To tylko pozory - cz.21
(21) - Niepodległość
Adrien nie znosił Londynu. Zawsze
miał wrażenie, że ludzie się tu z niego nabijają. Z jego wyglądu, z jego
akcentu, z jego ojca. I jeszcze ta pogoda… Można się było załamać. Najgorsze
były jednak hotele. Ojciec zawsze wybierał te najdroższe, najbardziej luksusowe,
w najlepszej okolicy. Nawet teraz umieścił go w pięciogwiazdkowym hotelu niemal
nad samą Tamizą. Oczywiście z widokiem na rzekę i London Eye. Wprost idealne
dla samotnego człowieka, żeby poczuł się jeszcze bardziej samotny.
Minęły dwa dni od wyjazdu z
Paryża, a Adrien wciąż nie umiał sobie znaleźć miejsca. Słabo sypiał w nocy, w
dzień chodził jak zombie. Nawet dzisiaj obudził się przed świtem. Męczyło go
poczucie, że popełnił błąd, oddając telefon ojcu tamtego wieczoru, kiedy wrócił
z pierwszej – niejako prawdziwej – randki z Marinette. Tylko… Czy to było
naprawdę? Im dłużej rozpamiętywał to, co stało się potem, zaczynał w to wątpić.
Bo niby dlaczego nie skontaktowała się z nim do tej pory? Dlaczego nie przyjęła
kwiatów? Może coś mu umknęło?
Zirytowany wyszedł na balkon.
Odłożył filiżankę kawy na stolik i oparł się o barierkę, obserwując jak nad
londyńskimi dachami powoli wstawało słońce. Czuł się jak uwięzione w klatce
zwierzę. Zwierzę, które według Nino Marinette obudziła tydzień temu. Tydzień temu!
Aż zaśmiał się sam z siebie. Osiem dni temu ją poznał. Osiem dni temu!
Po trzech dniach nie wyobrażał już sobie życia bez niej. Teraz już wiedział,
jak to życie ma wyglądać. Było beznadziejne.
- Bez zmian? – spytał półgłosem
Plagg ochroniarza, kiedy przyszedł po śniadaniu do apartamentu Adriena.
- Siedzi tam od świtu – odparł
Nino, wskazując głową na balkon.
- Szczerze mówiąc, nie
przypuszczałem, że to będzie tak wyglądało. To naprawdę było na poważnie?
- Nie wiem… - Nino wymijająco
wzruszył ramionami. Nie czuł się upoważniony do przekazywania tak poufnych informacji,
nawet jeśli agent Adriena wydawał się być po ich stronie barykady. – Możliwe.
Choć trudno w to uwierzyć.
- Prawda? – podchwycił Plagg. –
Nie sądziłem, że takie rzeczy się zdarzają.
- Ja też nie… - mruknął
ochroniarz.
Adrien oderwał się wreszcie od
barierki i wrócił do salonu. Zerknął na przyjaciela spode łba i bez słowa
usiadł na kanapie.
- Masz dzisiaj sesję –
przypomniał Plagg, wymieniając spojrzenia z Nino.
- OK. – brzmiała apatyczna
odpowiedź.
- Musisz się pozbierać,
dzieciaku!
- W porządku.
- Przecież widzę, że nie jest w
porządku! – zdenerwował się agent.
- Nieważne…
- Ogarnij się, weź prysznic i
wypij jakąś kawę. Przyjdę za pół godziny! – polecił Plagg, po czym wyszedł.
- To ja idę na śniadanie! – dodał
Nino. – Tylko nie zrób nic głupiego.
- Masz mnie za idiotę? – zdziwił
się Adrien, ale przyjaciel już był za drzwiami.
Został sam. Nagle cisza stała się
dla niego niemal nie do zniesienia. Sięgnął po pilota i włączył telewizor.
Niech gada do niego, a on może jednak się ogarnie. Wstał z kanapy i poszedł pod
prysznic. Kiedy wrócił, spiker wciąż coś nawijał, ale Adrien go wyciszył.
