Miraculum FanFiction: Tamten Dzień - cz. 15
Emilie Agreste zatrzymała się w
holu wejściowym i rozejrzała uważnie. Jej wzrok przykuł wielki portret Gabriela
z Adrienem. Musiał powstać po jej zniknięciu. Westchnęła ze smutkiem i zerknęła
przez ramię na swojego syna. Od kiedy wyszli z kryjówki Władcy Ciem, nie
wypuszczał z objęć swojej drobnej dziewczyny. Emilie uśmiechnęła się ukradkiem.
Spełniło się jedno z jej marzeń – jej syn zakochał się z wzajemnością.
---
Tamten Dzień cz. 14 <- Poprzednia część | Następna część -> Tamten Dzień cz. 16
- Zgłodniałam. – wyznała nagle
zdziwiona, zupełnie jakby odzwyczaiła się od tak przyziemnych potrzeb jak
jedzenie.
Adrien natychmiast przestał szeptać
z Marinette i spojrzał na mamę uważnie.
- Możemy iść do jadalni i
poprosić o kolację, mamo. – zaproponował.
Marinette spojrzała na niego z
ukosa. Spodobała jej się ta miękka nuta w jego głosie, kiedy wypowiadał słowo
„Mama”. Aż miała ochotę znów go pocałować. No dobra… Miała ochotę całować go
właściwie bez przerwy. Ale po czymś takim, to szczególnie trudno było jej się
opanować.
- Nigdy nie lubiłam tej jadalni.
– wyznała Emilie. – Zjedzmy w kuchni.
- W kuchni? – zdziwił się Adrien.
- Nie, nie w tej! – roześmiała
się mama, domyślając się, że syn pomyślał o ich głównej kuchni, po której
krzątali się zawodowi kucharze osobiście wybrani przez Gabriela. – Mam na myśli
naszą małą kuchnię na górze. Ona jeszcze działa?
- Raczej zarosła kurzem. –
mruknął Adrien.
Od kiedy zniknęła mama, stopa
członka rodziny Agrestów nie stanęła w tamtej kuchni. Ojciec wyraźnie zakazał
Adrienowi wchodzenia do niej. Zbyt wiele wspomnień o mamie wiązało się z tamtym
pomieszczeniem.
- Twój ojciec nigdy by nie
pozwolił, żeby cokolwiek w tym domu zarosło kurzem. – zażartowała mama, a
Marinette przez moment zastanawiała się, co ona widziała w Gabrielu?
Poszli na górę. Tuż obok pokoju
Adriena rzeczywiście znajdowała niewielka kuchnia. Według Marinette i tak była
większa niż ta, którą dysponowali jej rodzice. Ale skoro Emilie Agreste
nazywała ją małą kuchnią, to niech taka będzie. Strach pomyśleć, jak wielka była
ich normalna kuchnia!
Po chwili rozsiedli się wygodnie
przy niewielkim stole. W kubkach parowała pachnąca nieziemsko czekolada, którą
przygotowała Marinette. Adrien próbował patrzeć jej na ręce, ale zasłoniła się
tajemnicą rodzinną Dupain-Chengów i odesłała go z kwitkiem zanim poznał sekrety
przygotowywania idealnej czekolady.
- Możecie mi teraz wyjaśnić to
wszystko? – spytała cicho Emilie, pociągając łyk czekolady. W następnej
sekundzie posłała Marinette zdumione spojrzenie. – Jest przepyszna. W życiu nie
piłam tak doskonałej czekolady.
Adrien uśmiechnął się szeroko, aż
zaświeciły mu się iskierki w oczach. Zerknął szybko na Marinette. Siedziała
zarumieniona i zakłopotana, jakby nie spodziewała się pochwały. Wyglądała tak
uroczo, że ledwo usiedział na swoim krześle. Nie mogli się przecież ciągle
obściskiwać przy mamie! Do tej pory jakoś im obecność mamy nie przeszkadzała, bo
zbyt wiele wydarzyło się w ciągu ostatniej godziny, zbyt wielką czuli ulgę,
zbyt długo tłumili uczucia, które żywili do siebie, a które wreszcie znalazły
ujście i wzajemność, żeby przejmować się czyjąś obecnością. Nawet jeśli to była
mama.
