Miraculum FanFiction: Pocałunek prawdziwej miłości - cz. 20

Adrien miał nie lada problem. W jednej chwili jego życie bardzo się skomplikowało. A później narobił dodatkowych głupot, przez co skomplikowało się ono jeszcze bardziej.
- Wytłumacz mi to jeszcze raz, bo zupełnie cię nie rozumiem, dzieciaku. – zapytał Plagg, opychając się camembertem.
Adrien bezwiednie podsuwał mu kolejne kawałki śmierdzącego sera, a jego kwami pod pozorem udzielania rad życiowych chętnie z tego poczęstunku korzystało.
- No dobra. Zacznę od początku. Ale tym razem skup się, Plagg. Naprawdę potrzebuję twojej pomocy.
- Dobra, dobra… Mów wreszcie. Tylko nie skacz po tematach. Opowiedz to wreszcie jakoś składnie.
- Pogubiłem się do reszty. Jakie są szanse na to, że ktoś napisał do mnie walentynkę takim samym pismem, jakim Marinette podpisała dzisiaj plakat?
- Może to był ktoś, kto chodził na te same zajęcia z kaligrafii? – podsunął Plagg.
- Miałeś pomóc. – przypomniał kwaśno Adrien.
- A ty miałeś opowiedzieć wszystko po kolei. – odcięło się kwami. – A gadasz od końca.
- Próbuję rozwikłać zagadkę. Nie muszę ci przecież opowiadać, co narobiłem, bo przecież byłeś przy tym.
- Jak uciekałeś od Marinette w niezorganizowanym pośpiechu? – wyszczerzył się Plagg.
- Ech… No tak… - Adrien zaczerwienił się na samo wspomnienie.
Wyglądało to naprawdę koszmarnie. A kiedy po powrocie do domu zaczął to rozpamiętywać, jego zachowanie wypadało jeszcze gorzej: najpierw zaniemówił, potem sobie uświadomił straszną prawdę, że walentynkę prawdopodobnie wysłała mu Marinette, a nie Biedronka. W następnej chwili zaś zorientował się, że jeśli okaże zakłopotanie, to Marinette skojarzy fakty – szczególnie, że gapił się zszokowany w tę jej piękną kaligrafię – i zrobi się naprawdę krępująco. I wtedy był już tylko krok od spanikowania. Bo wiedział, że musi się opanować, a nie był w stanie tego zrobić.
Zrobił zatem najgorszą z możliwych rzeczy. Uciekł. Uciekł, bąkając w drzwiach jakieś beznadziejne przeprosiny, że właśnie sobie przypomniał o jakiejś superpilnej sesji zdjęciowej i musi lecieć. Beznadzieja!
Adrien przeczesał dłonią włosy, poniewczasie uświadamiając sobie, że palce miał pobrudzone camembertem. Skrzywił się. Jakby nie miał dość kłopotów! Teraz jeszcze będzie śmierdzieć pleśniowym serem!
- Dałeś popalić. – podsumował Plagg, zupełnie jakby czytał w jego myślach.
- Co ja mam teraz zrobić?
- Szczerze mówiąc, dzieciaku, nie wiem, co ci poradzić.
- Super… - mruknął z przekąsem Adrien.
- Serio. Nie wiem, jak się odkręca takie ucieczki.
- Jak zamykam oczy, to wciąż widzę to zdziwienie w jej oczach. – jęknął Adrien i znów przeczesał włosy, pakując w nie coraz więcej camemberta.
- Za chwilę nie będziesz potrzebował żelu. – mruknął Plagg. – Może starczy tego sera.
Adrien spojrzał na swoje kwami osłupiały. Czy Plagg właśnie powiedział…
- Taaak, ja też nie wierzę, że to powiedziałem. – potwierdziło kwami.
- Co ona sobie o mnie musiała pomyśleć?! A co jeśli się domyśliła, że poznałem jej pismo? Jeśli rzeczywiście to ona wysłała tę walentynkę, teraz będzie myślała, że uciekłem, bo się zorientowałem, że dostałem od niej kartkę z wierszem miłosnym. I pomyśli, że jej nie chcę. I zerwie wszelkie kontakty…
- Oddychaj, Adrien. – wtrącił Plagg, bo chłopak wpadał w słowotok.
- Nie chciałbym jej stracić. – wyznał nagle Adrien, zaskakując sam siebie tym wyznaniem.
- Przypominam ci nieśmiało, że jesteś w szczęśliwym związku z Biedronką. – mruknął Plagg, który znów sięgnął po ser.
- Biedronka! – powtórzył Adrien i spojrzał osłupiały na kwami.
- No co?
- Myślisz…? Myślisz, że to Marinette jest… Biedronką?
Plagg prawie udławił się camembertem.
- Skąd… ci to… przyszło… do głowy? – wykrztusił z trudem.
- No tak na logikę, Plagg. – Adrien złapał pomysł. – Najpierw Biedronka zdejmuje pocałunkiem zły czar ze mnie. Jak spotkaliśmy się na dachu Katedry Notre Dame, wyrecytowała tekst z naszej porannej lekcji! Musiała siedzieć ze mną w tej samej klasie! Opowiedziała mi, że wysłała kartkę walentynkową i się nie podpisała. Adresatem miał być jakiś popularny chłopak. Czyli w sumie mógłbym być to ja. Walentynka napisana pismem Marinette jest odpowiedzią na mój wiersz, co też jest możliwe, bo mogła go znaleźć w koszu na śmieci, gdzie go wyrzuciłem po lekcji.
- Ta twoja logika ma trochę przejść na skróty. – zauważył kwaśno Plagg.
- Wręcz przeciwnie! – zaperzył się Adrien. – Wszystko do siebie pasuje!
- No i co zamierzasz z tym zrobić? Jeśli, powtarzam „jeśli!” to Marinette jest Biedronką, to właśnie zrobiłeś z siebie strasznego idiotę na oczach swojej ukochanej.
- Jak ja się cieszę, Plagg, że zawsze mogę na ciebie liczyć! – mruknął Adrien, przeczesując się po raz kolejny dłonią pobrudzoną camembertem. Znów dotarło do niego, że pakuje we włosy kolejną porcję śmierdzącego sera i westchnął zirytowany. – Idę zmyć z siebie ten smród!
Plagg tylko przewrócił oczyma i kontynuował delektowanie się ulubionym przysmakiem. Kiedy jednak drzwi do łazienki zamknęły się za Adrienem, spojrzał za nim z niepokojem. Mistrz Fu nie będzie zadowolony…

---
Pocałunek cz. 19  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->  Pocałunek cz. 21

Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 4

Ta Noc - cz.20

Ciasno, że Kota nie wciśniesz? - cz. 13

Miraculum FanFiction: Długo i szczęśliwie - cz. 5