Miraculum FanFiction: Zagadka Chloe B. - cz. 10

To był najgorszy tydzień w jej życiu! Od poniedziałku, od tego feralnego spotkania z Jerome’em w parku Chloe nie potrafiła znaleźć sobie miejsca dla siebie. Wszędzie było jej źle, wszystko ją uwierało, a najbardziej bolało serce. Ten okropny organ służący do pompowania krwi! Nie powinien boleć od takich głupot!

Nie było dnia, żeby nie myślała o tym, co Jerome jej powiedział tam w parku. Czy naprawdę złościła się za każdym razem, kiedy ktoś zrobił jej przykrość? Skąd by jej się to brało? Czy Jerome miał rację – że to przez odejście mamy?

Wracała do jej listu wielokrotnie przez cały tydzień. Czytała go raz po raz. Analizowała niemal każde słowo, które znała już na pamięć. Przed czym uciekła jej mama? Co stało się z Emilie Agreste? Przecież mama odeszła na długo przed zniknięciem mamy Adriena. Coś tam musiało dziać się dużo wcześniej. Może Emilie zwierzała się mamie? Może mama bała się, że to się wyda i ukryła się nie przed ojcem, a przed Gabrielem Agrestem?

Nie, wcale nie. Przecież napisała wyraźnie, że to tatuś ją ogranicza. Że nie pasuje do ram i norm. Że chce być sobą. Czy ona, Chloe, też ograniczała matkę? Co to znaczy, że nie umiała okazywać miłości? Chloe wcale nie tak pamiętała chwile spędzone z mamą. Mama zawsze… zawsze była dla niej pełna miłości!

Chloe znów poczuła łzę na swoim policzku. Coraz bardziej tęsknota ściskała jej serce. Tak, teraz pamiętała te chwile, które spędzała z mamą. Przez tyle lat zagłuszała wspomnienia o dniach, kiedy mama czytała jej bajki, bawiła się z nią lalkami, czy po prostu siedziała bez słowa, głaszcząc ją po włosach.

Czy mama była wtedy szczęśliwa? Czy robiła to, bo tego wymagały normy, które jej narzucono? Rola przykładnej matki?

Chloe czuła, że głowa jej pęknie od tych domysłów. Czy nie umiała tego poskładać w jedną logiczną całość, bo nie poszerzała horyzontów? Yghrr!!! Aż zawrzała od wspomnienia tych okropnych słów Jerome’a. Tak wiele przykrych rzeczy jej powiedział w poniedziałek!

Gryzła się z tym, bo cichy głosik w jej głowie podpowiadał jej, że chłopak miał trochę racji w tym, co jej mówił. No, dobra. Przyznajmy to odważnie. Miał sporo racji… I to ją złościło jeszcze bardziej. A już do wściekłej furii doprowadziło ją to jego dopytywanie o mamę i o uczucia związane z jej odejściem. Jak on śmiał?!

No i skąd on wiedział, że dostarczał jej list od mamy? Przecież nie był podpisany. Nadawcę poznała po charakterze pisma. Jerome nie mógł znać charakteru pisma jej matki. A zatem musiałby go przeczytać! Na pewno tego nie zrobił. To byłoby złamanie prawa!

Nie, ona nic z tego nie potrafiła zrozumieć. Ale też czuła, że musi wyjaśnić tę zagadkę, bo inaczej zwariuje. A wszystko przez niego. Przez Jerome’a!

Tajfun uczuć wszelakich szalał w jej sercu, a ona od godziny siedziała z listem mamy w dłoniach. Wpatrzona w czerwoną różę, która od tygodnia tkwiła dumnie w wazonie na toaletce…

---
Zagadka Chloe B. cz. 9  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Zagadka Chloe B. cz. 11


Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Ta Noc - cz.20

Ta Noc - cz.19

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 4

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 13