Nie taki znów nieświadomy - cz.3
To była najgorsza przejażdżka
skuterem w ich życiu. Marinette musiała najpierw pokonać opór przed przywłaszczeniem
sobie czyjegoś pojazdu, szczególnie po tym, jak Adrien dosadnie nazwał to
kradzieżą. Wytłumaczyła się stanem wyższej konieczności. Potem musiała stoczyć
bój z chłopakiem o założenie na siebie wyszarpanych ze śmietnika ponczo. I
niemal poniosła porażkę.
---
Nie taki znów nieświadomy cz. 2 <- Poprzednia część | Następna część -> Nie taki znów nieświadomy cz. 4
- Nie założę tego, Marinette –
powtarzał z uporem, patrząc osłupiały, jak jego dziewczyna zakłada na siebie to
ohydztwo.
- Adrien, proszę cię. Nie traćmy
czasu na głupie kłótnie.
- Wciąż nie rozumiem, po co mamy
się tak przebierać.
- Superzłoczyńca? Który na nas
poluje? Coś ci świta? – podpowiedziała z lekką kpiną, a on się zarumienił.
- Ale Marinette…
- Przebieraj się, Adrien. Nie ma
czasu. To tylko stare ponczo.
- To nadal śmieć. Ja nie noszę
śmieci – stwierdził, bo choć nic nie pamiętał, jego ciało krzyczało w proteście
przed założeniem tych łachów na siebie.
- Śmieć nie śmieć. Nie mam czasu
na wydzierganie dla ciebie nówki nieśmiganej.
- Umiesz dziergać? – zdziwił się
Adrien.
Spojrzała na niego zdumiona.
- Szczerze mówiąc, nie mam
pojęcia… Ale mam takie wrażenie, że to chyba nie jest trudne, więc kto wie?
Może umiem? – szepnęła, a zaraz potem otrząsnęła się i powtórzyła zirytowana: -
No już! Wskakuj w przebranie. I dość odwracania kota ogonem!
Kiedy już pokonał wewnętrzny opór
przed ubraniem na siebie czegoś równie okropnego, Marinette już siedziała w
kasku na głowie i patrzyła na niego nagląco.
- Wiesz, gdzie jechać? – spytał
ją jeszcze zanim ruszyli.
- Nie mam pojęcia. Na pamięć
raczej liczyć nie mogę. Ale znamy adres i jakoś może trafimy? – spytała
retorycznie.
- W końcu jesteś Biedronką… -
Uśmiechnął się – Liczmy na szczęście.
Trafienie do domu było niełatwe,
jeśli się nie pamiętało, gdzie on się znajduje. Dobrze chociaż, że na karcie
identyfikacyjnej Marinette miała zapisany adres. Z pomocą mapy, którą
wyświetlili na telefonie Adriena, ruszyli w drogę. Musieli tylko trzymać się
bocznych uliczek, żeby przypadkiem nie rzucić się w oczy Oblivio, który mógł
być teraz gdziekolwiek.
Zabłądzili tylko dwa razy. Za
pierwszym razem Marinette źle skręciła, bo pomiędzy wysokimi budynkami telefon
Adriena tracił zasięg. Dopiero wtedy postanowili pojechać na azymut w stronę
Sekwany i potem szukać konkretnego adresu. Ale właśnie wtedy rzucił im się w
oko niewielki czarny punkt lecący na oślep nad ulicami Paryża. Czarny punkt,
który mamrotał pod nosem nieustająco „Nie jestem tchórzem. Nie jestem
tchórzem!”
- Wiesz coś na ten temat? –
spytała szeptem Marinette w stronę swojej torebki.
- Coś mogę wiedzieć… - mruknęła
skruszona Tikki.
- Tam poleciał! – zawołał nagle
Adrien.
Marinette nerwowo skręciła w
jakąś uliczkę. I właśnie wtedy zabłądzili po raz drugi. Ale warto było –
znaleźli Plagga wpatrzonego udręczonym wzrokiem w jeden z tysiąca billboardów z
reklamą najnowszych perfum, których twarzą był – dosłownie – Adrien Agreste.
