Miraculum FanFiction: Zagadka Chloe B. - cz. 5

Chloe miała wrażenie, że zaraz wybuchnie. Miała ogromną ochotę wyjść z własnej imprezy urodzinowej i jeszcze na odchodnym trzasnąć porządnie drzwiami. Co tu się do jasnej anielki wyprawia?!
Odprowadzała złym wzrokiem Adriena, kiedy szedł na parkiet z Marinette. Już po chwili kołysali się w takt jakiejś ballady, którą ktoś akurat złośliwie ustawił. Spojrzała w stronę DJ’a, a jej oczy zwęziły się już do bardzo wąskich szparek. No tak! Oczywiście, że musiał się tam znaleźć Nino! Wszyscy uparli się swatać tę dwójkę! To nie do zniesienia! Jeszcze chwila, a para pójdzie jej uszami. To wszystko to jakieś monumentalne nieporozumienie!
Nagle ze zdumieniem odkryła, że poza złością nie czuje nic ponadto. Nie czuła zazdrości. Było to zadziwiające odkrycie, bo do tej pory była przekonana, że Adrien jest miłością jej życia, że świata poza nim nie widzi i że powinni być razem. Tymczasem brakowało jej podstawowego w takich przypadkach uczucia – zazdrości, że jej wymarzony chłopak tańczy z inną.
Ale było jeszcze coś, z czego Chloe nie zdawała sobie początkowo sprawy, a co było znów podszeptem jej sumienia. Zaczęła dręczyć ją świadomość, że naciągnęła nieco fakty do własnych celów. I teraz list, który posłużył jej do osaczenia Adriena, niemal wypalał jej dziurę w kieszeni spodni. Podobnie jak wyrzuty sumienia wypalały dziury w jej sercu. A Chloe nie lubiła dziur. Ani w ubraniu, ani w sercu. I znów czuła się dziwnie. Czuła, że zrobiła źle. Ale jeszcze nie wiedziała, dlaczego ją to boli. Nie mogła zrozumieć, co się z nią dzieje. Cały jej świat wywrócił się do góry nogami. Równie dobrze świnie mogłyby zacząć fruwać!
Zupełnie jakby list od mamy obudził w niej dawno zakrzyczaną i zapomnianą część duszy. Jakby kiedyś – dawno temu – po odejściu mamy zamknęła pewne drzwi i wyrzuciła klucz. A dzisiaj ten klucz odnalazł się przypadkiem i otworzył je z powrotem. Tylko czy to czasem nie będzie otwarcie puszki Pandory?
Stojąc na półpiętrze i obserwując tańczących, próbowała ze wszystkich sił zatrzasnąć te nieszczęsne drzwi.
- Tak źle znosisz urodziny? – odezwał się nagle jakiś męski głos tuż obok.
Spojrzała groźnie na intruza. Nie był to żaden kolega z jej klasy. Wysoki, o ciemnej karnacji i ciemnoniebieskich oczach. Miał półdługie postrzępione włosy. Na pewno go nie znała.
- Nic ci do tego! – prychnęła, żeby go zbyć. Nie będzie jej tu żaden obcy się z nią spoufalał!
- Niestety, serce mi się kraje, jak widzę tak zrozpaczoną dziewczynę.
- To zrób z niego tatara! – warknęła. – A poza tym nie jestem zrozpaczona.
- Nie? – zdziwił się. A może tylko udał zdziwienie.
- Wyobraź sobie, że jestem tylko wściekła.
- Aaach, wściekła… To typowe zachowanie na przyjęciu urodzinowym. Efekt nietrafionych prezentów i tej cholernej dodatkowej świeczki na torcie.
- Odczepisz się wreszcie?
- Kiedy nie mogę. – uśmiechnął się szeroko.
- Bo wezwę ochronę. Albo tatusia.
- Ach, no tak. Twój tata… Postrach wszystkich adoratorów Chloe B.
- Czy ty masz jakiś problem?! – zdenerwowała się już nie na żarty. Czego ten chłopak od niej chce?!
- No w sumie to mam.
- To idź go sobie rozwiązywać i daj mi spokój.
- Tak się nie da. – pokręcił głową wciąż z tym rozbrajającym uśmiechem. – Jeśli sobie pójdę, to nie rozwiążę mojego problemu.
- To nie mój problem. – wzruszyła ramionami.
- Trochę jednak twój. – nie dawał się zbyć. – Widzisz, Chloe… Tak się składa, że w trosce o bezpieczeństwo wszystkich gości musisz się rozchmurzyć.
- Większej bzdury w życiu nie słyszałam! – wykrzyknęła.
- Chyba nie chcesz spotkania z czarnym motylkiem? – mrugnął do niej porozumiewawczo.
- Masz na myśli… akumę? – wyszeptała i rozejrzała się wokół, a w oczach błysnął jej lęk.
- One lubią negatywne emocje, jak słyszałem.
- Kim ty jesteś? – zapytała nagle podejrzliwie.
- Nie Władcą Ciem, jeśli o to pytasz. – mrugnął znów porozumiewawczo.
- Czarnym Kotem? – dopytywała.
- Niestety, też pudło. Nie mam żadnych super-mocy.
- Phi. I tak nic mnie to nie obchodzi. – wzruszyła ramionami i odwróciła się od niego. Znów spojrzała na tańczących na dole. Czy tylko jej się wydawało, czy Adrien jeszcze ciaśniej obejmował Marinette?
- Widzę, że masz wielką ochotę zatańczyć. – zaczepiał ją dalej.
- Czy ty naprawdę nie widzisz, że daję ci wyraźnie do zrozumienia, żebyś sobie poszedł?! – zirytowała się.
- Kiedy nie mogę cię tak zostawić.
- Jakoś nikt poza tobą nie uparł się poprawiać mi humoru. – mruknęła i dodała szybko: - I było mi z tym dobrze.
„Naprawdę? Było?” zapytało to wredne sumienie, obudzone niedawno i zupełnie niepotrzebnie.
- Naprawdę? Było? – zapytał intruz z powątpiewaniem.
Chloe spojrzała na niego zdumiona. Czyżby jej sumienie przyjęło postać ludzką? No, nie popadajmy w paranoję!
- No dobrze, niech ci będzie. Nie było. – przyznała i sama zdziwiła się, że powiedziała to na głos. Obcemu chłopakowi! – Czego chcesz? – spytała wprost.
- Zatańczyć z tobą. – odpowiedział również wprost.
- Jak ze mną zatańczysz, to dasz mi spokój?
- Nie mogę ci tego obiecać. – uśmiechnął się rozbrajająco.
- Jesteś naprawdę nieznośny. Ale dobrze. Niech ci będzie. Bo inaczej zatrujesz mi resztę wieczoru. Miejmy to za sobą. – westchnęła z rezygnacją.
I pozwoliła zaprowadzić się na parkiet.

---
Zagadka Chloe B. cz. 4  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Zagadka Chloe B. cz. 6


Komentarze

Popularne:

Pan Gołąb po raz 72

Ta Noc - cz.20

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 15

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 13

Miraculum FanFiction: Długo i szczęśliwie - cz. 5