Nie taki znów nieświadomy - cz.13

Ostrzeżenie! Uprzejmie proszę o nieczytanie poniższego rozdziału w miejscu publicznym – szczególnie w szkole (!!!), pracy, środkach transportu publicznego itp. Czytanie w środku nocy, kiedy wszyscy wokoło śpią również nie jest wskazane! Nie przyjmuję żadnych zażaleń, jeśli ktoś zignoruje niniejsze ostrzeżenie i zacznie wydawać z siebie dźwięki dzikiego zadowolenia, zaskoczenia i innych żywych reakcji na treść… Miałam dziką uciechę, pisząc ten rozdział. Miejcie dziką uciechę z czytania!
L.K.
P.S. I tak, macie rację! To TEN parasol!!! :-)
---

Marinette nie wiedziała, co ma myśleć o tym wszystkim. Wciąż odtwarzała w myślach ten szalony dzień, w którym Oblivio wymazał jej pamięć. Analizowała wszystkie urywki wspomnień w nadziei, że uda jej się rozwiązać największą zagadkę ostatnich dni – dziwne zachowanie Adriena.
Pierwsze, co zauważyła, to fakt, że zaczął jej unikać. Stało to w sprzeczności z tym, co zauważyła niedługo potem, kiedy kilka razy przyłapała go na podglądaniu jej z ukrycia. Od razu przypomniała sobie, jak wpadła na niego za śmietnikami na tyłach Wieży Montparnasse. Natychmiast wróciły wszystkie obawy z tym związane. Czyżby usłyszał jej rozmowę z Tikki? Czy domyślił się, że jest Biedronką? Może teraz próbuje zdobyć dowody na to? A jeśli tak jest, to czy powinna go poprosić o dyskrecję, czy raczej wszystkiemu od razu zaprzeczyć?
Jej mózg pracował na przyspieszonych obrotach. Mnożyła scenariusze ewentualnego wyparcia się wszystkiego, choć nie była w stanie wymyślić żadnego wiarygodnego kłamstwa na wypadek, gdyby zapytał ją wprost o to, czy jest Biedronką.
Wyglądało na to, że jednak wcale nie zamierzał jej o to pytać. Póki co, krył się po kątach i unikał jej jak ognia. Było jej to w sumie na rękę, bo nie musiała się obawiać, że zagadnie ją o tamten dzień. Właściwie tylko raz ją zapytał, czy coś pamięta, ale nie drążył tematu. Gdy odpowiedziała mu, że zapomniała wszystko, co się wydarzyło, zaśmiał się tylko nerwowo i wycofał. Pewnie odetchnęłaby z ulgą, gdyby nie to, że następnego dnia podchwyciła jego ukradkowe spojrzenia.
Przyłapany na gorącym uczynku Adrien potwornie się zaczerwienił i umknął wzrokiem. Do końca dnia nie zobaczyła go już w pobliżu. Jakby się zapadł pod ziemię, co było o tyle niemożliwe, że na lekcjach jakoś się pojawiał. Z tym, że wybiegał z klasy równo z dzwonkiem, nie odzywając się do nikogo ani słowem. Nino i Alya tylko wymieniali zdumione spojrzenia, natomiast Marinette dojrzewała do zrobienia odważnego kroku ku przepaści.
Po trzech dniach tej zabawy w chowanego jej głowa już pękała od domysłów i scenariuszy. Postanowiła zakończyć to przedstawienie i zdobyć się wreszcie na odwagę, żeby skonfrontować się z Adrienem. Nie było to łatwe, bo na samą myśl, że ma się do niego odezwać, serce zaczynało walić jej jak młotem, na twarzy wykwitały jej zdradzieckie rumieńce, a język związywał się w supeł – podobnie zresztą jak żołądek. Z drugiej strony jednak nie była w stanie już dłużej znosić tego niepokoju, niepewności i widocznej udręki na twarzy Adriena. Co się z nim działo, że wyglądał jak siedem nieszczęść?
W sobotę coś w niej pękło. A kroplą, która przelała czarę goryczy, był… zwyczajny wiosenny deszcz.
Zawsze uwielbiała, kiedy padało. No, może nie „zawsze”, ale na pewno od dnia, kiedy Adrien pożyczył jej swój parasol pod szkołą. Od dnia, w którym się w nim zakochała.
