Miraculum FanFiction: Tamten Dzień - cz. 16
- Robi się późno. – zauważyła
Marinette, zerkając na zegar wiszący nad drzwiami.
---
Tamten Dzień cz. 15 <- Poprzednia część | Następna część -> Tamten Dzień cz. 17
Nawet jeśli Adrien nie wchodził
do tej kuchni przez dwa lata, to na pewno bywał tu ktoś kto dbał o porządek, a
nawet zaopatrzenie lodówki! I na pewno wymieniał baterie w zegarze, bo wciąż
działał. Teraz wskazywał godzinę dziesiątą wieczorem.
Adrien westchnął i odsunął się
nieco od niej. Ścisnął znacząco jej dłoń i szepnął:
- Ależ z ciebie Biedronka.
- Zabrzmiało to jak zarzut? –
zdziwiła się.
- Skupiona na zadaniu. –
uzupełnił celem wyjaśnienia.
- Ja tylko przypomniałam, że robi
się późno. Mamy parę spraw do obgadania. A twoja mama pada z nóg. –
odpowiedziała na zarzuty Marinette.
- Nie przejmujcie się mną! –
wtrąciła słabo Emilie.
- Powinnaś odpocząć, mamo… -
zaniepokoił się Adrien, od razu czując wyrzuty sumienia, że zapomniał o swojej
mamie.
- Zaraz pójdę się położyć. – zignorowała
jego obiekcje mama. – Najpierw w skrócie opowiedzcie mi, co tak naprawdę się
wydarzyło. Bo ja naprawdę nic nie rozumiem. Pamiętam tylko… - urwała na chwilę
i przymknęła oczy. – Znaleźliśmy z twoim tatą taką starą księgę i dwie ozdoby
leżące obok. Wzięliśmy je ze sobą. Kompletnie nie mieliśmy pojęcia co to jest.
Księga była zapieczętowana. I my… złamaliśmy tę pieczęć. A raczej… Ja to
zrobiłam. I potem już nic nie pamiętam. Nie wiem, gdzie byłam. Nie wiem, ile
czasu minęło. Widzę tylko, że musiało mnie długo nie być, bo urosłeś.
- Dwa lata… - mruknął Adrien. –
Nie było cię dwa lata, mamo.
- Jak to się stało, że tata mnie
sprowadził z powrotem? Dlaczego umarł? Czy musiał się poświęcić? Czy to o tym
mówiło to czerwone stworzonko? Gdzie ono się podziało tak w ogóle? Gdzie te
pozostałe dwa? – pytania wylewały się z Emilie Agreste, a każde kolejne wywoływało
nową gonitwę myśli w głowie Marinette i Adriena. Co powinni odpowiedzieć?
Spojrzeli na siebie w panice. Marinette ścisnęła delikatnie dłoń Adriena i
zwróciła się do jego matki:
- To czerwone stworzonko to moje
kwami. Nazywa się Tikki. Jest połączone z miraculum Biedronki, którym są moje
kolczyki. Daje mi supermoce. Podobnie jak kwami Adriena. Dzięki niemu Adrien
staje się Czarnym Kotem.
- A to trzecie?
- To… hmm… - Marinette zawahała
się.
- To było kwami taty. – pomógł
jej Adrien. – Twoja Tikki jakoś ją nazwała…?
- Nooroo. – przypomniała sobie
Marinette.
- Gdzie one są teraz? – spytała
Emilie.
- Tikki i Plagg śpią w moim
pokoju, mamo. – wyjaśnił Adrien. – Straciły prawie całą energię i to nie tak
jak zazwyczaj po wykorzystaniu naszych supermocy, tylko jakoś tak dziwnie, nie
sądzisz, Marinette? – zwrócił się do dziewczyny.
- Też mnie to zastanowiło. –
odpowiedziała mu z namysłem. – Zupełnie jakby tamten materiał osłabił ich
zdolności. Szkoda, że twój tata nie powiedział nam więcej o tej pułapce.
- Pułapce? – podchwyciła Emilie.
Adrien i Marinette znów wymienili
przestraszone spojrzenia. Żadne z nich nie chciało uświadamiać Emilie Agreste,
co jej mąż robił przez dwa lata tylko po to, żeby ją sprowadzić z powrotem.
- Teraz już się nie dowiemy. –
mruknęła Marinette.
- Możemy zapytać tej… Nooroo… -
zaproponowała nieśmiało Emilie.
- Eee… - Marinette znów poczuła
się niezręcznie. – Żeby Nooroo się pojawiła, musimy wyjąć broszkę Motyla. Ja
mam kolczyki Biedronki, a Adrien pierścień Czarnego Kota. Nie możemy łączyć
miraculów.
- Musiałabyś ty, mamo… - dodał
Adrien.
- Nie! – krzyknęła Emilie. – Nie
chcę. Proszę…
Obojgu serca przestały bić na
widok łez w jej oczach. To musiało być dla niej bardzo trudne!
- Co to była za pułapka? –
spytała łamiącym się głosem.
Marinette spojrzała pytająco na
Adriena, a on potrząsnął głową. Należało dawkować mamie złe wiadomości.
Rozumiała to doskonale. Kiwnęła głową.
- Powiem tylko w skrócie.
Połączenie naszych miraculów pozwala spełnić każde życzenie. Ale takie życzenie
ma swoją cenę. – dodała od razu, żeby uprzedzić prośbę o spełnienie kolejnego.
- Czyli tak jak powiedziałaś:
albo ja, albo tata Adriena?
- Eee… - zawahała się Marinette.
Tak naprawdę plan był zupełnie inny, ale to złamie Emilie serce. Musi skłamać.
Czy raczej nagiąć nieco prawdę. – Tak się okazało. Wydaje mi się, że do końca
sami nie wiemy, na jakich zasadach jest zachowywana równowaga we wszechświecie.
– stwierdziła, a Adrien obdarzył ją spojrzeniem pełnym wdzięczności za to, że
właśnie oszczędziła mamie szczegółów. – Dlatego nie powinno się igrać z mocami,
których nie rozumiemy. Według mnie. To znaczy, chciałam powiedzieć, że wcale
nie miałam na myśli, że się nie cieszę, że pani wróciła! – zmieszała się na
koniec.
- Emilie. Mów mi Emilie. –
wtrąciła mama Adriena, uśmiechając się do Marinette ciepło, a następnie
podniosła się z krzesła. – Chyba mam dość wrażeń jak na jeden dzień. Jutro i
tak będziemy mieć tu niezłe zamieszanie. Trzeba będzie wszystko wyjaśnić. Nie
mam na to wszystko siły dzisiaj…
- Zaprowadzę cię mamo. – Adrien
zerwał się i podał mamie rękę.
- To ja… - szepnęła Marinette,
także podnosząc się z miejsca. – Ja może też już pójdę.
- Nie idź jeszcze! – wyrwało się
Adrienowi i spojrzał na nią takim wzrokiem, że usiadła z powrotem. – Zaraz do
ciebie wrócę.
- W porządku. – kiwnęła głową.
---
Tamten Dzień cz. 15 <- Poprzednia część | Następna część -> Tamten Dzień cz. 17
Komentarze
Prześlij komentarz