Miraculum FanFiction: Pocałunek prawdziwej miłości - cz. 13

- Przepraszam cię za mamę. – westchnęła Marinette, jak tylko odstawiła tacę na biurko.
- Nie masz za co przepraszać. – odpowiedział szybko Adrien.
- Nie wiem, co w nią wstąpiło. – zignorowała go. – Widziała wczoraj wieczorem, że mnie odprowadziłeś i chyba… dorobiła do tego jakąś teorię. Przepraszam.
- Naprawdę nie musisz! – uśmiechnął się do niej. – Nie czuję się dotknięty. To było nawet… miłe… - dodał, rumieniąc się trochę.
Odwrócił wzrok zakłopotany, co sprawiło, że i Marinette poczuła się nieswojo. Nagle jakby powietrze między zgęstniało i zapadła niezręczna cisza...
- Często…? Yhm… tak z mamą gotujecie? – spytał po chwili Adrien, byleby tylko przerwać tę ciszę.
- Zawsze w weekendy. W tygodniu rzadko kiedy mamy na to czas. Dlatego tym bardziej cenię sobie te chwile. – odpowiedziała szybko Marinette, żeby podtrzymać rozmowę i rozładować to dziwne napięcie między nimi.
Zaraz jednak zauważyła, że nie pomogła. Adrien spuścił głowę, a ona uświadomiła sobie, że przecież całkiem niedawno stracił mamę. Zrobiło jej się znowu potwornie głupio. To ich dzisiejsze spotkanie to od samego początku jakaś niekończąca się porażka! Ze zdziwieniem jednak ponownie poczuła w sobie tę Biedronkową pewność siebie – a raczej swoją pewność siebie, którą ujawniała pod postacią Biedronki.
- Hej, przepraszam! – położyła mu dłoń na ramieniu i pochyliła głowę w jego stronę.
Uśmiechnęła się nieśmiało, kiedy podniósł wzrok. Przez chwilę stali tak obok siebie, patrząc sobie w oczy z naprawdę bliska.
- Wiem, że brakuje ci mamy. – szepnęła i odwróciła wzrok. Bała się, że zobaczy w jego oczach coś, przez co sytuacja stanie się jeszcze bardziej niezręczna. Był przecież facetem. Faceci nie płaczą. Chyba że są czternastoletnimi wrażliwymi półsierotami, których mama zniknęła w tajemniczych okolicznościach…
- Wiem, co ci pomoże. – powiedziała dziarskim tonem, odwracając się w stronę biurka. Wolno podeszła do biurka, dając mu czas na opanowanie się po tej dziwnej rozmowie, i sięgnęła po kubki z napojem. – Musisz koniecznie spróbować naszej firmowej czekolady. Ona jest dobra na wszystkie smutki.
Podała mu kubek, a on wreszcie odwzajemnił jej uśmiech.
- To było bardzo miłe, co powiedziałaś. – szepnął po chwili. – Dobra z ciebie przyjaciółka. Wiesz… Ja nie jestem jeszcze przyzwyczajony do… - urwał nagle zakłopotany.
- Do czego? – spytała bez tchu.
- Do tego, że ludzie bywają dobrzy. Wiesz, tak bezinteresownie…
- No wiesz? – wykrzyknęła zdumiona. – Chociaż… Jak sobie przypomnę, z kim się przyjaźniłeś jeszcze pół roku temu, to nic mnie już chyba nie zdziwi.
- Chloe nie jest taka zła… - westchnął, a ona zdziwiła się, jak szybko złapał jej aluzję.
- Jasne…
- A wiedziałaś, że Alya podejrzewała, że Chloe jest Biedronką? – zagadnął ją zupełnie innym już tonem, jakby magiczna czekolada Dupain-Chengów rzeczywiście działała cuda.
Marinette prychnęła śmiechem.
- Skąd jej to przyszło do głowy?!
- Nino mi powiedział wczoraj rano. Zanim zaatakowała nas Lady WiFi. To znaczy Paryż. Zaatakowała Paryż. – zmieszał się.
- Cała Alya. Wyciąga wnioski zanim zbierze komplet informacji!
- Po prostu jest dociekliwa. Ona naprawdę jest zdeterminowana, żeby odkryć tożsamość Biedronki.
„I ułatwić robotę Władcy Ciem…” pomyślała Marinette.
- Dlaczego? – zaciekawił się Adrien i Marinette uświadomiła sobie, że powiedziała to na głos. Zaczerwieniła się.
- No, gość zawsze domaga się miraculów Biedronki i Czarnego Kota, prawda? No to jak się dowie, kim oni są, to ułatwi mu to dostanie tego, czego chce. Jakbym ja była Władcą Ciem i dowiedziała się kim jest Biedronka i Czarny Kot, to zaczęłabym od porwania ich najbliższych. Albo ukochanych. Wiesz, krótka piłka – oddaj miraculum, to nikomu nic się nie stanie.
- Ale nie jesteś Władcą Ciem, przypadkiem? – spytał z krzywym uśmiechem Adrien, a Marinette się roześmiała:
- Myślisz, że naprawdę mogłabym nim być?
- Ten twój plan brzmiał bardzo wiarygodnie.
- Jakbym była Władcą Ciem, nie podzieliłabym się moimi planami z nikim. Nawet ze sławnym modelem, Adrienem Agrestem. – powiedziała i mrugnęła do niego.
- Możemy zapomnieć na chwilę, że jestem jakimś tam znanym modelem? – skrzywił się.
„Jeszcze pół roku temu nawet nie wiedziałam, że istniejesz…” pomyślała.
- No to byłaś chyba jedną z niewielu! – roześmiał się, a ona znów uświadomiła sobie, że powiedziała to na głos. Co się z nią do licha działo?!

---
Pocałunek cz. 12  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Pocałunek cz. 14


Komentarze

Popularne:

Wybieram okładkę opowiadań!

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 20

Ta Noc - cz.20

Powiedziała TAK - cz. 1

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1