- Przestań wywoływać we mnie
poczucie winy! – miauczał Plagg. – To się nazywa znęcanie psychiczne!
- Kocie? – spytał cicho Adrien
zaraz po tym, jak Marinette zatrzymała skuter niedaleko reklamy.
- Aaaa! – wrzasnęło kwami na
widok żywego chłopaka. – Zostaw mnie!
- Nie mogę. Musisz pójść z nami.
Będziesz bezpieczniejszy – zablefował Adrien.
- A coś mi grozi? – opanował się
Plagg i spojrzał podejrzliwie na chłopaka.
- Już wiemy, że superzłoczyńca
poluje na mnie i na Marinette. Możliwe, że ma to jakiś związek z tobą i twoją
nakrapianą koleżanką.
- To nie jest żadna moja
koleżanka! – wrzasnął urażony Plagg. – Nawet nie wiesz, co mi nagadała! A
twierdziła, że jest miła!
- Zaraz się tym zajmiemy –
obiecał Adrien. – Chodź, może znajdziemy dla ciebie jeszcze trochę pysznego
sera… - spróbował innym sposobem.
- Camembert? – Plagg zastrzygł
uszami.
- No, już… Chodźmy! – Uśmiechnął
się chłopak i wskazał schronienie w kieszeni koszuli.
Kiedy odwrócił się w stronę
skutera, podchwycił pełne uznania spojrzenie Marinette. Zarumienił się z
zadowolenia. Zaimponował jej. Czyli to działało w obie strony.
- Jedziemy! – zarządziła
Marinette, jak tylko usiadł za nią na skuterze.
I już bez większych przeszkód
dotarli przed piekarnię Dupain-Cheng. Z ulgą zsiedli ze skutera. Adrien już
zaczął ściągać kask, kiedy Marinette powstrzymała go, chwytając go za rękę.
- Przebranie… - szepnęła i
straciła wątek, jak tylko ich dłonie się spotkały.
Co takiego było w jego dotyku, że
nie potrafiła się skupić? Co takiego było w jego wzroku, że myśl uciekała z jej
głowy zanim nabrała kształtu, który by mogła ubrać w słowa?
- Myślę, że u ciebie w domu
będziemy bezpieczni – odparł Adrien, odkładając swój kask na skuter. Odwrócił
się do Marinette i wyciągnął ręce. – Pozwolisz? – zapytał kurtuazyjnie, a kiedy
uśmiechnęła się lekko na znak aprobaty, zdjął jej kask. Przez moment stali
wpatrzeni w siebie, jakby czas się zatrzymał.
- Ładowarka, Marinette! – pisnęła
cicho Tikki.
- Ładowarka! – powtórzyła głośno dziewczyna,
otrząsając się z zapatrzenia.
- Wiesz, gdzie jej szukać? –
spytał Adrien.
- Domyślam się, że w moim pokoju.
- A pamiętasz, gdzie jest twój
pokój? – spytał, znając doskonale odpowiedź. Zachichotała, nie próbując nawet
wyartykułować oczywistego „Nie”. – Żeby tylko twoi rodzice nas nie zauważyli… -
mruknął jeszcze.
- Przemkniemy się bokiem. Tylko
bądź cicho! – zastrzegła, sięgając po klamkę drzwi wejściowych.
- Będę cichutko jak mysz pod
miotłą – obiecał, skradając się za nią.
- Mysz? Nie kot? Zapomniałeś, że
jesteś Czarnym Kotem? – spytała przekornie, zerkając na niego z ukosa.
- No właśnie zapomniałem… - zachichotał, a ona roześmiała się, wchodząc do
środka.
- Marinette? – usłyszeli zaraz za
progiem.
W drzwiach obok klatki schodowej stała
Sabine Cheng.
---
Nie taki znów nieświadomy cz. 2 <- Poprzednia część | Następna część -> Nie taki znów nieświadomy cz. 4
Komentarze
Prześlij komentarz