Ale teraz, gdy opadły pierwsze
emocje po ostatecznym rozprawieniu się z Władcą Ciem i z odzyskaniem mamy,
Adrien poczuł się nieco skrępowany jej obecnością. Nie na tyle, żeby jednak nie
siedzieć obok Marinette i nie trzymać jej za rękę. Ale na pewno na tyle, żeby
nie pozwalać sobie na nic ponadto. Przynajmniej na razie.
Mama nieznacznie się uśmiechnęła,
a oni oboje się zarumienili. Marinette zrobiła nawet ruch, jakby chciała schować
rękę, ale Adrien nie pozwolił jej na to. Dopiero co poświęcił dla niej swoje
życie. Chwilę temu wyznali sobie uczucia – nie było się czego wstydzić. Tym
bardziej, że przecież po drugiej stronie stołu siedziała jego mama, osoba
najbardziej mu życzliwa w całym jego życiu.
- Nie wiem, czego do niej
dosypałaś, ale od razu czuję się lepiej. – szepnęła mama Adriena.
- To czekolada. – uśmiechnęła się
Marinette. – Z definicji poprawia humor.
Emilie zapatrzyła się w uśmiech
dziewczyny. Z każdą chwilą coraz lepiej rozumiała, dlaczego jej syn stracił dla
niej głowę. Bo, że stracił dla niej głowę, było raczej oczywiste. Wystarczyło
przyjrzeć się uważnie, jak on na nią patrzy, jak ją obejmuje, jak trzyma za
rękę.
- To dlaczego nie pozwoliłaś mi
popatrzeć, jak ją przyrządzasz? – zapytał Adrien, puszczając do niej oko.
- Już ci mówiłam, że to tajemnica
rodzinna, a ty nie masz w nazwisku ani Dupain, ani Cheng.
- Mimo wszystko, można
powiedzieć, że zostanie w rodzinie. – mrugnął do niej, a ona się zaczerwieniła.
Uśmiechnął się i dodał: - No, nie daj się prosić.
- Ale to naprawdę głupie. –
szepnęła. – To raczej taki przesąd. Takie jakby magiczne zaklęcie.
- Biorąc pod uwagę, że żadne z
nas tutaj nie wierzy w magię ani zaklęcia i w ogóle… - zaśmiał się, po czym
zarobił kuksańca.
- Co to zaklęcie? – spytała cicho
Emilie, na co oboje od razu spoważnieli.
- Eee… - zająknęła się Marinette.
– Z moimi rodzicami mawiamy zazwyczaj, że dodajemy… ehm… szczyptę miłości. –
znów zarumieniła się aż po czubek głowy.
- No to nic dziwnego, że wyszła
taka przepyszna. – szepnęła mama Adriena, spuszczając wzrok w kubek z
czekoladą, żeby przynajmniej w ten sposób dać dzieciakom choć namiastkę
prywatności. Zdążyła jednak zauważyć kątem oka, jakim spojrzeniem jej syn obdarzył
swoją dziewczynę. I pomyślała, że dobrze się stało, że Adrien potrafi czuć i
wyrażać swoje uczucia.
- Dużą tę szczyptę musiałaś dać. –
szepnął Adrien.
- Nie liczy się ilość, tylko
jakość. – odcięła się Marinette.
Przez chwilę nie był pewien, czy
ona robi to specjalnie, czy niechcący, ale stawała się coraz bardziej urocza z
każdą chwilą. Czy to możliwe, żeby zadurzał się w niej jeszcze bardziej?
- W takim razie jestem pod
wrażeniem jakości, Moja Pani… - powiedział cicho, patrząc jej w oczy tak, że
nagle zabrakło jej tchu. Już się pochylał, żeby ją pocałować, kiedy ona jednak
cofnęła się nieco. Może i jego mama wpatrywała się w swoją czekoladę, ale wciąż
tu siedziała razem z nimi! Dla Marinette to było jednak trochę zbyt wiele.
---
Tamten Dzień cz. 14 <- Poprzednia część | Następna część -> Tamten Dzień cz. 16
Komentarze
Prześlij komentarz