Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 29

- Czuję śniadanie! – odezwała się Alya w drzwiach sypialni.
Marinette oderwała zafascynowany wzrok od oczu Adriena i spojrzała na przyjaciółkę lekko nieprzytomnie. Jakoś trwała jeszcze w poprzednim niebycie po usłyszeniu wyznania miłości, na które czekała tyle lat.
- Och, to znowu nasze gołąbeczki! Nie macie jeszcze dość? – ćwierkała Alya. – My też byliśmy tacy wkurzający, Nino?
- Nadal jesteście… - mruknęła Marinette i odwróciła się w stronę kuchenki, Adrien zaś zaśmiał się cicho.
- No już się nie gniewaj, kochana! – przyjaciółka podeszła bliżej. – Lepiej popatrz, jaki piękny pierścionek dał mi wczoraj mój Nino! – Wyciągnęła przed siebie lewą dłoń i pomachała nią wymownie.
- Bo bez pierścionka nie chciałaś się zgodzić… - wtrącił kwaśno świeżo upieczony narzeczony.
- Oj tam, oj tam! – Alya zbyła jego komentarz. – Przecież bym się zgodziła! Ale… - zawahała się, wpatrzona w pierścionek. – Cieszę się, że jest taki piękny… Utwierdza mnie w przekonaniu, że postąpiłam słusznie, przyjmując twoje oświadczyny.
- Gdybym cię nie znał tak dobrze, to pewnie bym się teraz obraził… - skomentował Nino, całując narzeczoną w ucho, po czym usiadł obok Adriena. – Co dzisiaj dają? – spytał, zaglądając ciekawie do talerza.
- Moje! – zareagował Adrien, odsuwając naleśniki od przyjaciela. – Nie dzielę się!
- Zawsze taki zaborczy byłeś? – zaśmiała się Alya. – Czy ujawniło ci się dopiero, kiedy odkryłeś, jaki skarb miałeś przez cały czas pod samym nosem?
- Ważny jest skutek, a nie przyczyna – skwitował Adrien. – A tak bardziej serio, to świadomość straconych lat jest dla mnie wystarczającą karą, więc odpuść…
- Biedactwo…
- Masz, nie marudź! – wtrąciła Marinette, stawiając talerz przed przyjaciółką, przerywając tym samym jej pastwienie się nad chłopakiem.
- Ale słodko! – Alya się skrzywiła. – Wpędzisz mnie w cukrzycę! Przytyję i nie zmieszczę się w suknię ślubną. Nie podejrzewałam cię o taką zawiść. Najlepszej przyjaciółce zepsuć najpiękniejszy dzień życia… - trajkotała.
Marinette przewróciła oczami i bez słowa zaaplikowała sok z cytryny, podobnie jak już to zrobiła kilka minut wcześniej z naleśnikiem Adriena. I podobnie jak chłopak chwilę temu, teraz i Alya zaniemówiła. Żuła powoli, wpatrując się w przyjaciółkę z niemym zachwytem.
- Takie dobre? – zainteresował się Nino siedzący między Adrienem a narzeczoną.
Nie zdążył nawet tknąć naleśnika, bo Alya odsunęła talerz na koniec blatu i mruknęła z pełną buzią ledwie zrozumiałe: „Moje!”, na co pozostała trójka wybuchnęła śmiechem.
- A nie jest tak, że teraz co twoje to i jego? – zagadnęła rozbawiona Marinette.
- Ślubu z nim jeszcze nie wzięłam! Chcę ten przepis w prezencie ślubnym!
- Zastanowię się… - odparła przyjaciółka, stawiając talerz przed Nino.
- Ej no, nie bądź taka! Chcę ten przepis!
- Jezu… - wtrącił Nino, który pochłaniał swoją porcję w tempie godnym podziwu. – Też chcę ten przepis…
- Ty przypalasz nawet wodę! – odparła jego narzeczona.
- Tajemnica tkwi nie w składnikach tylko w technice… - Marinette uśmiechnęła się przebiegle. – Nic wam po przepisie…
Zachichotała, patrząc na swoich przyjaciół, którzy zaczęli przerzucać się osobliwymi komplementami, które z nich gorzej gotuje. I już miała wrócić do smażenia naleśników, kiedy jej uwagę przyciągnął wzrok Adriena, który siedział, podpierając brodę na rękach, i gapił się w nią z rozmarzonym uśmiechem. Pochyliła się nad nim, a on wtedy szepnął:
- Kiedyś jakiś facet będzie miał z ciebie pociechę…
Wstrzymała oddech, bo uświadomiła sobie, że właśnie sparafrazował słowa, którymi całkiem niedawno sama go skomplementowała.
- Jakiś? – spytała ironicznie, unosząc brew.
- No tak, przepraszam. Ja będę miał z ciebie pociechę – poprawił się natychmiast i dodał z czułym uśmiechem: - Już mam
- No, tak już lepiej… - pogłaskała go po policzku i wróciła do gotowania.
