Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 30
To był już ostatni adres, ale
tego właśnie Marinette obawiała się najbardziej. Poczuła, jak krew zaczyna
dudnić jej w uszach, oddech przyspieszył. Adrien pokrzepiająco ścisnął jej dłoń
i uśmiechnął się.
---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 29 <- Poprzednia część | Następna część -> Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 31
- Dasz sobie radę.
- Ale strasznie się boję.
- Czego? Przecież to twoje
przyjaciółki.
- Juleka jest siostrą Luki,
będzie wściekła.
- Juleka na pewno zrozumie. No
chodź! Nie mamy już za wiele czasu… Trzeba jeszcze coś kupić w prezencie dla
narzeczonych…
Marinette spuściła głowę i ruszyła
za Adrienem jak skazaniec na szafot. Od rana odwiedzili już większość
przyjaciół. Zaczęli od Mylène i Ivana. Zaraz potem udali się do mieszkających
niedaleko Nathaniela i Marca. Po sąsiedzku – co nie było wielką niespodzianką –
mieszkała Alix. Zaskakujące było za to odkrycie, że jej współlokatorem był Max.
Marinette odniosła nawet wrażenie, że Max był nie tylko współlokatorem jej
przyjaciółki, i mimochodem zaczęła się zastanawiać, czy kiedykolwiek tych dwoje
przejawiało jakieś zainteresowanie sobą nawzajem. Od Alix dowiedzieli się, że
Kim z Ondine są na jakichś zawodach pływackich, ale zanim wyszli, Max dostał
wiadomość od Kima, że właśnie są przelotem w Paryżu i chętnie by wpadli na
kawę. Tym samym, udało się Marinette złapać także tych dwoje. Wszyscy, których odwiedziła
z Adrienem w to sobotnie przedpołudnie, obiecali stawić się wieczorem w mieszkaniu
Alyi i Nino, żeby świętować ich zaręczyny. Nawet Sabrina się zgodziła, ale
dopiero po tym, jak upewniła się, że na przyjęciu nie będzie Chloe. Marinette
uśmiechnęła się wtedy wymijająco, nie chcąc przyznawać się głośno do tego, że
panna Bourgeois jest jedyną koleżanką z klasy, której zaproszenia nawet nie
brała pod uwagę.
Teraz została tylko Juleka i
Rose.
Marinette westchnęła ciężko i
nacisnęła wreszcie dzwonek. Po chwili w drzwiach pojawiła się drobna blondynka,
która na ich widok zaczęła piszczeć podekscytowana.
- Boże! Marinette! Jak ja cię długo
nie widziałam! A ciebie, Adrien, jeszcze dłużej! Gdzie wy się podziewaliście?
Co u was słychać? O Boże! Jesteście razem? – wyrzucała z siebie Rose, zanim
przyszło jej do głowy zaprosić ich do środka.
- Jest Juleka? – zainteresowała
się Marinette, rozglądając się wokół.
Rose zerknęła przez ramię, nagle
zmieszana. Można się było bez trudu domyślić, że jej partnerka ukryła się przed
gośćmi, jak tylko zorientowała się, kto je odwiedził.
- Pewnie zaraz do nas dołączy… -
szepnęła Rose. – Napijecie się czegoś? Co was w ogóle sprowadza? Nie, żebym się
nie cieszyła, że was widzę! Oczywiście, że się cieszę! Ale nie widzieliśmy się
parę lat i teraz tak nagle przychodzicie… Stało się coś?
- Chcieliśmy zaprosić was na małe
przyjęcie zaręczynowe.
- O rany! Bierzecie ślub?! To
cudownie!
Okrzyk Rose sprowokował wreszcie jej
dziewczynę do wyjścia z sypialni. Przyciągnęła ją ciekawość i może trochę zdumienie,
że Marinette tak szybko się pozbierała po rozstaniu z jej bratem.
- Cześć, Mar… - mruknęła speszona
Juleka.
- Cześć, Jules… ekhm…
- Strasznie cię przepraszam za
tego mojego durnego brata…
- Ależ… Nie… Nie ma za co…
- Skończony dupek.
- Nie mów tak. Przez większość
czasu był w porządku.
- Zachował się paskudnie, a ty go
bronisz?
