Miraculum FanFiction: Luka - cz. 4

Marinette zaczerwieniła się gwałtownie i zamarła dosłownie na moment. Adrien w pierwszej chwili nawet nie zrozumiał, co Marinette właśnie powiedziała. Informacja docierała do niego powoli. I opornie. Nagle ogarnęła go ogromna radość. W tym samym momencie Marinette uczyniła ruch, jakby miała natychmiast uciec z balkonu. Zadziałał niezawodny instynkt Czarnego Kota i Adrien w ostatniej chwili złapał Marinette za nadgarstek. Musiał ją zatrzymać. Musiał dowiedzieć się więcej.
- Puść. – wyszeptała.
- Nie mogę.
- Nie mów nikomu, proszę. – poprosiła cicho. – On nie może się dowiedzieć.
- Dlaczego?
- Nie. Nie przeżyję tej kompromitacji.
- Czemu miałaby to być kompromitacja? – dopytywał się zaciekawiony.
- Kocie… Puść, proszę.
- Powiedz mi, Marinette.
- Nie zaryzykuję tej przyjaźni. – odpowiedziała zdecydowanym tonem.
- Trochę za późno na to. – odpowiedział jej z uśmiechem.
- Naprawdę mu to powiesz? – zapytała, a w jej oczach pojawiło się rozczarowanie.
- Nie muszę. On już to wie, Marinette. – uśmiechnął się.
Wiedział, co musi teraz zrobić, żeby jej nie stracić. Musiał zaryzykować tę przyjaźń. Bo nie mógł stracić czegoś równie cennego. Czegoś, czego pragnął najbardziej na świecie. Jej miłości.
– Plagg, chowaj pazury.
Oczy Marinette rozszerzyły się ze zdumienia. Stał przed nią Adrien, który nawet na ułamek sekundy nie zwolnił swojego uścisku.
- Nie zniósłbym świadomości, że myślisz, że nadużyłem twojego zaufania. – wyszeptał. – Nigdy bym nie zdradził nikomu twojej tajemnicy. Ale musiałaś wiedzieć, że dowiedziałem się od ciebie, nie od Czarnego Kota.
- Och… - zamarła na chwilę. – Ale… ja nie rozumiem. – jąkała się, jak zawsze przy Adrienie. – Jeśli ty jesteś Czarnym Kotem, to znaczy… To znaczy… - nagle uświadomiła sobie, że to znaczy, że już kiedyś pocałowała Adriena Agreste’a. I od razu strasznie się zaczerwieniła. – Przecież Czarny Kot… Kocha Biedronkę… - szepnęła przerażona.
- Nie. – odpowiedział Adrien. – Ja kocham ciebie.
- A… Biedronka?
- Sam nie wiem… Od tylu miesięcy byłem nią zafascynowany. Myślałem, że to miłość. Ale dopiero dzisiaj sobie uświadomiłem, czym tak naprawdę ona jest. I wobec kogo ją czuję. Przyjaciel zadał mi dziś pytanie, co ma Biedronka, czego nie masz ty. – stłumione „Nie ma za co, młody…” dobiegło z kieszeni Adriena i wywołało rumieniec na jego policzkach. – I uświadomiłem sobie, że… Nie ma takiej cechy. To skomplikowane.
- A widzisz, mówiłam ci, że skomplikowane! – roześmiała się nagle, czując ogromną ulgę, że wiele z tych komplikacji właśnie się rozwiązało. – Ale myślę, że przynajmniej tę jedną wątpliwość mogłabym ci dzisiaj rozwiać.
- A nie mogłabyś dwóch?
- Dwóch?
- To znaczy nie wiem, o jakiej wątpliwości mówisz… Ale mnie by bardzo zależało, żebyś rozwiała mi tę najważniejszą.
- Najważniejszą?
- Wiesz… bo w sumie trochę się domyślam, trochę sama powiedziałaś. Ale… bardzo bym chciał to jednak usłyszeć. Czy… czy ty mnie kochasz? – zapytał z nadzieją, czerwieniąc się aż po uszy.
- Och, Adrienie Agreste… Tak. Kocham cię. – powiedziała z szerokim uśmiechem i z ulgą, że wreszcie te słowa wypowiedziała na głos i nie są już bolesną tajemnicą jej serca.
- To dobrze. Bo ja też kocham ciebie, Marinette Dupain-Cheng. – roześmiał się i objął ją mocno. Spojrzał jej głęboko w oczy. Jak mógł wcześniej nie widzieć, jakie są piękne. Jak mógł wcześniej nie zwracać uwagi na piękny kształt jej ust, wprost wymarzonych do całowania. Tak. Do całowania.