Ilekroć padało, przypominała jej się ta szczególna chwila, kiedy podawał jej parasol, a między ich dłońmi przeskoczyła jakby iskra. Domyślała się, że on tego nie odczuł tak, jak ona. Gdyby tak było, nie nazywałby jej uparcie „tylko przyjaciółką”…
Wydarzenia ostatniego tygodnia sprawiły jednak, że Marinette dojrzała do tego, żeby uświadomić swojego przyjaciela, że miałaby ogromną nadzieję na to, że zmieni on swoje zdanie i spróbuje chociaż przekonać się, czy mogłaby być dla niego kimś więcej.
Nie, żeby ta perspektywa uświadomienia mu tego była dla niej czymś przyjemnym. To było raczej podobne do bólu zęba, kiedy się wie, że najwłaściwszym wyjściem z sytuacji jest pójście do dentysty i wyleczenie próchnicy. I mimo że się jest świadomym, że tak właśnie trzeba, wcale nie powoduje to, że idziemy do stomatologa z radością i ochotą.
Marinette roześmiała się do siebie. Nie ma co! Właśnie porównała wyznanie uczuć ukochanemu do wizyty u dentysty!
Tikki spojrzała na swoją właścicielkę ze zdumieniem.
- Coś się stało, Marinette?
- Nic, nic… Tak tylko… - zawahała się dziewczyna.
- Tak tylko co? – podchwyciło kwami.
- Pada deszcz… - szepnęła Marinette trochę bez sensu, ale Tikki zrozumiała w lot. Wiedziała przecież, o kim i o czym dziewczyna myśli za każdym razem, gdy padało.
- Chcesz się przejść?
- A wiesz, że tak? – Marinette uśmiechnęła się tym swoim rozmarzonym uśmiechem, który był zarezerwowany tylko dla myśli o Adrienie.
Chwyciła stojący przy szafie parasol – ten sam, który dał jej Adrien prawie dwa lata temu – po czym zbiegła po schodach.
Ledwie wyszła przed piekarnię rodziców, wciągnęła zapach deszczu. Te wiosenne pachniały tak przyjemnie! Pamiętała, że tamtego dnia, kiedy pożyczyła parasol Adriena, powietrze pachniało inaczej – jesienią… Mimo to… Lubiła deszcz. Każdy.
Pogładziła rączkę parasola, po czym jednym kliknięciem otworzyła go i wyszła na ulicę. Skierowała swoje kroki w stronę pobliskiego parku. Tam też lubiła chodzić, bo wiele wspomnień łączyło się z tym miejscem: sesja zdjęciowa Adriena, ich wspólny lunch w przerwie ćwiczeń do turnieju Ultra Mecha Strike, zdjęcie klasowe…
Nagle stanęła jak wryta.
Przez park, prosto na nią, biegł Adrien.
Przemoczony Adrien.
Woda kapała mu z włosów, ale sprawiał wrażenie, jakby mu to wcale nie przeszkadzało. Śmiał się nawet, przeskakując przez kałuże. Nagle zatrzymał się, a śmiech zamarł mu na ustach. Wpatrywał się w Marinette zdumiony, tak jak i ona wpatrywała się w niego.
A deszcz padał dalej.
Pierwsza otrząsnęła się ze zdumienia. Zupełnie nieświadomie uśmiechnęła się do niego i gestem przywołała go do siebie, podnosząc parasol wyżej, żeby się pod nim zmieścił. Spojrzał na nią zaskoczony, po czym w dwóch susach znalazł się tuż przy niej i skrył się przed deszczem.
Siłą woli powstrzymał się przed objęciem Marinette. Stała tak blisko niego, że zauważył, że kilka kropel z jego mokrych włosów spadło na jej twarz. Zachichotała, a on zmieszał się natychmiast. Uciekł wzrokiem i wtedy zauważył charakterystyczne przetarcie na rączce parasola, który trzymała w dłoni.
- Czy to… - zaczął i urwał zmieszany. – Czy to mój parasol?
- Yhm, tak… - szepnęła.
- Wciąż go masz?
- Jak widać.
- Przecież minęły chyba ze dwa lata, od kiedy ci go dałem.
- Rok, dziewięć miesięcy i trzy dni… - wymamrotała Marinette.
Spojrzał na nią rozbawiony. Naprawdę? Tyle czasu minęło? A ona to pamiętała z dokładnością do dnia? Sięgnął po rączkę, żeby przejąć parasol. A kiedy ich palce się spotkały, oboje poczuli, jakby przeskoczyła między nimi iskra. Znów, jak kiedyś. Drgnęli.
I wtedy parasol zamknął się, więżąc ich w środku.