- Jesteś taka wyrozumiała,
Marinette! – wykrzyknęła z zachwytem Rose. – Wybaczyłaś mu. To tak szlachetne z
twojej strony! A teraz jesteś z Adrienem!
- To zabije Lukę. Jestem pewna… -
mruknęła Juleka.
- Nie mówcie mu, dobrze? –
szepnęła Marinette, do której nagle dotarło, że nie zniosłaby tej satysfakcji
na twarzy Luki i tych jego „A nie mówiłem?”
- Jestem pewna, że mu ulży. Że
już nie cierpisz! – zapewniła entuzjastycznie Rose.
- Albo go to zabije… - upierała
się Juleka. – Ale przynajmniej możemy ci powiedzieć … - dodała po chwili. – Obawiałam
się, jak to przyjmiesz, ale… Skoro jesteś z Adrienem…
- Co się stało?
- Zostanę ciotką.
- Że… Co? – wykrztusiła
zszokowana Marinette.
- Mój brat zrobił dziecko Chloe…
- Jules! – prychnęła Rose. – Nie
bądź wulgarna. To przecież takie romantyczne!
- A mnie się wydaje, że odkrycie
zawodności środków antykoncepcyjnych w najmniej odpowiednim momencie nie było w
żadnym wypadku romantyczne – skomentowała Juleka. – Mogę się nawet założyć, że zostało
to opatrzone całą serią wulgaryzmów. Tylko nie wiem, kto bardziej klął. Mój
brat, czy przyszła bratowa…
- Och… - wyrwało się Marinette. –
To oni wezmą ślub?
- No, burmistrz Bourgeois nie zostawił
mojemu bratu zbyt wielkiego wyboru… Luka oczywiście nie szalał z radości, ale
chyba zaczyna się przyzwyczajać do perspektywy ustatkowania się. Moim skromnym
zdaniem miał zupełnie inne wyobrażenie o tej, której będzie przysięgał… -
Juleka urwała i zerknęła na przyjaciółkę zmieszana.
- Przekaż mu, że życzę im
wszystkiego najlepszego – powiedziała ostrożnie Marinette po chwili.
- Jasne…
Zapadła niezręczna cisza.
- Ma to też dobre strony – odezwała
się nagle Juleka. – Mój braciszek przypomniał sobie, że ma rodzinę. Przez
ostatnie kilka lat zapominał nawet o moich urodzinach, a teraz dzwoni co
najmniej dwa razy w tygodniu.
- A Jules ma ubaw z każdym
razem... – wtrąciła Rose rozbawionym tonem.
- No bo jęczy mi do słuchawki,
jak to Chloe narzeka, że się roztyje, że będzie miała rozstępy, że jej się cera
popsuje... To mega zabawne.
- Oby tylko Chloe okazała się
lepszą matką niż jej własna… - mruknęła Marinette.
- Nie martw się. Po ślubie weźmie
ją w obroty moja mama! – powiedziała Juleka z satysfakcją. – Nie pozwoli
swojemu wnukowi zrobić krzywdy. Rany! Aż żałuję, że nie zobaczę tego, jak
bratowa prawie niczego nie dotknie, bo wszystko jest brudne albo nie ze złota.
Luka chyba osiwieje… I dobrze mu tak!
- A może Chloe się zmieni? –
wtrącił nagle Adrien. – Może będzie świetną mamą? Może odkryje wreszcie, że w
głębi serca jest jednak dobra?
Juleka spojrzała na niego z
powątpiewaniem, ale nic nie powiedziała. Przypomniała sobie, że dawno temu
Adrien przyjaźnił się z Chloe i zawsze jej bronił w szkole, próbując tłumaczyć
coraz to gorsze wybryki panny Bourgeois faktem, że zostawiła ją mama…
- Miejmy taką nadzieję – poparła
go Marinette.
- I się wywiną? – zdenerwowała
się Juleka. – Jaki z tego morał? Że można być niewiernym, że można łamać serca,
a i tak zasłużysz na „żyć długo i szczęśliwie”?!
- Nie wiem, czy będą żyli długo i
szczęśliwie – odparła spokojnie Marinette. – Muszą się uporać z konsekwencjami.
