Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 10
Można powiedzieć, że to był
prawdziwy KOTaklizm. Równie dobrze mógł teraz nastąpić koniec świata. Siła
rażenia byłaby podobna.
---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 9 <- Poprzednia część | Następna część -> Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 11
- No? – ponagliła Alya dwójkę
winowajców, choć tak naprawdę sytuacja tylko wyglądała na dwuznaczną.
Marinette poczuła lekki niepokój.
O ile dobrze znała Czarnego Kota, to mogła się spodziewać, że lada moment się
zwinie i zostawi ją samą z tym bigosem. Ku jej zaskoczeniu – został, stojąc
wciąż w tym samym miejscu, zupełnie nieruchomo.
- To nie tak, jak myślisz… -
zaczęła Marinette i dopiero jak te słowa wybrzmiały, uświadomiła sobie, że to
najbardziej wyświechtany tekst w sytuacjach, które wskazują na coś zupełnie
przeciwnego.
- Oj, Mari, Mari! – Alya zaśmiała
się. – A skąd ty wiesz, co ja myślę?
- Twoja mina świadczy o czymś co
najmniej nieprzyzwoitym – odparła przyjaciółka i spojrzała na nią groźnie.
- Bynajmniej. Ale skoro już o tym
wspominasz, to obiecuję następnym razem zapukać!
- Alya… - Marinette westchnęła.
- Dobra, dobra… Już sobie idę.
Możecie kontynuować… - Alya mrugnęła porozumiewawczo, po czym wyszła z pokoju.
Czarny Kot zerknął na Marinette
niepewnie.
- To jeszcze nie koniec… -
mruknęła dziewczyna. – Teraz pochwali się Nino. Niewykluczone, że też
Adrienowi. A od jutra zacznie się pastwić nade mną.
- Jak mogę ci pomóc? – zaoferował
się ze szczerym niepokojem wypisanym na twarzy.
- Nic się nie martw. – Marinette
dzielnie się uśmiechnęła. – Poradzę sobie z Alyą. Znam jej słabe punkty.
- Podobnie, jak ona zna twoje –
zauważył.
- I tu się mylisz, Kotku! – Zaśmiała
się niespodziewanie. – Alyi tylko się wydaje, że zna moje słabe strony.
Zmieniłam się…
- To prawda… - mruknął Czarny Kot,
próbując zapanować nad dziwną sensacją w żołądku.
Czy to przez to, że nazwała go
„Kotkiem”, czy może dlatego, że uświadomił sobie po raz kolejny, jak bardzo
dorosła Marinette różni się od tej dziewczyny, którą zapamiętał z czasów
szkolnych. Czy to możliwe, że za tym stoi Luka Couffaine? Chłopak, o którym
chciała mu opowiedzieć. A on nabierał coraz większej pewności, że nie chce
usłyszeć tej historii.
- Lepiej już idź, Kocie –
odezwała się nagle Marinette, obserwując go uważnie. – Muszę przygotować sobie
strategię na Alyę.
- Naprawdę się
zmieniłaś, Księżniczko.
- Potraktuję to jako komplement, Kocie.
- Oczywiście… - przytaknął, po
czym stanął niezdecydowany, jakby nie wiedział, co ma zrobić. – Strasznie mi
przykro, że cię z tym zostawiam.
- Nie martw się… - szepnęła i
dotknęła jego policzka. – Wszystko będzie dobrze.
- Skąd wiesz? – wyrwało mu się.
- Po prostu wiem. Wierzę w to
bardzo mocno.
- I myślisz, że ta wiara ma moc
sprawczą?
- Mam taką nadzieję. A podobno
nadzieja umiera ostatnia…
- Dobrze, Księżniczko. Idę. Ale
gdybyś potrzebowała wsparcia, krzycz głośno.
- A co? – zaśmiała się. – Jesteś
w pobliżu?
On w odpowiedzi tylko wzruszył
ramionami i mrugnął do niej porozumiewawczo. Ale kiedy już wyskoczył z okna,
szepnął pod nosem:
- Bliżej, niż myślisz…
Tymczasem Marinette westchnęła
lekko zrezygnowana. Miała świadomość, że trochę poudawała przez Czarnym Kotem
swobodę i pewność siebie. Widziała przecież wyraźnie, że się przejął całą tą
sytuacją z Alyą, więc nie chciała dodatkowo go obciążać. Było to całkiem miłe
rozczarowanie, wszak spodziewała się, że ucieknie. Zupełnie, jakby Czarny Kot
wydoroślał i zmienił się z niepoważnego dachowca w całkiem dojrzałego mężczyznę…
Już miała zgłębić tę myśl, kiedy ku
swemu przerażeniu usłyszała podekscytowany głos Alyi dobiegający z salonu:
- Adrien! Gdzieś ty się
podziewał?!
Nie spodziewała się, że Alya zareaguje
tak szybko. Naprawdę miała nadzieję, że przyjaciółka przypuści atak dopiero
jutro przy śniadaniu. A niech to licho! Marinette musiała działać, zanim sytuacja
z Czarnym Kotem zamieni się megasensację! Czym prędzej wypadła z pokoju – tylko
po to, żeby zobaczyć osaczonego Adriena, który – mocno zarumieniony – słuchał
opowieści o tym, jak to Alya zaskoczyła ich przyjaciółkę w objęciach Czarnego
Kota.
- Może już wystarczy tego
rozsiewania plotek, Al! – powiedziała Marinette wystarczająco chłodnym tonem,
żeby Alya straciła impet.
- Wiem, co widziałam! – próbowała
jeszcze, ale Marinette nie pozwoliła jej rozwinąć skrzydeł fantazji:
- Nic podobnego! – zaoponowała
natychmiast. – Co najwyżej mogłaś zobaczyć, że stałam naprzeciwko Czarnego
Kota, a on trzymał dłonie na moich ramionach. W geście pocieszenia! Nic z tych
romantycznych rzeczy, które sobie ubzdurałaś! Gdyby to miało oznaczać związek
uczuciowy, to równie dobrze byłabym co najmniej po ślubie z Adrienem, skoro kilka
dni temu ściskał mnie w objęciach tu, w tym salonie! – wyrzuciła z siebie, po
czym uśmiechnęła się przepraszająco do Adriena: - Sorry za wciągnięcie cię w to
bagno…
- Nie ma sprawy! – odparł półgłosem
z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Zatem nie wyciągaj pochopnych
wniosków, Al. Bo nic nie wiesz! – dokończyła Marinette.
- Jonie Snow… - dodał Nino, który
przysłuchiwał się tej wymianie zdań z boku.
Pozostała trójka spojrzała na
niego w zdumieniu, więc Nino wybuchnął śmiechem:
- No co? Nie mogłem się
powstrzymać przy tak oczywistym cytacie!
Alya tylko przewróciła oczami.
Była sfrustrowana, że pozostali stanęli zgodnie oporem, psując jej wysiłki
swatania Marinette. Chociaż sama już nie była pewna, z kim ją swatała – z Adrienem,
czy może z Czarnym Kotem…
---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 9 <- Poprzednia część | Następna część -> Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 11
Komentarze
Prześlij komentarz