Adrien zaśmiał się cicho. Czuł, jak radość rozsadza go od środka. Aż nie mógł uwierzyć, że tak niewiele brakowało mu do pełni szczęścia.
- I co się tak cieszysz? – spytał go przyjaciel, zerkając na niego podejrzliwie.
- Cieszy się, że będzie miał te naleśniczki na wyłączność… - skomentowała Alya, a po chwili namysłu dodała nagle rozchmurzona: - Będziemy więc często wpadać do was na śniadanka!
- Jak to wpadać? – zdziwił się jej narzeczony. – To oni się wyprowadzają?
- Jeszcze nie. Ale jak ty sobie to wyobrażasz? A gdzie będą spały dzieci?
Nino zakrztusił się jedzeniem i spojrzał na narzeczoną przerażony.
- Ja-jakie dzie-dzieci?
- Nasze, skarbie. Kiedyś. Nie mówię, że mamy je mieć jutro. Ale kiedyś się pojawią. Jak nie nasze, to ich. – Tu Alya wskazała głową na dwójkę przyjaciół, którzy spłonęli rumieńcem, jak na komendę.
- Ja i tak pewnie wrócę do domu, jak tylko skończy się remont… - szepnęła Marinette, której nagle zrobiło się smutno. Dobrze jej tu było.
Adrien zerknął na nią niepewnie. Tak dobrze się bawili, że zupełnie zapomniał o jej domu, za który wzięła się ekipa remontowa. Teraz do niego dotarło, że Marinette musiała traktować pobyt u Alyi jako tymczasowy i pewnie jak tylko będzie mogła wrócić, wyprowadzi się z powrotem do siebie.
Aż coś go ścisnęło w sercu na myśl o tym, że nie spałaby za ścianą. Jej dom nie znajdował się na drugim końcu świata, a jednak wydawał mu się niemal odległą planetą.
- Tu jest tak ciasno, że nawet byś szpilki nie wcisnął… - szepnęła mu do ucha Marinette, która nachyliła się przez blat i skorzystała z okazji, że Alya znów przekomarzała się głośno z Nino nad naleśnikami. – A co dopiero mówić o biednym bezpańskim Kocie, który kiedyś mi powiedział, że nikt by nie zauważył…
Adrien spojrzał na dziewczynę, czując jak w jego sercu budzi się nadzieja. A ona dodała ze słodkim uśmiechem:
- A u mnie zawsze znajdzie się miejsce dla pewnego Kota…
Uśmiechnął się w odpowiedzi, mając niejako wrażenie, że mózg mu się rozpłynął jak masło na patelni. Choć zdawał sobie sprawę, że mieszkanie Alyi i Nino było jego bezpiecznym schronieniem przez ostatnie lata, to nigdy nie był tu szczęśliwszy niż przez ostatnie dwa tygodnie. A szczególnie od wczorajszego wieczoru. W sumie nieważne było, gdzie będzie mieszkał. Byleby Marinette była przy nim.
- Co tam sobie szepczecie? – wtrąciła się nagle Alya, na co jej przyjaciółka wymownie przewróciła oczami, zaś Adrien zachichotał rozbawiony.
- Planujemy wspólną przyszłość – odparła Marinette i wróciła do smażenia naleśników.
- To nie planujcie za dużo na dzisiejszy wieczór!
- Że co? – zdziwili się oboje.
- Dzisiaj z Nino zapraszamy was na małe świętowanie naszych zaręczyn!
- Ale… - wyrwało się Adrienowi, który spojrzał bezradnie na Marinette. Dzisiaj mieli mieć swoją pierwszą randkę. Tę pierwszą z miliona.
- Randka nie zając, nie ucieknie. – Alya machnęła lekceważąco ręką i sięgnęła po kolejnego naleśnika. – Jutro macie wolną chatę, bo wychodzimy z Nino na uroczyste celebrowanie z naszymi rodzinami. Ale dzisiaj chcielibyśmy poświętować z wami.
- Eee… Al? – zająknęła się Marinette.
- Ani słowa! Jestem przyszłą panną młodą i mnie się nie odmawia.
- Na pewno wiesz, na co się piszesz, stary? – zażartował Adrien z przyjaciela, czym zasłużył sobie na pełne oburzenia spojrzenie Alyi.
- Ja tam nie narzekam… - mruknął Nino wpatrzony w narzeczoną wzrokiem, który wybitnie świadczył o tym, że jest stracony dla świata.
- No to postanowione! – Po tych słowach Alya zadowolona z siebie zajęła się jedzeniem.
Marinette wymieniła spojrzenia z Adrienem. Ich randka będzie musiała poczekać…

---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 28  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 30

Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Ta Noc - cz.20

Ta Noc - cz.19

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 4

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 13