Miraculum FanFiction: Pocałunek prawdziwej miłości - cz. 20
Adrien miał nie lada problem. W
jednej chwili jego życie bardzo się skomplikowało. A później narobił
dodatkowych głupot, przez co skomplikowało się ono jeszcze bardziej.
---
Pocałunek cz. 19 <- Poprzednia część | Następna część -> Pocałunek cz. 21
- Wytłumacz mi to jeszcze raz, bo
zupełnie cię nie rozumiem, dzieciaku. – zapytał Plagg, opychając się
camembertem.
Adrien bezwiednie podsuwał mu
kolejne kawałki śmierdzącego sera, a jego kwami pod pozorem udzielania rad
życiowych chętnie z tego poczęstunku korzystało.
- No dobra. Zacznę od początku.
Ale tym razem skup się, Plagg. Naprawdę potrzebuję twojej pomocy.
- Dobra, dobra… Mów wreszcie. Tylko
nie skacz po tematach. Opowiedz to wreszcie jakoś składnie.
- Pogubiłem się do reszty. Jakie
są szanse na to, że ktoś napisał do mnie walentynkę takim samym pismem, jakim
Marinette podpisała dzisiaj plakat?
- Może to był ktoś, kto chodził
na te same zajęcia z kaligrafii? – podsunął Plagg.
- Miałeś pomóc. – przypomniał
kwaśno Adrien.
- A ty miałeś opowiedzieć
wszystko po kolei. – odcięło się kwami. – A gadasz od końca.
- Próbuję rozwikłać zagadkę. Nie
muszę ci przecież opowiadać, co narobiłem, bo przecież byłeś przy tym.
- Jak uciekałeś od Marinette w
niezorganizowanym pośpiechu? – wyszczerzył się Plagg.
- Ech… No tak… - Adrien
zaczerwienił się na samo wspomnienie.
Wyglądało to naprawdę koszmarnie.
A kiedy po powrocie do domu zaczął to rozpamiętywać, jego zachowanie wypadało
jeszcze gorzej: najpierw zaniemówił, potem sobie uświadomił straszną prawdę, że
walentynkę prawdopodobnie wysłała mu Marinette, a nie Biedronka. W następnej
chwili zaś zorientował się, że jeśli okaże zakłopotanie, to Marinette skojarzy
fakty – szczególnie, że gapił się zszokowany w tę jej piękną kaligrafię – i
zrobi się naprawdę krępująco. I wtedy był już tylko krok od spanikowania. Bo
wiedział, że musi się opanować, a nie był w stanie tego zrobić.
Zrobił zatem najgorszą z
możliwych rzeczy. Uciekł. Uciekł, bąkając w drzwiach jakieś beznadziejne
przeprosiny, że właśnie sobie przypomniał o jakiejś superpilnej sesji
zdjęciowej i musi lecieć. Beznadzieja!
Adrien przeczesał dłonią włosy,
poniewczasie uświadamiając sobie, że palce miał pobrudzone camembertem.
Skrzywił się. Jakby nie miał dość kłopotów! Teraz jeszcze będzie śmierdzieć
pleśniowym serem!
- Dałeś popalić. – podsumował
Plagg, zupełnie jakby czytał w jego myślach.
- Co ja mam teraz zrobić?
- Szczerze mówiąc, dzieciaku, nie
wiem, co ci poradzić.
- Super… - mruknął z przekąsem
Adrien.
- Serio. Nie wiem, jak się
odkręca takie ucieczki.
- Jak zamykam oczy, to wciąż
widzę to zdziwienie w jej oczach. – jęknął Adrien i znów przeczesał włosy,
pakując w nie coraz więcej camemberta.
- Za chwilę nie będziesz
potrzebował żelu. – mruknął Plagg. – Może starczy tego sera.
Adrien spojrzał na swoje kwami
osłupiały. Czy Plagg właśnie powiedział…
- Taaak, ja też nie wierzę, że to
powiedziałem. – potwierdziło kwami.
- Co ona sobie o mnie musiała pomyśleć?!
A co jeśli się domyśliła, że poznałem jej pismo? Jeśli rzeczywiście to ona
wysłała tę walentynkę, teraz będzie myślała, że uciekłem, bo się zorientowałem,
że dostałem od niej kartkę z wierszem miłosnym. I pomyśli, że jej nie chcę. I
zerwie wszelkie kontakty…
- Oddychaj, Adrien. – wtrącił
Plagg, bo chłopak wpadał w słowotok.
- Nie chciałbym jej stracić. –
wyznał nagle Adrien, zaskakując sam siebie tym wyznaniem.
- Przypominam ci nieśmiało, że
jesteś w szczęśliwym związku z Biedronką. – mruknął Plagg, który znów sięgnął
po ser.
- Biedronka! – powtórzył Adrien i
spojrzał osłupiały na kwami.
- No co?
- Myślisz…? Myślisz, że to
Marinette jest… Biedronką?
Plagg prawie udławił się
camembertem.
- Skąd… ci to… przyszło… do
głowy? – wykrztusił z trudem.
- No tak na logikę, Plagg. –
Adrien złapał pomysł. – Najpierw Biedronka zdejmuje pocałunkiem zły czar ze
mnie. Jak spotkaliśmy się na dachu Katedry Notre Dame, wyrecytowała tekst z
naszej porannej lekcji! Musiała siedzieć ze mną w tej samej klasie!
Opowiedziała mi, że wysłała kartkę walentynkową i się nie podpisała. Adresatem
miał być jakiś popularny chłopak. Czyli w sumie mógłbym być to ja. Walentynka
napisana pismem Marinette jest odpowiedzią na mój wiersz, co też jest możliwe,
bo mogła go znaleźć w koszu na śmieci, gdzie go wyrzuciłem po lekcji.
- Ta twoja logika ma trochę
przejść na skróty. – zauważył kwaśno Plagg.
- Wręcz przeciwnie! – zaperzył
się Adrien. – Wszystko do siebie pasuje!
- No i co zamierzasz z tym
zrobić? Jeśli, powtarzam „jeśli!” to
Marinette jest Biedronką, to właśnie zrobiłeś z siebie strasznego idiotę na
oczach swojej ukochanej.
- Jak ja się cieszę, Plagg, że
zawsze mogę na ciebie liczyć! – mruknął Adrien, przeczesując się po raz kolejny
dłonią pobrudzoną camembertem. Znów dotarło do niego, że pakuje we włosy
kolejną porcję śmierdzącego sera i westchnął zirytowany. – Idę zmyć z siebie
ten smród!
Plagg tylko przewrócił oczyma i
kontynuował delektowanie się ulubionym przysmakiem. Kiedy jednak drzwi do
łazienki zamknęły się za Adrienem, spojrzał za nim z niepokojem. Mistrz Fu nie
będzie zadowolony…
---
Pocałunek cz. 19 <- Poprzednia część | Następna część -> Pocałunek cz. 21
Komentarze
Prześlij komentarz