Miraculum FanFiction: Tamten Dzień - cz. 18

- Muszę obudzić Tikki.
- Pierwszy raz widziałem, żeby coś wykończyło Plagga.
- Pojęcia nie mam, jak działał ten tajemniczy materiał, ale wyciągnęło z nich całą energię. – szepnęła Marinette, stanąwszy nad kanapą, na której spały kwami.
Rozczulił ją widok tych maleńkich stworzonek, które przez sen trzymały się za łapki.
Adrien stanął tuż za nią, objął ją w pasie i oparł brodę na jej ramieniu, przytulając swój policzek do jej policzka.
- Zawsze chciałem to zrobić. – mruknął.
- Co takiego?
- Tak sobie wyobrażam, że robią rodzice, kiedy ich dzieci wreszcie zasną.
- Adrien, to my jesteśmy dziećmi. Oni są starsi i mądrzejsi od nas.
- Och, Marinette… Mogłabyś choć przez chwilę nie być Biedronką?
- Słucham?
- Strasznie mocno stąpasz po ziemi. Nie możesz pobujać w obłokach razem ze mną? Pomarzyć sobie? Nie wiem… Na przykład, że będziemy mieć trójkę dzieci?
- Louisa, Emmę i Hugona… - szepnęła Marinette bezwiednie.
Adrien zachichotał.
- Wybrałaś imiona dla naszych dzieci?
- N-no… Ja-jakiś czas temu… - wyjąkała zakłopotana.
- Podobają mi się. – odpowiedział, całując ją w policzek.
Marinette uśmiechnęła się. Wciąż nie mogła uwierzyć, że wszystko dobrze się skończyło. Przynajmniej na tyle dobrze, na ile mogło. Zastanawiała się, co musi czuć Adrien, który w ciągu kilku chwil stracił ojca, odzyskał matkę i teraz musi ukrywać przed nią, że tata zmienił się w superzłoczyńcę tylko po to, żeby odzyskać żonę.
- To straszne. – westchnęła Marinette.
- Co takiego? – Adrien spojrzał na nią zdumiony.
- Nie powinnam tak się cieszyć, że tak to się wszystko potoczyło. – wyznała, a on objął ją mocniej i znów położył brodę na jej ramieniu.
- Też tak się czuję. – mruknął. – Nieziemsko szczęśliwy, a przecież powinienem być raczej smutny.
- Nieziemsko szczęśliwy? – podchwyciła.
- No pewnie. Ty nie?
- Myślę, że też. – odpowiedziała z wahaniem, nie bardzo wiedząc, jak wyrazić to, co czuła.
- Myślisz? – spojrzał na nią uważnie i zmarszczył brew. – O tym się nie myśli, Marinette. To się wie.
- Tak naprawdę, to ja to wiem. I najbardziej mogę polegać na tym, co czułam, kiedy wyszliśmy z… stamtąd. Ale teraz… Teraz w głowie kłębią mi się myśli o tym wszystkim, co tam się stało. I co będzie się działo później. I co będzie z twoją mamą. I te wszystkie myśli psują mi to, co czuję. Ale możesz być pewny, że nic nie zabrzmiało w moich uszach równie pięknie, jak to, kiedy powiedziałeś, że mnie kochasz.
- To dziwne, ale mam podobne wrażenia. – uśmiechnął się do niej. – Też w moich uszach nic nie zabrzmiało równie pięknie jak to, że cię kocham.
Szturchnęła go, słysząc ten żarcik. A on roześmiał się w odpowiedzi.
- Naprawdę muszę już iść, Adrien. Zaraz północ. – westchnęła.
- Bez Tikki raczej nigdzie nie pójdziesz.
- Nie mogę jej dobudzić. – westchnęła Marinette. – Odczepić od Plagga też nie jestem w stanie.
- Czyli musisz zostać na noc. – ucieszył się.
- Adrien, już rozmawialiśmy na ten temat. Nie ma mowy.