Przez parę lat będzie się ciągnęło za nimi, że wzięli ślub z przymusu. Jeśli
chcą być szczęśliwi, będą musieli najpierw zrozumieć, że są razem z miłości. Że
dziecko tylko przyspieszyło coś, co i tak w końcu by miało miejsce. A może się
zdarzyć, że przy pierwszej lepszej kłótni Chloe wyciągnie Luce, że nie żyje w
takich luksusach jakby chciała, albo że on znika w trasy koncertowe, a ona
siedzi sama w domu z dzieckiem. Zaś Luka może wyciągnąć Chloe, że usidliła go wbrew
jego planom, że chciał być wolny, a musi być ojcem i mężem. A może się tak
okazać, że oboje zwariują na punkcie swojego dziecka i odkryją, że są dla
siebie stworzeni. Czas pokaże…
- Boże, jaka ty jesteś mądra i
wyrozumiała! – wykrzyknęła Rose.
- I naiwna… - dodała Juleka
kwaśno.
- Cudowna… - szepnął Adrien do
ucha Marinette, a ona tylko uśmiechnęła się delikatnie.
- No to kiedy ten wasz ślub? –
spytała Rose.
- To nie nasze przyjęcie zaręczynowe! – zaśmiała się Marinette.
- Może następnym razem... –
odpowiedział w tym samym czasie Adrien, na co dziewczyna obrzuciła go
zaskoczonym spojrzeniem.
- Coś mi się widzi, że całkiem
wkrótce... – mruknęła Juleka.
- To Alya i Nino się zaręczyli.
Chcemy im zrobić przyjęcie niespodziankę dzisiaj wieczorem i zapraszamy starych
przyjaciół – wyjaśniła dawna przewodnicząca klasy.
- Nawet...?
- Nie. Chloe nie ma liście gości –
ucięła chłodnym tonem Marinette.
- To dobrze. Ciągle się zmuszam
do tego, żeby ją polubić, ale jakoś nie daję rady... Wolę ją w małych
dawkach...
Nagle zadzwonił telefon. Juleka
zerknęła na wyświetlacz.
- O wilku mowa… - mruknęła i
sięgnęła po smartfona. – No co tam? – zapytała zdawkowo swojego rozmówcę, a
sądząc po jej minie, Luka właśnie zaczął jej opisywać kolejny napad rozpaczy
swojej narzeczonej. – Zanim się rozkręcisz, mam newsa. Nie uwierzysz, kto nas
dzisiaj odwiedził.
Marinette zaczęła gwałtownie
kręcić głową na znak protestu, ale Juleka zignorowała rozpaczliwe znaki
wysyłane przez przyjaciółkę i powiedziała z satysfakcją:
- Marinette!
Słysząc swoje imię, dziewczyna
poczuła, jak serce w niej zamarło. Jej niepokój wzmógł się po tym, jak
przyjaciółka zamilkła i skupiła się na wysłuchaniu tego, co Luka zaczął opowiadać.
Po chwili pomrukiwania Juleka wreszcie podniosła wzrok i powiedziała:
- Yhm… Jasne. Mari? – zwróciła
się do przyjaciółki i podała jej telefon.
Adrien poczuł się tak, jakby jego
świat właśnie się zawalił. Miał niejasne przeczucie, że po tym wszystkim, czego
tu się dowiedzieli, Luka teraz przeprosi Marinette, ona mu przebaczy, wrócą do
siebie. Może nawet będą razem wychowywać dziecko, bo przecież Chloe nie
nadawała się na samotną matkę.
- Hmmm… Halo? – zagaiła niepewnym
tonem Marinette.
Cisza.
- To naprawdę ty? – odezwał się
cicho Luka.
- Tak.
- Ja… Przepraszam, Mari.
Nie spodziewała się, że te słowa
przyniosą jej taką ulgę. Uśmiechnęła się i spojrzała na Adriena, zupełnie jakby
był jej oparciem, punktem odniesienia, dzięki któremu znów mogła nawigować
swoim życiem we właściwym kierunku.
- Dziękuję – powiedziała
spokojnie. – Chciałabym, żebyś wiedział, że ci wybaczyłam. I życzę ci, żebyś
był szczęśliwy, Luka…
---
Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 29 <- Poprzednia część | Następna część -> Ciasno, że Kota nie wciśniesz – cz. 31
Komentarze
Prześlij komentarz