaczej.
Nadal nie wiedział, o co chodziło
z jego zdjęciami, ale stopniowo przestało go to obchodzić. Skupiał się na
poznawaniu Marinette, która okazywała się być nieco inną dziewczyną niż miał
dotąd okazję zaobserwować. Nawet miał wrażenie, że ma do czynienia z dwiema
osobami – rozbrajająco nieporadną koleżanką ze szkoły oraz ironicznie zabawną
maniaczką gier komputerowych. I wciąż była to jedna i ta sama osoba.
Co gorsza, zauważył, że wręcz
zaczyna się uzależniać od jej towarzystwa. Pasowało mu jej poczucie humoru,
lubił, jak mu opowiadała o grze, w którą grała, o szkole, o projektowaniu
strojów i szyciu. A już najbardziej lubił, kiedy się z nim przekomarzała.
Naprawdę, nie znał jej od tej strony. I coraz bardziej ta strona mu się
podobała.
Zaczął wymykać się do niej co
wieczór, a ona nigdy nie dała mu odczuć, że jej przeszkadza. Wręcz przeciwnie, oboje
wciągnęli się w świat Ashan i towarzyszyli Agraelowi w jego podróży.
- Jak tam twój Agrael? – przywitał
się z Marinette, kiedy jak co wieczór wylądował na jej balkonie.
- Utwierdzam się w przekonaniu,
że nie jest demonem – odpowiedziała, odwracając się do niego, zupełnie jakby na
niego czekała. – Właśnie taki jeden druid się zdziwił, bo Agrael dotknął Serca
Gryfa i powinno go na miejscu odesłać do Sheogh, a nic mu się nie stało. I ten
Tieru się zaciekawił. Czyli miałam rację.
- Nie no, czekaj. Co za druid?
Jakie Serce Gryfa? I co to Sheogh?
Marinette się roześmiała.
- Widzę, że ciebie też wciągnęła
fabuła, Kotku!
- Nie, wcale nie! – bronił się
Czarny Kot, czerwieniąc się przy okazji usłyszawszy, jak nazywa go „Kotkiem”. Marinette
zupełnie nie zauważyła jego zmieszania i zaczęła opowiadać:
- Serce Gryfa to był taki
artefakt, który odsyłał wszystkie demony do ich świata, czyli do Sheogh. Trochę
to głupie, bo Władca Demonów odzyskuje wszystkie swoje armie. To trochę tak,
jakbyście z Biedronką odsyłali wszystkich dotychczasowych superzłoczyńców do
Władcy Ciem.
- A ten Tieru?
- Podoba mi się – szepnęła
Marinette, po czym zakłopotana dodała szybko: - Znaczy się bohater! Obaj z
Agraelem mają poczucie humoru.
- Ja też mam poczucie humoru! –
wtrącił Czarny Kot.
- Twoje żarty są głupiutkie. A
oni mają takie ironiczne poczucie humoru. Poczekaj, puszczę ci filmik z
ostatniej misji. Tam oni ze sobą rozmawiają, jak można uratować świat. Chodź!
I pociągnęła go do środka.
Pierwsze, co mu się rzuciło w
oczy, to brak jego zdjęć na ścianach. Marinette wyczyściła swój pokój z
Adriena.
- O, to nie interesujesz się już
modą? – wyrwało mu się.
- Słucham? – Marinette spojrzała
na niego zdumiona.
- N-no… Miałem na myśli… -
zaplątał się zakłopotany, uświadomiwszy sobie własne potknięcie. – N-no…
Usunęłaś zdjęcia tego modela…
- A-ach… No tak… - Marinette
zaczerwieniła się nagle. – Odkryłam ostatnio, że jestem bardziej otwarta. To
znaczy… Na projekty! Chciałam powiedzieć… Bardziej kreatywna.
- Ach, no tak… - westchnął, nie
wiedzieć czemu nagle zasmucony. Co się z nim działo? Dlaczego nagle zaczęło mu
zależeć, żeby pokój Marinette był wytapetowany jego zdjęciami?
I wtedy jego wzrok padł na jej
biurko. W ramce stało zdjęcie, które kiedyś – całkiem niedawno – zrobili sobie
w czwórkę – z Nino i Alyą – podczas wycieczki do Disneylandu. Oczywiście był na
nim jako Adrien, nie jako Czarny Kot. Był to chyba najwspanialszy dzień w jego
życiu.
- Wspaniale jest mieć takich
przyjaciół… - szepnął do siebie.
Marinette podeszła do niego,
położyła mu dłoń na ramieniu i bardzo delikatnie się do niego przytuliła.
- A czy ty masz jakichś
przyjaciół, Czarny Kocie? – spytała cicho, zerkając na niego z ukosa.
- Mam… - szepnął z dziwną chrypką
w głosie. – Przecież ty jesteś moją przyjaciółką, Księżniczko.
Zachichotała prosto w jego ramię,
a on poczuł dziwny dreszcz, który przebiegł mu po plecach. A przecież nie miał
łaskotek!
- Tak, Kocie. Myślę, że jestem twoją przyjaciółką.
Czy tylko mu się wydawało, czy to
było podszyte jakimś podtekstem? I nagle przypomniał sobie ich rozmowę o tym,
że wszyscy chłopcy traktowali ją jak przyjaciółkę. Zapytała go o to, jak ma
traktować jego wizyty u niej. A on wtedy palnął jedną z największych głupot w
życiu.
---
Szalik dla Dwojga - cz. 13 <- Poprzednia część | Następna część -> Szalik dla Dwojga - cz. 15
Komentarze
Prześlij komentarz