Przeszkadzała mu cisza, ale ta paplanina irytowała go jeszcze bardziej.
Dodatkową frustrację poczuł, gdy ujrzał własną twarz na ekranie. Miał już dość
tego zamieszania wokół swojej osoby, a teraz najwyraźniej znów był jakiś news o
nim. Już sięgnął po pilota, żeby wyłączyć telewizor, kiedy jego uwagę
przyciągnął ciąg dalszy newsa. Pokazano Marinette wybiegającą z sali pełnej
dziennikarzy. Co tam się stało?
Włączył przewijanie. I usiadł z
wrażenia.
W takim stanie znalazł go Plagg,
kiedy wrócił po jakimś czasie. Wystraszył się nie na żarty, zobaczywszy
zastygniętego w bezruchu modela. Dopiero kiedy wyjął mu z ręki pilota, Adrien
ożył.
- Lecę do Nicei.
- Oszalałeś!
- Obejrzyj sobie – polecił
chłopak, po czym jak burza ruszył do sypialni. Wyszarpał torbę z szafy i zaczął
się pakować. Po chwili przybiegł do niego agent.
- Daj spokój. Za parę godzin masz
sesję zdjęciową.
- Przełożysz ją – stwierdził
spokojnie Adrien, nie przerywając pakowania.
- Skąd wiesz, że to nie zagrywka
obmyślona przez tę jej agentkę?
- Po prostu wiem – uciął chłopak.
– Takich rzeczy się nie udaje.
- Nie jestem taki pewien.
- Lecę. Załatwisz mi bilet.
Sprawdź tylko, z którego lotniska lecę, żebym pojechał na właściwe.
- Nie no, jesteś niemożliwy! Co
cię ugryzło?
- Nic mnie nie ugryzło. Mam po
prostu dosyć tego życia. Tej wegetacji! Pierwszy raz w życiu wiem, gdzie
chcę być. I to nie dlatego, że mój ojciec mi kazał gdzieś pojechać czy coś
zrobić – wyznał Adrien ożywiony jak nigdy, po czym dodał od nosem: - Właściwie,
to pierwszy raz będę gdzieś całkowicie wbrew jego woli…
Plagg zawahał się, ale tylko
przez chwilę. Tyle zajęło mu rozpatrzenie wszystkich „za” i „przeciw”. W
chwilach kryzysowych należało podejmować decyzje szybko. W nadziei, że okażą
się właściwe. Poza tym Nino miał rację – był po tej samej stronie barykady co
oni.
- Tylko sobie nie myśl! Nino też
leci – oznajmił wreszcie tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Adrien zerknął na agenta z
wdzięcznością. Uśmiechnął się ciepło, mówiąc:
- Dzięki, Plagg. Odkręć tu
wszystko. Liczę na ciebie.
- Następnym razem, jak wpadnę na
głupi pomysł, dwa razy się zastanowię…
- To nie był głupi pomysł! Był
genialny! Będę ci za niego wdzięczny do końca życia.
- Taa… Czyli nie za długo, bo
dopóki nie dowie się twój ojciec.
- Będzie dobrze. Nie łam się,
Plagg. – Adrien poklepał agenta po łopatce.
- Też sobie znalazłeś moment na
wyrywanie się na niepodległość…
Adrien uśmiechnął się pod nosem.
Rzeczywiście, będzie z tego wielka afera, ale miał to w nosie. Teraz
najważniejsze było dotarcie do Marinette. Zabrał torbę i ruszył do wyjścia. W
ostatniej chwili odwrócił się jeszcze i poprosił:
- Zadzwoń do jej menedżerki.
Muszę jakoś się do niej dostać. Nie będę przecież przeciskał się przez tłum
fanów…
- Się robi… - mruknął Plagg. Na
przewrócenie oczami i komentarz „Ech, ta miłość…” pozwolił sobie dopiero, kiedy
za Adrienem zamknęły się drzwi.
––
Komentarze
Prześlij komentarz