Marinette uderzyła w ramię Adriena i mimowolnie się skrzywiła. Boże, to była katastrofa! Co on sobie o niej pomyślał?! Dobrze chociaż, że nie uderzyła się w rączkę parasola, bo siniak na twarzy byłby gwarantowany!
Nagle poczuła, że po szyi spływa jej zimna woda. No tak, musiała kapać z jego włosów. Zachichotała, a on po chwili jej zawtórował. Przez chwilę tak stali zamknięci w parasolu i śmiali się z tej komicznej sytuacji, w jakiej się znaleźli.
- Zapomniałem już, że ten parasol miał defekt – wymamrotał Adrien po chwili gdzie w okolice jej ucha.
- To dlaczego nie kupiłeś sobie nowego? – spytała zdziwiona. Jakoś to, że nie widzieli się nawzajem, pomagało jej w opanowaniu zmieszania, które zazwyczaj odczuwała w jego obecności.
- To był parasol szczególny dla mnie… - wyznał.
- Szczególny? – podchwyciła.
- Należał do mojej mamy – powiedział, zerkając w dół.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? – spytała, podnosząc nieco głowę, na ile pozwalała jej ciasnota ich chwilowego więzienia. – Przecież bym ci go już dawno oddała!
- Chciałem, żebyś go miała. Zresztą… Intuicja mi podpowiadała, że go nie wyrzucisz. – Uśmiechnął się, po czym sięgnął drugą ręką do uchwytu, żeby otworzyć z powrotem parasol.
Marinette poczuła dziwną sensację w brzuchu, kiedy na moment znalazła się jakby w jego objęciach. Miała wrażenie, że to wszystko nie dzieje się naprawdę! Że ta – jakże cenna dla niej – chwila bliskości to tylko sen. Najcudowniejszy sen w jej życiu!
- Au! – syknął Adrien, jak tylko parasol się otworzył.
- Co się stało? – otrząsnęła się z zamyślenia.
- Chy… Chyba się zaplątałem… - mruknął, starając się sięgnąć wolną ręką do włosów, ale każdy jego ruch wywoływał kolejne syknięcia bólu.
- Poczekaj, spróbuję cię wyplątać! – zaproponowała Marinette. – Nie możemy pozwolić, żeby taki wzięty model, jak ty, stracił swoją słynną czuprynę – dodała żartobliwym tonem.
Adrien zachichotał i chciał się pochylić, ale było to trudne ze względu na ból, jaki powodował jego najdrobniejszy ruch. Miał wrażenie, jakby ktoś próbował go oskalpować albo garściami wyrywał mu włosy.
- Trzymaj prosto ten parasol! – zarządziła Marinette, wspinając się na palce.
Kiedy sięgnęła do jego włosów, trochę mu się zakręciło w głowie. Uświadomił sobie, jak była blisko, jak niemal obejmowała go za szyję, jak jej oddech owiewał jego ucho.
Chwycił mocniej rączkę parasola, starając się znaleźć złoty środek między chęcią osłonięcia Marinette przed deszczem a ograniczeniem bólu. Odsuwał więc parasol najdalej jak się dało bez konieczności wyrwania sobie połowy włosów z głowy.
- Stój spokojnie! – mruknęła zniecierpliwiona, próbując wyplątać jego włosy z drutów, a jego manewry tylko jej przeszkadzały.
- Przecież stoję spokojnie… - szepnął w jej policzek, czując, że wreszcie uwolniła go z pułapki.
Jej ręce znieruchomiały. Wstrzymała oddech i czekała. Ale na co?
- Wiesz… - znów szepnął nagle ośmielony i wydawało się jej, że się uśmiechnął. – Adrien z amnezją przesłał mi pewną wiadomość.
- J-Jaką? – spytała prawie bez tchu.
- Kazał mi się z tobą umówić – wyznał z uśmiechem, obejmując ją ostrożnie, a kiedy ona gwałtownie nabrała powietrza, dodał: - I napisał, że świetnie całujesz…
I pocałował ją.

---
Nie taki znów nieświadomy cz. 12  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Nie taki znów nieświadomy cz. 14 

Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Pan Gołąb po raz 72

Szalik dla Dwojga - Cz. 16

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 4

Ta Noc - cz.20