- Ale ja nie namawiam cię na żadne nieprzyzwoitości! – zaoponował. – Poza tym… Będzie mi łatwiej zasnąć przy kimś bliskim po tych wszystkich przeżyciach.
- Adrien… To się nazywa szantaż emocjonalny.
- Skoro sam mój urok osobisty nie wystarcza…
- Jesteś niemożliwy!
- I cały twój.
Przewróciła oczami. No tak, cały był jej.
- Jeśli nie obudzą się do jutra, trzeba je będzie zanieść do Mistrza Fu. – stwierdziła Marinette.
- Myślę, że trzeba działać dużo szybciej. – odezwał się głos pod oknem.
Adrien i Marinette poderwali głowy. Byli tak zajęci kwami i sobą, że nawet nie zauważyli, kiedy przez otwarte okno wślizgnął się niski człowieczek okryty zielonym kapturem. Chwilę później się przemienił w małego Chińczyka w czerwonej koszuli w białe kwiaty.
- Mistrz Fu?! – wykrzyknęła Marinette.
- Kto? – zdziwił się Adrien.
- Mistrz Fu, Strażnik Miraculów. – wyjaśniła szybko.
- Dobry wieczór Biedronko i Czarny Kocie. – przywitał się Mistrz Fu. – Cieszę się, że widzę was całych i zdrowych. Już się bałem, że będzie za późno.
- Ooo, ja pana znam! – wyrwało się Adrienowi.
- Mistrzu, ale skąd wiedziałeś? – spytała Marinette.
- Wayzz wyczuł zakłócenie równowagi. Podobnie jak kiedyś wyczuł obudzenie kwami Motyla, Nooroo. Dlatego wtedy natychmiast wyruszyłem na poszukiwania Biedronki i Czarnego Kota. I dlatego dzisiaj także musiałem wyruszyć. Nie byłem pewny, czy zdążę was uratować. Ale jak widzę, wszystko dobrze się skończyło.
- Niezupełnie. – mruknęła Marinette.
I pokrótce opowiedzieli Mistrzowi Fu wydarzenia całego wieczoru. A potem wskazali na śpiące kwami.
- Jeszcze nigdy nie widziałam tak wyczerpanej Tikki. – szepnęła Marinette. – Co to było, Mistrzu? Władca Ciem mówił coś o jakimś materiale, który mógł być wykorzystywany przez Strażników Miraculów w świątyni do opanowywania kwami. Nawet nie wiemy, gdzie to zainstalował w tym tunelu. Boję się tam wrócić. Nie wiem, gdzie wtedy ukrył Tikki i Plagga, i jak je wyciągnął, gdy potrzebował ich do spełnienia życzenia. Tak wielu rzeczy nie wiem!
- Ja też nie umiem odpowiedzieć na twoje pytania, Biedronko. – westchnął Mistrz Fu. – Musimy porozmawiać z Nooroo. Ona będzie wiedziała najwięcej.
Adrien sięgnął po ozdobne pudełko i podał Strażnikowi Miraculów, kłaniając się z szacunkiem. Jakby chciał przeprosić za błędy ojca.
- Dziękuję, Czarny Kocie. – szepnął Mistrz Fu. – A… Miraculum Pawia?
- Jest zamknięte w sejfie. Razem z księgą.
- Będę potrzebował je odzyskać.
- Oczywiście. Ale nadal nie wiem, jak dostać do tego sejfu. Ostatnio to Plagg go otworzył. Ale teraz nie możemy liczyć na jego pomoc.
- Wayzz nam pomoże. Musimy tam iść, Czarny Kocie. Natychmiast. Nie ma chwili do stracenia.

---
Tamten Dzień cz. 17  <-  Poprzednia część  |  Następna część  ->   Tamten Dzień cz. 19

Komentarze

Popularne:

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 1

Ta Noc - cz.20

Ta Noc - cz.19

Szalik dla Dwojga - Cz. 16

Miraculum FanFiction: Luka - cz. 4