Pochylił się i pocałował ją po raz pierwszy. A potem jeszcze raz. I jeszcze jeden. Szumiało mu w głowie ze szczęścia. A ona przytuliła się do niego mocno, zanurzyła dłonie w jego włosach i tak trwali w pocałunku przez cudownie długą chwilę. Nagle Marinette oderwała się od niego. Spojrzeli na siebie nieprzytomnie.
- Czekaj. Jeszcze jedno.
- Jeszcze jedno? – nie zrozumiał.
- Obiecałam ci coś.
- Rozwiać wątpliwość. – przypomniał sobie. – Ale ja już wszystko mam rozwiane.
- Nie. Musisz wiedzieć jeszcze coś… - odwróciła się w stronę pokoju. – Tikki?
Adrien poczuł, że serce w nim zamiera, jak zobaczył czerwoną nakrapianą kulkę lecącą w stronę Marinette. Nie musiał zgadywać, co to takiego. Zresztą nawet jeśli by miał jakiekolwiek wątpliwości, rozwiał je Plagg, który wyskoczył z jego kieszeni i podleciał do Tikki.
- Tikki, kopę lat! – przywitał się serdecznie.
- Myślę, że skoro ja wiem, ty też powinieneś. – szepnęła Marinette.
Adrien przez chwilę przypatrywał się w lekkim szoku, próbując przetworzyć wszystkie informacje. W sumie kilkanaście minut temu zrobił to samo Marinette. Wieczór cudów!
- Zdajesz sobie sprawę, że tą tajemnicą jesteś związana ze mną już na zawsze? Poza mną i tobą nikt nie wie, że jestem Czarnym Kotem, a ty jesteś Biedronką. Sama więc widzisz, że musimy być ze sobą już na zawsze. – uśmiechnął się szeroko, znów obejmując ją w pasie i pochylając, żeby ją pocałować.
- Jeszcze Mistrz Fu wie. – wtrąciła jedyną rozsądną uwagę, którą jej zmącony umysł był w stanie skonstruować w zdanie.
- Kto? – zamarł milimetry od jej ust.
- Mistrz Fu, strażnik miraculów. – wyjaśniła z uśmiechem, który niemalże poczuł na swoich ustach.
- Hmm. Trochę nie widzę dla niego miejsca w naszym związku. – zażartował Adrien, na co ona się roześmiała.
- Ty rzeczywiście masz coś w sobie z Czarnego Kota! Że też tego wcześniej nie zauważyłam!
- Przecież jestem Czarnym Kotem. Cały on to ja.
- Przecież jesteś zupełnie inny! – zaprzeczyła. – Czarny Kot wciąż żartuje, jest irytujący i flirtuje z dziewczynami na prawo i na lewo.
- Nieprawda. Flirtowałem tylko z Biedronką i z tobą. Więc w sumie… Tylko z tobą. Ale chyba masz rację. Bez maski jestem chyba trochę bardziej nieśmiały.
- Hmmm… Jakoś ci chyba minęła ta nieśmiałość… - uśmiechnęła się z przekąsem, zanurzając dłonie w jego włosach.
- Hmmm… Tobie chyba też… - mruknął, pochylając się, by ją pocałować.
- Jakie to słodkie… - szepnęła rozmarzona Tikki.
- No właśnie… - mruknął Plagg. – Aż się niedobrze robi… Zjadłbym camemberta… Dla równowagi psychicznej.
Marinette natychmiast przerwała pocałunek i odwróciła się do Plagga.
- Jesteś głodny? – zapytała z troską.
- Halo… - Adrien próbował ją zatrzymać, ale po chwili uśmiechnął się ze zrozumieniem. Cała ona. Głodnych nakarmić.
- Zaraz ci przyniosę coś do przekąszenia. – zbiegła na dół.
- Powinieneś się cieszyć, że cię lubię. – mruknął Adrien w stronę swojego kwami. – Bo inaczej bym cię rozszarpał.
- Młody… Przepraszam, że przerwałem wam romantyczną chwilę, ale macie na to całe życie. A moje życie z pewnością zaraz się skończy, jeśli czegoś nie zjem.
- Taa, akurat… - westchnął Adrien, ale uśmiechnął się. Nie potrafił gniewać się na Plagga.

---

Luka cz. 3  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Luka cz. 5

Czytaj opowiadanie "Luka" od początku

Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Pan Gołąb po raz 72

Szalik dla Dwojga - Cz. 16

Ta Noc - cz.20