Miraculum FanFiction: Zagadka Chloe B. - cz. 7
A zatem jego imię zaczyna się na
„J”. Wiele jej to nie powiedziało. Nie znała żadnych J-ów. Jedyny „J”, który
przychodził jej do głowy to był znany rockman Jagged Stone, który na pewno nie
miał nic wspólnego z chłopakiem z imprezy urodzinowej.
Było niedzielne popołudnie i
Chloe wygrzewała się na tarasie. Róża, którą dostała wczoraj w tak tajemniczy
sposób, stała dumnie w wazonie na toaletce. Bilecik z podziękowaniem został
schowany do szuflady, w której Chloe trzymała tylko najważniejsze skarby.
Wczoraj czytała go chyba tysiąc razy, a za każdym razem w okolicach żołądka
czuła dziwną sensację.
W tym podarowaniu jej róży było
coś romantycznego, czego Chloe nie próbowała po staremu zagłuszyć. Wręcz
przeciwnie, pozwoliła samej sobie na dość śmiałe przypuszczenie, że ów
tajemniczy chłopak może żywić wobec niej jakieś życzliwe uczucia. I nawet nie
miałaby nic przeciwko w pozwoleniu mu na ich okazywanie. Nie, żeby sama coś tam
do niego żywiła. No, ostatecznie może uznać, że obiektywnie jest przystojny,
wspaniale tańczy i jest błyskotliwy, bo zabawiał ją rozmową, a ona nawet nie
zauważyła, kiedy minął cały wieczór. Ale nie, żeby od razu się w takim
zakochiwać. Skoro nie zakochała się nawet – NAWET!!! – w Adrienie, to nie ma na
świecie człowieka, dla którego mogłaby stracić głowę!
Nagle rozmyślania przerwał jej
hałas, który rozległ się na ulicy. Ktoś komuś chyba zajechał drogę, ktoś
hamował, ktoś inny trąbił. Zirytowana podniosła się z leżaka. Podeszła do
barierki i spojrzała w dół. Zaraz zadzwoni do tatusia, żeby nasłał na tych
natrętów jakąś policję z mandatami! Wtem zamarła w bezruchu i wstrzymała
oddech. To on! Jej J. To znaczy nie „jej”!
Po prostu J. Co on tu robił?
Obserwowała z góry, jak zsiada ze
skutera i podchodzi z jakąś paczką do drzwi. Nie słyszała słów, ale mogła się
domyślić, że ma dla kogoś przesyłkę. Po chwili wsiadł z powrotem na skuter i
odjechał sprzed hotelu. Aż westchnęła rozczarowana. J. był gońcem. Zwykłym
najzwyklejszym gońcem!
Nic dziwnego, że wkręcił się na
jej przyjęcie! Jeśli na stałe kursował na trasie do hotelu Le Grand Paris, to
portierzy i ochrona doskonale go znali. Przeszedł obok nich bez problemu
zarówno przed przyjęciem, jak i wczoraj z różą dla niej. Prychnęła z irytacją.
Ależ się dała podejść! I jeszcze ta róża!
I pomyśleć, że już prawie,
prawie… Och! To było nie do zniesienia! Cóż za rozczarowanie! Nic dziwnego, że
do niej uderzał. Musiała być to dla niego niezła nobilitacja! Tańczyć z samą
Chloe Bourgeois! A ona mu jeszcze pozwoliła na to przez całą imprezę! Boże, jak
to się wyda, to stanie się pośmiewiskiem całej szkoły. A nawet i całego Paryża!
Wpadła do pokoju jak burza. Wściekłym
wzrokiem zmierzyła różę. Miała wielką ochotę rozszarpać ją na strzępy. Ale
powstrzymała się w ostatniej chwili. Zbyt piękny był ten kwiat, żeby go
niszczyć w złości. Musi gdzieś się wyładować. Chwyciła żakiet i torebkę i
ruszyła w stronę drzwi. Pukanie rozległo się dokładnie w momencie, kiedy
naciskała klamkę. Wystraszyła się i na dosłownie ułamek sekundy zapomniała o
swojej wściekłości. Ale to był tylko ułamek sekundy. Szarpnęła klamkę
gwałtownie, przyprawiając lokaja niemalże o zawał.
- P-panienko Chloe. Mam
przesyłkę.
- Dzięki, Jean-Jacques. – rzuciła
szybko i wyrwała mu paczkę.
Szybko zamknęła drzwi i obejrzała
przesyłkę. Rozmiar i kolor paczki pasował do pudełka, które przyniósł J.
Prychnęła jak rozzłoszczona kotka. Goniec! Co za potwarz!
Ale ciekawość zwyciężyła.
Rozerwała papier i czym prędzej zajrzała do pudełka. W środku był liścik
spoczywający na czymś, co wyglądało jak… peruka? Wzięła list delikatnie dwoma
palcami, żeby przypadkiem nie dotknąć tych brrr… sztucznych włosów.
„Chloe,
Wiem, że znalazłaś różę ode mnie. Chciałbym Cię bardzo przeprosić za
brak manier. Uświadomiłem sobie, że się nie przedstawiłem. Mam na imię Jerome.
I chciałbym Ci jeszcze wyjaśnić parę rzeczy. Czy zgodziłabyś się spotkać ze mną
jutro po szkole w parku? Tak pomyślałem, że może będziesz wolała spotkać się
incognito. Stąd pomysł z rudą peruką. Jeśli Ci się nie podoba, potraktuj to
jako żart.
Ale zaproszenie jest na serio.
J.”
No i masz ci los!
Nadal nic nie wiedziała, a
jeszcze uleciała z niej cała złość. Co ona ma teraz o tym wszystkim myśleć?!
---
Komentarze
Prześlij komentarz